Bartoszów: Sołtys zaprasza na kolejne Targowisko
W tym artykule:
Wielki sukces małej wsi pod Legnicą
Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie przypuszczał, że Bartoszów (niewielka wieś w gminie Legnickie Pole) pod Legnicą, stanie się miejscem o którym będzie głośno w całym regionie. Tymczasem w ubiegłą niedzielę na placu rekreacyjno-sportowym wsi trudno było wcisnąć szpilkę. Ludzie przyjeżdżali z Legnicy, z sąsiednich miejscowości, z całego powiatu. Cel był jeden: kupić zdrowe, lokalne owoce i warzywa, przetwory i rękodzieło.
- To wymaga ogromnego zaangażowania, zasięgów, pracy. Nie chodzi nawet o pieniądze, tylko o myślenie i organizację. Ja mózg miałem po prostu sparaliżowany. Po targowisku odebrałem 400 telefonów. Dziś już nie odbieram - śmieje się Grzegorz Pieńkowski, sołtys Bartoszowa pod Legnicą.
Wysiłek jednak się opłacił. Bartoszowskie targowisko okazało się hitem, i to tak dużym, że niektórzy wystawcy nie nadążali z wydawaniem towaru.
Zobaczcie zdjęcia z poprzedniej edycji Targowiska w Bartoszowie:
"Nie było nic. Wszystko poszło!"
Od samego rana stragany uginały się od świeżych warzyw i owoców, serów, domowych ciast, wędlin i przetworów. Ale z każdą godziną towaru ubywało.
- Rwanie było na warzywa, na sery spod Krakowa, na takie oscypki. Jeżeli chodzi o ciasta, to piętnaście blach w półtorej godziny się rozeszło. Poszły też wszystkie wyroby cukiernicze i garmażerka. Po dwóch, trzech godzinach nie było co kupić ani co zjeść. Hamburgery, zapiekanki, frytki, które były tutaj jako dodatkowe atrakcje - wszystko zniknęło. Ludzie wychodzili z pełnymi torbami i uśmiechami. Ale to najlepszy znak: było tak dobrze, że nic nie zostało - podsumowuje sołtys Bartoszowa.
Organizacja wydarzenia była nie nie lada wyzwaniem, wyznaje nam sołtys Pieńkowski. Na pytanie, jak udało mu się to wszystko zorganizować, uśmiecha się tajemniczo.
- Tego nie mogę zdradzić - żartuje sołtys Bartoszowa, ale przyznaje, że nie było łatwo.
Tu znajduje się Bartoszów:
"To dopiero początek"
Sołtys zapowiada, że na tym nie koniec. Druga edycja, która odbędzie się w najbliższą niedzielę, ma być prawdziwym wydarzeniem. W Bartoszowie będą ogromne nowe namioty, więcej wystawców i większy teren.
- Stoisk będzie aż 45, namiot z Niemiec już do nas jedzie, więc będziemy mieli sporo zadaszonego miejsca. Będzie różnorodnie - od jajek, kaczek, serów, po ziemniaki z masłem, szczypiorkiem i boczkiem. Pełna petarda! - mówi z entuzjazmem Grzegorz Pieńkowski.
Sołtys-influencer
Grzegorz Pieńkowski, to nie tylko lokalny lider, ale i fenomen internetu. Grzegorz Pieńkowski aktywnie prowadzi swoje profile w mediach społecznościowych - głównie na TikToku. To właśnie tam relacjonuje życie wsi, przygotowania do wydarzeń i kulisy pracy sołtysa.
- Zasięg mam na całą Polskę. Ludzie piszą w komentarzach, że chcieliby mieć takiego sołtysa u siebie. Analizuję te reakcje, sprawdzam, jak ludzie reagują. I powiem jedno: nie ma lepszego sołtysa w Polsce - mówi z przekonaniem, ale też z dużym dystansem do siebie.
Targowisko ma być wspólnotą
Wielu mieszkańców pyta: czy bartoszowskie targowisko stanie się cykliczne? Pieńkowski nie ma wątpliwości, że tak właśnie będzie. Ale podkreśla: to nie ma być zwykła giełda.
- Nie pozwolę, żeby to się zamieniło w handel dla samego handlu. To ma być społeczność. Ludzie mają się integrować, rozmawiać, cieszyć się sobą. Handel to tylko dodatek - mówi Pieńkowski.
Sołtys chce, by wydarzenie służyło przede wszystkim mieszkańcom gminy.
- Jeżeli ktoś ma swoje wyroby, to zapraszam. Wpuszczam was jako pierwszych. To ma być lokalne, swojskie i nasze. Nie interesują mnie wystawcy z daleka, bo nie będziemy im hotelu budować - żartuje sołtys Bartoszowa.
Czy Bartoszów ma szansę stać się drugim Osiekiem (wieś pod Lubinem), czyli miejscem znanym w całym regionie? Pieńkowski wierzy, że tak.