Gorzów: Nie pływasz? Nie przejdziesz. Skrzyżowanie tonie, a urzędnicy rozkładają ręce. Modernizacji nie będzie
Pada deszcz? Lepiej zostać w domu
Zalewane skrzyżowanie w samym centrum miasta to od lat zmora pieszych i kierowców. Choć przeszło niedawno remont, to niemal każda większa ulewa zmienia je w pułapkę nie do pokonania. Woda zbiera się tam w takiej ilości, że całkowicie przykrywa jezdnię i chodniki. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce pod koniec lipca. Skrzyżowanie ponownie utonęło w wodzie. Piesi zmuszeni byli przedzierać się przez zalane ulice, a kierowcy gubili tablice rejestracyjne i nie byli w stanie bezpiecznie pokonać odcinka.
- Skrzyżowanie po niemal każdych intensywniejszych opadach deszczu, ale nie zawsze mających charakter ponadnormatywny, jest całkowicie zalewane. To znacznie utrudnia, a niekiedy uniemożliwia przejazd. Zdarza się, że poziom wody sięga tutaj do kolan pieszych. Problem ten stanowi nie tylko poważne utrudnienie komunikacyjne i uciążliwość w codziennym poruszaniu się po mieście, ale przede wszystkim realne zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników ruchu drogowego - napisał w interpelacji do władz miasta radny Roman Sondej.
Kto odpowiada za kałuże po kolana?
Radny zapytał też o stan miejskiej infrastruktury deszczowej oraz działania, które mogłyby trwale rozwiązać ten narastający problem. Chciał uzyskać jasną informację, czy podczas niedawnego remontu wspomnianego skrzyżowania wykonywano jakiekolwiek prace związane z modernizacją lub rozbudową kanalizacji deszczowej oraz systemów odwodnienia. Kolejne pytania dotyczyły przyczyn powtarzających się podtopień.
- Czy wynikają one z fizycznej niewydolności systemu, który nie jest w stanie przyjąć dużych ilości wody podczas gwałtownych opadów, a może to kwestia niedrożności, które prowadzą do zatorów i spiętrzeń wody? Jak często odbywa się przegląd i udrażnianie studzienek oraz kanałów w tym rejonie, kiedy przeprowadzono ostatnie takie prace i kto dokładnie jest za nie odpowiedzialny? - dopytywał Roman Sondej.
Jednak najważniejsze pytanie padło na końcu. Radny chciał wiedzieć, czy w ogóle planowane są jakiekolwiek działania, które mogłyby poprawić sytuację - na przykład modernizacja systemu odwodnienia, montaż nowych wpustów czy budowa zbiorników retencyjnych.
Przestarzały system i brak inwestycji
W odpowiedzi na zapytanie radnego magistrat przyznał wprost: system odwodnienia w tej części miasta działa na granicy swoich możliwości. Choć funkcjonuje tam sześć przepompowni wód opadowych, to przy gwałtownych opadach są one po prostu niewystarczające, aby uchronić newralgiczne miejsca przed zalaniem.
- Ciągły rozwój miasta, utwardzanie kolejnych dróg, parkingów, podłączanie kolejnych obiektów doprowadza do tego, że układ odprowadzenia wód opadowych jest na granicy wydajności. Szczególnie widoczne jest to w przypadku deszczu nawalnego lub długotrwałego deszczu, który momentami jest opadem ponadnormatywnym - czytamy w odpowiedzi miasta.
Skutek? Więcej wody trafia do już przeciążonej sieci kanalizacji deszczowej, która nie była projektowana na tak duże obciążenia. Ale problem podtopień istniał już wcześniej, to podczas niedawnego remontu tego skrzyżowania nie wykonano żadnej modernizacji kanalizacji deszczowej. Miasto ograniczyło się jedynie do regulacji istniejących wpustów oraz wymiany przykanalików łączących instalację z siecią kanalizacji deszczowej.
Nie ma zgłoszeń, nie ma problemu?
Choć wielu mieszkańców dokumentuje zalania zdjęciami i relacjami w mediach społecznościowych, miasto twierdzi, że nie odnotowało oficjalnych zgłoszeń dotyczących podtopień w tym rejonie. Magistrat podkreśla, że kontrola przepompowni odbywa się regularnie, a ich serwisowaniem zajmuje się zewnętrzna firma. Nie zmienia to jednak faktu, że system nie działa tak, jak powinien, a najbliższa perspektywa nie przynosi nadziei na zmiany.
Czy naprawdę nic się nie da zrobić?
Pytanie radnego o to, czy planowane są jakiekolwiek działania mające na celu trwałe rozwiązanie problemu, spotkało się z odpowiedzią przeczącą. Miasto nie ma w planach żadnych inwestycji takich jak rozbudowa, modernizacja, budowa dodatkowych zbiorników czy nawet dodanie nowych wpustów w obrębie skrzyżowania. Oznacza to jedno: zalewiska będą wracać. I to regularnie, bo Gorzów, jak wiele innych miast, doświadcza coraz częstszych i bardziej intensywnych opadów deszczu. A infrastruktura, często projektowana dekady temu, nie radzi sobie z nową rzeczywistością.