Dzieci i ich „niewidzialni przyjaciele” – przypadki, których nie da się wyjaśnić
Co mówi nauka
Badania od Piageta po Marjorie Taylor pokazują, że przypadki wyimaginowanego przyjaciela idą w parze z bogatszym językiem, lepszą empatią i sprawniejszym „ćwiczeniem” ról społecznych – wyimaginowany towarzysz bywa bezpiecznym lustrem, w którym dziecko testuje rozmowy i scenariusze, zanim wyjdzie z nimi do świata. Nowsze prace wskazują na związek wyimaginowanych przyjaciół z „dialogową mową wewnętrzną” – czymś na kształt wewnętrznego głosu, który z czasem staje się narzędziem myślenia. To tłumaczy, dlaczego wyimaginowani przyjaciele miewają własne poglądy i upór.
A jednak obok tej jasnej, dobrze opisanej warstwy istnieją opowieści, które przypominają drzazgi pod paznokciem racjonalności.
Przypadek Niny – gdy wyimaginowany przyjaciel ma własne wspomnienia
Kiedy mała Aija zaczęła mówić o Ninie, jej rodzice – Ross i Marie – nie byli zaskoczeni. Psycholożka i muzyk, sami obeznani z literaturą rozwojową, wiedzieli, że wiele dzieci tworzy niewidzialnych przyjaciół. Ale Nina szybko okazała się inna.
Aija opisywała ją z niezwykłą spójnością: mówiła o ciemnych włosach splecionych w warkocz, o tym, że lubi tańczyć, gra na pianinie i preferuje kolor różowy – choć sama Aija tego koloru nie znosiła. Co ciekawe, gdy dziewczynka „przełączała się” na Ninę, zmieniał się jej ton głosu – stawał się wyższy, bardziej melodyjny, jakby rzeczywiście przemawiała inna osoba.
Z czasem pojawiły się szczegóły wykraczające poza zwykłą dziecięcą fantazję. Aija opowiadała, że Nina „umarła w wypadku”, że „boi się złych ludzi” i że często głoduje. Kiedyś schowała miskę płatków, tłumacząc, że to dla Niny. Innym razem, gdy matka włączyła głośny sprzęt kuchenny, dziewczynka krzyknęła: „Zabierzcie stąd ten czołg!” – używając słowa „czołg”, które nie należało do jej słownika.
Najbardziej wstrząsający moment nastąpił wiosną 2021 roku. Bawiąc się w salonie, Aija nagle powiedziała: „Nina ma liczby na ramieniu i sprawiają, że jest smutna”. Kiedy matka poprosiła, by powtórzyła, dziewczynka wskazała wewnętrzną stronę przedramienia i dodała: „Nina tęskni za rodziną. Ninie odebrano rodzinę”. Marie – z zawodu psycholożka – podkreślała później, że nie tylko słowa były uderzające. Wstrząsnął ją wyraz twarzy i ton głosu córki – głęboki, nieprzystający do wieku dziecka.
Z biegiem czasu Nina stawała się coraz bardziej „obecna” w codzienności. Aija w nocy budziła się z krzykiem, mówiła o „złych ludziach” i o „niebieskich chmurach, które zabiją nas wszystkich”. Pewnego dnia usiadła przy pianinie i zagrała melodię „Błyszcz, Błyszcz, Mała Gwiazdko”, której – jak zapewniali rodzice – nikt jej wcześniej nie nauczył. Na pytanie, skąd ją zna, odpowiedziała po prostu: „Nina mnie nauczyła”.
Bywały też chwile, które wydawały się wręcz teatralne. Podczas zabawy Aija nagle zawołała: „Panie i panowie, witamy na końcu świata!”, po czym wykonała ukłon, jak aktorka na scenie. Dla rodziców, którzy nie wprowadzali do domu takich fraz ani nie puszczali podobnych nagrań, było to niepokojące doświadczenie.
Choć z czasem obecność Niny zaczęła słabnąć – były dni, kiedy Aija o niej nie wspominała – rodzice pozostali z pytaniem, na które nie potrafili sobie odpowiedzieć: skąd ich córka znała tak szczegółowe obrazy i słowa? Marie mówiła później, że miała wrażenie, jakby Aija nosiła w sobie wspomnienia, które nie były jej własne. Ross, bardziej sceptyczny, przyznawał, że zjawisko pozostaje dla niego „niewytłumaczalne, choć realne”.
Przypadek Aiji i Niny, opisany w The Washington Post, należy dziś do najlepiej udokumentowanych współczesnych historii „niewidzialnych przyjaciół”, które wymykają się prostym psychologicznym wyjaśnieniom.
Kiedy „zabawa w kogoś” zaczyna dziwnie pasować do cudzej przeszłości
Zespół z University of Virginia przez dekady dokumentował przypadki dzieci, które podawały informacje zbieżne z życiem zmarłych osób. To obszar sąsiedni wobec wyimaginowanych przyjaciół – ale ważny, bo niejedna taka historia zaczyna się od „to tylko jego wyimaginowany przyjaciel”, a kończy się weryfikacją szczegółów poza rodziną.
Klasyczna praca Iana Stevensona zebrała 25 przykładów „nietypowych zabaw”: dzieci spontanicznie odgrywały czynności rzemieślnicze, wojskowe czy zawodowe, których nikt ich nie uczył, a które dziwnie pasowały do biografii osoby, z którą dziecko „utożsamiało” swoje opowieści. W większej próbie 23,7% dzieci przejawiało takie „nadmiarowo trafne” wzorce zabawy. To nie dowód „na coś poza”, ale twardy materiał: opis, dokumentacja, możliwość kontroli.
„Duchowy klimat” niektórych przypadków – badanie wzorów z opowieści
W 2021 r. opublikowano analizę jakościowo-ilościową setek relacji dotyczących dziecięcych wyimaginowanych przyjaciół i tzw. „przypadków duchowych”. Wnioski były trzeźwe: część dziecięcych wyimaginowanych towarzyszy przyjmuje „upiorny” charakter – relacje zawierały poczucie obecności, nietypowe bodźce zmysłowe, wyraźnie „obcą” autonomię towarzysza. Autorzy nie dowodzili zjawisk paranormalnych; pokazali raczej, że istnieje powtarzalny profil opowieści, który odbiega od zwykłej zabawy w udawanie. To ważne, bo systematyzuje coś, co często funkcjonuje tylko jako „dziwna historia”.
Dlaczego te historie tak intrygują?
Być może dlatego, że łączą intymność domu z pęknięciem w rzeczywistości. Dzieci mówią spokojnie, bez potrzeby sensacji; z ich perspektywy „przyjaciel” po prostu jest. Dorosłym zostaje dysonans: akceptować zabawę i jednocześnie przyglądać się faktom, które układają się podejrzanie dobrze. A psychologia – przeciwnie niż bywa to przedstawiane – nie neguje tajemnicy; raczej przypomina, że na granicy zwykłej wyobraźni mogą działać mechanizmy bardziej złożone: od wewnętrznego dialogu po kulturowe ramy, które nadają przeżyciom określone znaczenia (w jednej kulturze „wyimaginowany przyjaciel”, w innej – „głos przodka”).
Jak reagować, kiedy „niewidzialny przyjaciel” wie za dużo?
Najpierw – bez paniki. Zdecydowana większość wyimaginowanych towarzyszy to zwykłe, bezpieczne zjawisko rozwojowe, związane z kreatywnością i radzeniem sobie z emocjami. Warto pytać: „co lubi?”, „czego się boi?”, „jak mogę wam pomóc w zabawie?”. Jeśli jednak towarzysz wywołuje silny lęk, izoluje dziecko od rówieśników albo dziecko „nie ma wyjścia” poza interakcję z nim – dobrze zasięgnąć opinii psychologa dziecięcego. A gdy w opowieści pojawiają się „twarde szczegóły” – imiona, adresy, fakty – zawsze można, bez obsesji, sprawdzić kontekst. Bywa, że weryfikacja sama uspokaja historię; bywa, że przeciwnie – otwiera drzwi do pytań, których nie zadawalibyśmy, gdyby nie dziecko.
Wnioski
Wyimaginowani towarzysze to w większości lustra – odbijają emocje i potrzeby dziecka, pomagają mu dojrzewać. Ale czasem zachowują się jak okna – otwierają widok na coś, czego nie umiemy nazwać. Wtedy najrozsądniej jest robić to, co robi dobra nauka i dobra opowieść: nie ucinać, tylko uważnie patrzeć. Pozwolić, żeby fakty powiedziały nam tyle, ile potrafią, a wyobraźnia – bez której nie byłoby ani nauki, ani dzieciństwa – domalowała resztę.
Źródła
- University of Washington News: „Two-thirds of school-age children have an imaginary companion by age 7” – omówienie badania (65% dzieci), 2004.
- Marjorie Taylor, Imaginary Companions and the Children Who Create Them, Oxford University Press, 1999
- Charles Fernyhough i in., „Imaginary Companions, Inner Speech, and Auditory Verbal Imagery”, Frontiers in Psychology, 2019.
- Antonia Mills, „Are children with imaginary playmates and children said to remember previous lives cross-culturally comparable categories?”, Transcultural Psychiatry, 2003.
- Ian Stevenson, „Unusual Play in Young Children Who Claim to Remember Previous Lives”, Journal of Scientific Exploration, 2000.
- Brian Laythe, James Houran, Cindy C. Little, „The Ghostly Character of Childhood Imaginary Companions: An Empirical Study of Online Accounts”, Journal of the Society for Psychical Research, 2021.
- Caitlin Gibson, „The children who remember their past lives”, The Washington Post, 2 maja 2024