Gang oszustów w akcji. Dzwonili z Anglii, podawali się za policjantów i prosili o pomoc w walce z... oszustami. Łodzianka straciła fortunę
Oskarżony w sprawie tego przekrętu to 30-letni Sebastian S. Ma średnie wykształcenie, zaś z zawodu jest operatorem maszyn. Prokuratura zarzuca mu, że był członkiem zorganizowanej grupy przestępczej działającej w Łodzi i innych miastach Polski, która wyłudzała pieniądze – głównie od seniorów – metodą „na policjanta”. Ich ofiarą padła m.in. Hanna T. z Łodzi.
Jak łodzianka straciła ponad 130 tys. zł?
Pewnego dnia odebrała telefon. Dzwonił tajemniczy mężczyzna. Oznajmił, że jako oficer policji ściga szajkę groźnych oszustów. Zaznaczył, że pieniądze pani Hanny na koncie w banku są zagrożone. Poprosił o pomoc w pochwyceniu przestępców i poradził, jak uratować oszczędności. Otóż powinna je oddać policji, gdzie będą bezpieczne.
Oczywiście dzwoniący mężczyzna nie był policjantem, lecz bezczelnym oszustem. Efekt jego działalności był taki, że łodzianka z banków przy ul. Piotrkowskiej i ul. Tatrzańskiego wypłaciła 30 i 48,5 tys. zł, po czym przekazała je rzekomemu policjantowi, czyli oskarżonemu Sebastianowi S. Na tym się nie skończyło, bowiem następnego dnia znów zadzwonili „policjanci” i przekonali ją, aby ze swego konta przelała 55 tys. zł na podany rachunek bankowy. I tak się stało. Łodzianka straciła aż 133,5 tys. zł.
Gruby i Pianka z Anglii na czele gangu
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Łodzi. Z jej ustaleń wynika, że zatrzymany i oskarżony Sebastian S. był członkiem gangu z centralą w Anglii. Tam właśnie mieszkali i zapewne dotąd przebywają jego szefowie ukryci pod pseudonimami „Gruby” i „Pianka”.
Podział ról jest prosty. Liderzy grupy przestępczej, czyli tzw. telefoniści”, dzwonią do Polski, podają się za policjantów i wyłudzają pieniądze. Od pokrzywdzonych odbierają je tzw. odbieraki – tacy jak Sebastian S., którzy przekazują „logistykom”, a ci dzielą gotówkę i jej lwią część, za pomocą kuriera, wywożą do Anglii.
Podczas przesłuchania Sebastian S., który wylądował w areszcie śledczym w Łodzi, nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.