H&M wprowadza opłatę za zwrot towaru od zewnętrznych marek. Ekspert Inspekcji Handlowej wyjaśnia
Od 17 czerwca br. sieć H&M wprowadziła opłatę w wysokości 4,90 zł za każdy zwrot produktów kupionych online pochodzących od zewnętrznych marek (np. ARKET, & Other Stories, COS itd), jeśli zostanie on dokonany w punkcie odbioru. Firma dodatkową opłatę argumentuje koniecznością usprawnienia logistyki i zmniejszenia kosztów związanych z obsługą zwrotów. Poza tym sieć H&M skróciła termin zwrotu towarów objętych wyprzedażą. Dotychczas konsumenci mieli 30 dni, a teraz - tylko 14 dni. Nowe zasady dotyczą zarówno zakupów w sklepach stacjonarnych, jak i online.
Opłaty za zwrot towarów online pobierają też inne sieci. Zara za zwrot w punkcie odbioru kasuje 6,90 zł, a za pośrednictwem paczkomatu InPost - 9,90 zł. Z kolei w Reserved opłata za zwrot przez paczkomaty InPost wynosi 6,99 zł, a przez kuriera DPD - 9,99 zł.
Klienci podzieleni
Informacja o tym, że od 17 czerwca br. sieć H&M wprowadziła opłatę w wysokości 4,90 zł za każdy zwrot produktów kupionych online pochodzących od zewnętrznych marek oraz o skróceniu do 14 dni czasu na zwrot towarów z wyprzedaży, wywołała poruszenie na grupach zakupowych w mediach społecznościowych. „Coraz gorzej z tymi zwrotami wszędzie już...” - pisze pani Magdalena.
Pani Joanna dodaje: „Nie rozumiem tych dodatkowych opłat. Tylko chcą zarobić na klientach. Nie lubię wyrzucać pieniędzy w błoto. Zacznę kupować w sklepach stacjonarnych, bo tam zwrot jest jeszcze bezpłatny. Ciekawe tylko jak długo”.
Są też głosy popierające decyzję sieciówek. „ Opłata 4,90 zł jest ok. Może ludzie bardziej będą myśleć przy zamówieniach, a z drugiej strony to niewielka opłata - jakby samemu chciało się nadać jakąś większą paczkę to już kosztuje ok 20 zł” - przekonuje pani Magdalena.
„Uważacie, że 14 dni to jest za mało na zwrot? Wydaje mi się, że wystarczająco długo. Przychodzisz, przymierzasz, nie pasuje, zwracasz. 4,90 zł za zwrot czy to jest duża kwota? - pyta pani Małgorzata.
To dobra wola sprzedawcy
Luiza Chmielewska, naczelnik Wydziału Prawno-Organizacyjnego i Pozasądowego Rozwiązywania Sporów Konsumenckich w Wojewódzkim Inspektoracie Inspekcji Handlowej w Bydgoszczy, mówi, że działania sieci handlowych są zgodne z prawem. Ustawowy termin na zwrot towaru to 14 dni od daty otrzymania towaru. Zwrot nie musi być za darmo.
Sprzedawca zobowiązany jest zwrócić koszt najtańszej przesyłki do konsumenta, ale odesłania już nie. Czyli np. sklep oferuje dostawę A za 10 zł, dostawę B za 20 zł i dostawę C za 30 zł. Jeśli klientowi się śpieszyło i wybrał najdroższą i najszybszą metodę dostawy (C za 30 zł), ale potem się rozmyślił i rzecz odesłał, to i tak dostanie tylko zwrot najtańszej dostawy (A za 10 zł). Nie należy uwzględniać odbioru osobistego w sklepie (za 0 zł).
- Wszystko, co jest „ponad ustawę”, czyli dłuższy termin na zwrot, bezpłatny zwrot to wyłącznie dobra wola przedsiębiorcy - podsumowuje Luiza Chmielewska.
Trzeba pilnować terminu
Ekspert WIIH w Bydgoszczy przypomina, jak liczyć 14-dniowy termin na zwrot towaru (odstąpienia od umowy zawartej na odległość, np. przez internet). Jak się okazuje, wszystko zależy od charakteru transakcji. W przypadku umowy sprzedaży pojedynczego towaru termin należy liczyć od otrzymania towaru przez konsumenta lub osobę przez niego wskazaną. Np. zamówiliśmy w e-sklepie telewizor, który otrzymaliśmy 10 czerwca. Termin na odstąpienie od umowy upływa z końcem 24 czerwca.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku umowy sprzedaży obejmującej wiele towarów, które są dostarczane osobno, partiami lub w częściach. Początek 14-dniowego terminu jest liczony od otrzymania przez konsumenta ostatniego towaru, partii lub części. Np. zamówiliśmy w sklepie internetowym dekoder i telewizor. Przedsiębiorca od razu wysłał dekoder, który otrzymaliśmy 10 czerwca. Telewizor został doręczony osobną przesyłką po kolejnych 7 dniach, czyli 17 czerwca. Możemy złożyć oświadczenie o odstąpieniu od umowy na zakup obu produktów do końca 1 lipca.