Gorzów: Korki, kamery i petycja. Miejski inżynier ruchu zdradza, co dalej z rondem Santockim
Światła wróciły, a z nimi korki i petycja
Sygnalizacja na rondzie Santockim została ponownie uruchomiona 27 września po długiej przerwie spowodowanej remontem ulicy Spichrzowej i mostu Staromiejskiego. Przez ponad rok kierowcy jeździli przy migającym żółtym świetle i – jak twierdzą – radzili sobie lepiej.
Po włączeniu świateł pojawiła się petycja mieszkańców z żądaniem ich ponownego wyłączenia. Autor petycji argumentował, że ruch się spowolnił, przejazd przez rondo zajmuje więcej czasu, a samochody w korku stoją do połowy mostu Lubuskiego. W ciągu kilku dni pod petycją podpisało się kilkuset gorzowian. Z kolei urząd miasta tłumaczył, że sygnalizacja była tam od lat, a jej ponowne uruchomienie było planowane i oczekiwane przez wielu mieszkańców, zwłaszcza pieszych i seniorów.
Krajczyński: światła zostają, ale analizujemy korekty
Miejski inżynier ruchu nie ukrywa, że temat ronda Santockiego wciąż jest analizowany. W rozmowie w Radiu Gorzów przyznał, że miasto szuka rozwiązań poprawiających płynność ruchu.
– Z mojej perspektywy mamy tam rezerwy, jeżeli chodzi o inżynierię ruchu. W pierwszej kolejności może nie aż tak drastyczne działanie, jak wyłączenie sygnalizacji, bo jednak jest to trasa tranzytowa i te światła z jakiegoś powodu zostały wybudowane – mówi Rafał Krajczyński.
Jak dodał, w okresie, gdy światła migały na żółto, nie odnotowano dużego spadku bezpieczeństwa, ale nie oznacza to, że sytuacja była idealna. – Wtedy światła działały w systemie awaryjnym. Pulsowało żółte migowe, które robiło swoją robotę, ale przez ten czas dostawaliśmy sporo skarg od mieszkańców – przyznał Krajczyński.
Skargi napływały nie tylko od pieszych, ale też od kierowców z bocznych ulic, którzy mieli problem z wjazdem na ruchliwą drogę krajową nr 22. – Dominujący strumień pojazdów z mostu Lubuskiego zdominował sytuację na rondzie. Kierowcy wyjeżdżający z ulicy Warszawskiej, od strony Czechowa, mieli wtedy naprawdę trudno – tłumaczy miejski inżynier ruchu.
Miasto rozważa dodatkowy pas i zmiany w oznakowaniu
Z wypowiedzi Krajczyńskiego wynika, że ratusz nie planuje wyłączenia świateł, ale rozważa inne rozwiązania. – Zbieramy dane, koszty ewentualnych zmian, rozmawiamy z producentami sterowników do sygnalizacji. Rozważamy też zmiany w oznakowaniu poziomym, by wyodrębnić dodatkowy pas ruchu. Są rezerwy, żeby to poprawić – mówi Krajczyński.
Chodzi przede wszystkim o relację z mostu Lubuskiego w górę w kierunku ulicy Podmiejskiej. To tam, według miejskich obserwacji, powstają największe zatory.
Kamery RedLight nie są pomysłem miasta
Od 1 października na rondzie działa system RedLight, który rejestruje przejazdy na czerwonym świetle. Kierowcy, którzy po zmianie światła nie zatrzymają się przed linią zatrzymania, muszą liczyć się z mandatem w wysokości 500 zł i 15 punktami karnymi.
W rozmowie Rafał Krajczyński wyjaśnił, że montaż systemu nie był inicjatywą miasta. – To nie my zabiegaliśmy o instalację tych kamer. To projekt przygotowany przez Komendę Główną Policji, Generalnego Inspektora Transportu Drogowego i Politechnikę Gdańską. Rondo Santockie zakwalifikowało się do programu – tłumaczy.
Według miejskiego inżyniera kamery rejestrują tylko ewidentne przypadki łamania przepisów. – Ten system wykrywa perfidne przejazdy na czerwonym świetle, a nie drobne błędy kierowców. Często chodzi o sytuacje, gdy kierowca ma zielone, ale skręcając w lewo nie ustępuje pierwszeństwa jadącym z naprzeciwka – wyjaśnia Krajczyński.
Co dalej z ruchem na rondzie Santockim?
Z wypowiedzi miejskiego inżyniera wynika, że miasto będzie obserwować sytuację i analizować zebrane dane. Zmiany w oznakowaniu lub dodatkowy pas mogą być wprowadzone w przyszłości, jeśli poprawią przepustowość skrzyżowania. Wyłączenie świateł – na ten moment – nie jest jednak rozważane.
– Nie odnotowaliśmy dużego spadku bezpieczeństwa, gdy światła były wyłączone, ale sygnalizacja jest tam potrzebna. Teraz trzeba znaleźć kompromis między bezpieczeństwem a płynnością ruchu – podsumował Rafał Krajczyński.