Historia Phyllis Latour. Dostarczyła aliantom dane do D-Day
W maju 1944 roku młoda kobieta na rowerze przemierzała drogi okupowanej Normandii, sprzedając niemieckim żołnierzom mydło. Nikt z nich nie podejrzewał, że rozmawia z brytyjską agentką, która w swoich włosach ukrywa kody drukowane na jedwabiu. To historia Phyllis Latour, radiotelegrafistki SOE, która przez cztery miesiące przekazywała kluczowe informacje dla przygotowań do inwazji aliantów.
Afrykańskie dzieciństwo
Phyllis Latour urodziła się w kwietniu 1921 roku w Durbanie, choć różne źródła podają nieco odmienne lokalizacje jej narodzin w Południowej Afryce. Tragedia dotknęła jej rodzinę niemal od początku: ojciec Philippe, francuski lekarz, zginął w Belgijskim Kongu, gdy córka miała zaledwie trzy miesiące.
Po śmierci matki kilka lat później, osierocona Phyllis trafiła pod opiekę kuzyna ojca. Przeprowadziła się wtedy do afrykańskiego interioru, gdzie spędziła dzieciństwo wśród safari i surowych warunków kolonialnego życia.
Te wczesne lata ukształtowały jej niezwykłe umiejętności językowe. Swobodnie posługiwała się angielskim, francuskim, arabskim, a także lokalnymi językami jak suahili czy kikuju. Nikt wtedy nie przewidywał, że ta wielojęzyczność otworzy jej drogę do jednej z najniebezpieczniejszych służb wojennych.
Gdy skończyła szesnaście lat, rodzina wysłała ją do szkoły z internatem w Kenii. Tam spędziła następne lata, aż wiosną 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny, wyjechała do Europy ze swoimi opiekunami. Europa miała się stać teatrem jej przyszłych, ekstremalnych przygód.
Droga do tajnych służb
Po przyjeździe do Wielkiej Brytanii Phyllis wstąpiła do Kobiecej Pomocniczej Służby Lotniczej, gdzie pracowała jako mechanik lotniczy. Rutynowa praca w hangarach mogła trwać do końca wojny, gdyby nie jej znajomość francuskiego. Pewnego dnia zauważyła ją osoba rekrutująca dla tajemniczej organizacji.
Tak trafiła do Brytyjskiego Zarządu Operacji Specjalnych, nazywanego "sekretną armią Churchilla". Z warsztatów lotniczych przeszła do świata szpiegowskich operacji, gdzie każdy dzień mógł być ostatnim.
Do podjęcia tej decyzji skłoniła ją osobista tragedia. Jej matka chrzestna popełniła samobójstwo po traumatycznych przeżyciach w niemieckim więzieniu, a dziadek tej kobiety został rozstrzelany przez nazistów. Te wydarzenia pchnęły Phyllis do walki z okupantem.
1 listopada 1943 roku oficjalnie dołączyła do F-sekcji SOE, odpowiedzialnej za operacje we Francji. Rozpoczęło się intensywne przygotowanie: skoki spadochronowe, walka wręcz, obsługa broni i najważniejsza, obsługa sprzętu radiowego.
Instruktorzy początkowo nie byli nią zachwyceni. Uważali ją za upartą i niezdyscyplinowaną. Jednak z czasem dostrzegli w niej coś więcej, talent do szybkiego przyswajania nowych umiejętności i odwagę niezbędną do przetrwania za linią wroga.
W samym sercu okupacji
Noc z 30 kwietnia na 1 maja 1944 roku zmieniła życie Phyllis na zawsze. Samolot zrzucił ją nad Normandią, gdzie miała działać jako radiotelegrafistka pod pseudonimem "Genevieve". Wraz z Claude’em i Lise de Baissac tworzyła zespół operacyjny o kryptonimie "Scientist". Ich zadaniem było wspieranie przygotowań do planowanej inwazji sprzymierzonych.
Fizycznie Phyllis była idealna do tej roli. Niewielkiego wzrostu, wyglądała na nastolatkę, co w warunkach surowej niemieckiej kontroli stanowiło ogromną zaletę.
Przemierzała okolice na rowerze, oferując mydło żołnierzom Wehrmachtu. Niemcy traktowali ją jak niewinną handlarkę, nie podejrzewając, że rozmawiają z wrogiem. A przecież w jej układanych starannie włosach kryły się kody wydrukowane na jedwabiu, które umożliwiały jej pracę z radiostacją.
Życie w okupacji było ciągłym balansowaniem na granicy śmierci. Często podróżowała bez zmiany ubrania, ścigana przez Gestapo. Jeden z najbardziej dramatycznych momentów opisywała po latach z charakterystyczną dla siebie lakonicznością. Gdy niemieccy żołnierze weszli do pomieszczenia, w którym właśnie nadawała wiadomość, z zimną krwią wyłączyła sprzęt i oznajmiła, że jest śmiertelnie chora. Przerażeni możliwością zarażenia, żołnierze natychmiast opuścili pokój.
Cztery miesiące na linii ognia
Przez następne cztery miesiące Phyllis operowała w rejonie Caen, Vire, Champgeneteux i St. Mars. Jej działalność obejmowała nie tylko łączność radiową, ale też współpracę z lokalnymi grupami oporu.
Informacje, które przekazywała do Londynu, pozwalały aliantom precyzyjnie niszczyć strategiczne cele i dostarczać partyzantom broń oraz materiały wybuchowe. Jej raporty były na wagę złota dla planujących inwazję dowódców.
Operacja przebiegała pomyślnie do czasu lądowania w Normandii. Wtedy los postawił przed nią kolejne wyzwanie. Żołnierze amerykańscy zatrzymali ją, podejrzewając o współpracę z nieprzyjacielem. Jej młody wygląd i znajomość niemieckiego budziły ich nieufność.
Uratowało ją jednak rozpoznanie przez innych agentów SOE. Po wyjaśnieniu tożsamości mogła wrócić do Anglii, kończąc jedną z najbardziej ryzykownych misji wojny.
Życie z tajemnicą
Po powrocie do Wielkiej Brytanii Phyllis otrzymała najwyższe odznaczenia. Brytyjski Order Imperium Brytyjskiego i francuska Legia Honorowa w klasie Oficera były uznaniem za jej wkład w wyzwolenie Francji. Jednak te ceremonie nie zmieniły jej podejścia do przeszłości. Przez dziesięciolecia nie opowiadała nawet najbliższej rodzinie o swojej wojennej misji. Dyskrecja stała się jej drugą naturą.
Po wojnie przeniosła się na drugi koniec świata, do Nowej Zelandii. Tam żyła pod nazwiskiem Pippa Doyle, prowadząc spokojne, przeciętne życie. Nikt z sąsiadów nie wiedział, że mieszka obok byłej agentki, która oszukiwała Gestapo i wspierała operację Overlord. Jej sekrety poznał świat dopiero po otwarciu brytyjskich archiwów i pracach współczesnych historyków.
W październiku 2023 roku Phyllis Latour zmarła w Auckland w wieku 102 lat. Była ostatnią z trzydziestu dziewięciu kobiet SOE, które służyły na terytorium okupowanej Francji.