Frampol 1939. Terror lotniczy nazistowskich Niemiec
13 września 1939 roku niemieckie bombowce przekształciły spokojne miasteczko Frampol w płonące ruiny. Ten brutalny atak na bezbronnych cywilów pozostaje jednym z najbardziej wymownych przykładów terroru lotniczego stosowanego przez III Rzeszę podczas II wojny światowej.
Miasto jak cel strzelecki
Frampol wyglądał z lotu ptaka jak narysowane cyrklem koło. Duży, prostokątny rynek w centrum, ulice wychodzące symetrycznie we wszystkie strony świata. To miasto budowane było według renesansowych zasad idealnego planu urbanistycznego.
Dla niemieckich pilotów ten regularny układ był wymarzony. Mogli precyzyjnie obserwować, gdzie spadają bomby, jak rozchodzi się fala zniszczeń, które budynki płoną najszybciej. Frampol przypominał tarczę strzelecką rozłożoną na ziemi.
Już 9 września niemiecki samolot zwiadowczy krążył nad miastem, robiąc szczegółowe zdjęcia. Piloci studiowali później te fotografie, planując gdzie najlepiej zrzucić ładunki. Wybrali każdy punkt ataku z chirurgiczną precyzją.
Przygotowania do zagłady
Zanim nadleciały bombowce, w mieście pojawili się obcy ludzie. Mieszkańcy widzieli nieznajomych, którzy zachowywali się dziwnie, jakby coś mierzyli czy obserwowali. Nikt wtedy nie domyślał się ich prawdziwej roli.
Rano 13 września na rogach rynku pojawiły się białe płótna rozłożone w kształt krzyży. Ktoś je tam umieścił celowo, tworząc widoczne z powietrza punkty orientacyjne. To byli niemieccy agenci, którzy przygotowali miasto na zniszczenie.
Pierwsze pojedyncze naloty miały miejsce już 8, 11 i 12 września. Spadło wtedy kilka bomb, jakby lotnicy sprawdzali skuteczność swoich celowników. Mieszkańcy zaczęli się niepokoić, ale nikt nie spodziewał się tego, co miało nadejść.
Godzina próby ognia
Około trzeciej po południu 13 września niebo nad Frampolem zaroiło się od niemieckich maszyn. Bombowce z 8 Korpusu Lotniczego, dowodzonego przez Wolframa von Richthofena, nadlatywały falami. Ten sam człowiek testował wcześniej swoje metody podczas bombardowania Guerniki w Hiszpanii.
Pierwsze bomby spadły na centrum miasta. Wybuchy wstrząsnęły ziemią, budynki zaczęły się walić jak domki z kart. Zaraz potem posypały się bomby zapalające – nowy wynalazek niemiecki wypełniony termitem, substancją paląca się w temperaturze przekraczającej 2000 stopni Celsjusza.
Mieszkańcy w panice szukali schronienia. Ci, którzy zdążyli, uciekali za miasto, chowali się w piwnicach, biegli do lasu. Bombowce wracały raz za razem, zrzucając kolejne ładunki na te same miejsca, jakby chcieli upewnić się, że nic nie zostanie.
Płomienie ogarnęły drewnianą zabudowę. Ogień rozprzestrzeniał się z prędkością wiatru, przeskakując z dachu na dach. W ciągu kilku godzin większość miasta zamieniła się w jedno wielkie ognisko.
Ruiny zamiast domów
Gdy bombowce odleciały, Frampol przestał istnieć. Z czterech tysięcy mieszkańców zginęło około dziesięciu osób – niewiele jak na skalę zniszczeń, ale tylko dlatego, że większość zdołała uciec zawczasu.
Ocalało zaledwie kilka budynków na obrzeżach. Reszta miasta, od 80 do 90 procent zabudowy, legła w gruzach lub spłonęła doszczętnie. Całe kwartały zamieniły się w dymiące zgliszcza.
Niemcy osiągnęli swój cel. Przetestowali skuteczność nowych bomb, sprawdzili taktykę nalotów dywanowych, zebrali dane o rozprzestrzenianiu się pożarów w zwartej zabudowie miejskiej. Frampol był dla nich tylko poligonem, laboratorium pod gołym niebem.
Eksperyment na żywych ludziach
Historycy nie mają wątpliwości co do charakteru tego nalotu. Frampol padł ofiarą zimnego wyrachowania. Niemieckie dowództwo potrzebowało danych, więc wybrało miasto bez znaczenia militarnego, gdzie mogło bezkarnie testować swoją broń.
Ten sam scenariusz Niemcy powtórzyli później wielokrotnie. Wieluń pierwszego dnia wojny, później Warszawa, Rotterdam, Coventry. Ale Frampol był jednym z pierwszych, gdzie terror lotniczy zastosowano w tak czystej, laboratoryjnej formie.
Po wojnie miasto odbudowano, ale pamięć o tamtym wrześniowym dniu pozostała. Świadkowie bombardowania przez lata opowiadali o niebie pełnym samolotów, o świście spadających bomb, o mieście które zniknęło w ciągu jednego popołudnia.