Jak górali wyrzucano z Tatr. "Była nagonka na nas". TPN przypomni trudne czasy w rocznicę swojego powstania
Tatry - przestrzeń ślebodnego życia
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu Tatry były centrum życia górali. Stanowiły przestrzeń - jak to wspominali - ślebodnego, wolnego życia, miejsce hodowli i wypasu owiec oraz bydła.
- Za czasów I Rzeczypospolitej lasy tatrzańskie należały do Skarbu Państwa. Natomiast hale, czyli to, co jest powyżej górnej granicy lasu, były własnością chłopską. To ok. 50 proc. całej powierzchni Tatr. Ta własność pochodziła z nadań królów polskich, którzy sołtysom zakładającym wsie podhalańskie jako dodatkową korzyść przekazywali we własność tereny w górach - mówił "Gazecie Krakowskiej" Piotr Bąk, były starosta tatrzański.
Z czasem tereny te dziedziczyli potomkowie, a udziałami w halach handlowano. W efekcie niektóre hale miały nawet kilkuset współwłaścicieli.
Wywłaszczenia - cień na historii TPN
Tatrzański Park Narodowy powstał formalnie 1 stycznia 1955 roku. Choć jego idea - ochrony przyrody przy poszanowaniu własności - była formułowana już w okresie międzywojennym, to realizacja w czasach PRL wypaczyła te założenia. W latach 1960-1980 doszło do przymusowych wywłaszczeń na obszarze 12 081 hektarów, które objęły ponad 6000 osób.
- Część ludzi w ramach protestu nie przyjęła pieniędzy oferowanych za wywłaszczone tereny. Pieniądze te trafiły do depozytu sądowego, a następnie po 10 latach przepadły - wyjaśnia Piotr Bąk.
Wraz z ziemią z Tatr wyrzucono owce. Zakaz wypasu sprawił, że bacowie z Podhala przenieśli się w Bieszczady. Tym samym Tatry, które przez wieki były przestrzenią gospodarowania dla góralskiej społeczności, stały się niedostępnym rezerwatem.
Stowarzyszenie wywłaszczonych - głos sprzeciwu
W latach 90. XX wieku sprawa wróciła. Nie żyjąca już Zofia Bigos-Stachoń, znana góralka z Głodówki w gminie Bukowina Tatrzańska, powołała do życia Stowarzyszenie Właścicieli i Współwłaścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach. Przez lata organizacja walczyła o zwrot ziemi lub godne odszkodowania.
- Ziemia ma być chłopska. A jak już będzie w chłopskich rękach, będziemy rozmawiać z Tatrzańskim Parkiem Narodowym, co z nią zrobić. Chcielibyśmy zawiązać wspólnotę właścicieli, zupełnie tak jak to zrobiono w Witowie i pozostać w granicach parku - mówiła przed laty Zofia Bigosowa w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej".
Jej stowarzyszenie zebrało dawnych współwłaścicieli terenów w górach. Ci z pomocą różnych kancelarii prawnych próbowali odzyskać swoje dawne grunty. W starostwie tatrzańskim zalegały setki wniosków - niektóre składane przez trzecie pokolenie właścicieli.
- Gdy w 2014 roku przejąłem stanowisko starosty tatrzańskiego, takich wniosków w starostwie było kilkaset - wspominał Piotr Bąk.
Górale z kolei chcieli odzyskać większość hal i polan od tych najsłynniejszych jak Hala Gąsienicowa, Goryczkowa, Pięć Stawów, Morskie Oko, Rusinowa, Pańszczyca, Kondratowa, Kalatówki, Olczyska, Kopieniec i wiele innych. Próbowano także odzyskać działki pod parkingiem na Palenicy Białczańskiej, z którego każdego roku TPN zarabia setki tysięcy złotych, a który nie służy bezpośrednio ochronie przyrody.
Nadzieje związane z PKL
W 2011 roku pojawiła się nadzieja związana z prywatyzacją Polskich Kolei Linowych - właściciela kolei linowej na Kasprowy Wierch i wyciągów narciarskich w dolinach Gąsienicowej i Goryczkowej. Górale argumentowali, że skoro wywłaszczenia były dokonywane pod obiekty mające służyć narodowi, to sprzedaż PKL prywatnemu inwestorowi łamie ten cel.
- Dlaczego prywatny inwestor ma zarabiać miliony na naszych gruntach? Czy to sprawiedliwe? -pytał wówczas Wiktor Łukaszczyk z Murzasichla, którego rodzina była właścicielem 20 hektarów na Hali Goryczkowej. PKL bowiem w dolinach Goryczkowej i Gąsienicowej, których nie jest właścicielem, organizuje zimą trasy narciarskie.
- Będzie cała seria naszych pozwów do sądów. Prawnicy przygotowują zbiorowy pozew o zwrot gruntów na Hali Goryczkowej - zapowiadała wtedy Zofia Bigosowa.
PKL sprywatyzowano, a potem - w ramach akcji repolonizacji - spółka została odkupiona przez Polski Fundusz Rozwoju, który do dziś jest właścicielem spółki. Sprawa podwójnej transakcji PKL nie przyniosła góralom żadnego postępu.
- Gdy w latach 60-tych nas wywłaszczano, podawano powód utworzenia parku narodowego, ochrony tatrzańskiej przyrody. Jednak już w 1968 roku rozpoczęto budowę infrastruktury narciarskiej. Już wtedy cel wywłaszczeń został złamany - mówiła Zofia Bigosowa "Gazecie Krakowskiej".
- Państwo powinno nam zapłacić godnie - dodał wówczas w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Józef Grulok, który nigdy nie przyjął pieniędzy za swoją ziemię.
Palono szałasy. To była nagonka na górali
Dziś górale wracają na dawne polany i doliny - by wspominać. Co roku spotykają się na polanie pod Kopieńcem, czy w Dolinie Jaworzynki gdzie odprawiana jest msza święta za zmarłych gazdów.
- Spotykają się rodziny tych, co tu mieli własności, paśli owce i krowy. Od lat biorą w tym spotkaniu udział górale z różnych zakątków Podhala, bo to także i spotkanie rodzinne - mówił na jednym ze spotkań Andrzej Skupień z Poronina, obecny starota tatrzański.
- To były piękne czasy. Nie było żadnych wygód, ale było wspaniale - wspominał kiedyś Jasiek Rzadkosz Stasinda z Majerczykówki, który wypasał owce pod Kopieńcem. - Tu było życie, była muzyka, śpiew. Chłopaki z Cyrhli przychodzili ku dziewczynom. Potem, gdy owce już nie mogły tu być wypasane, park zaczął zalesiać ten teren. Strasznie źle zrobił - mówił.
Stanisław Skupień, który dziś pracuje w TPN, jako chłopiec wypasał owce z babką pod Kopieńcem.
- Ostatni raz paśliśmy tam w 1970, rok wcześniej przyszła decyzja o wywłaszczeniu. Paśliśmy też w Dolinie Olczyskiej, gdzie rodzice mieli polany. Do czasu, gdy nam spalili tam szałas - wspominał. - Była wtedy nagonka na górali. Mówiono, że jak owce znikną, przyroda odżyje. A dziś sami przyznają, że dobrze, gdy owce się pasą. Ale tego, jak nas potraktowano, nie da się zapomnieć - mówił "Gazecie Krakowskiej".
Koniec góralskiej walki
W 2021 roku Zofia Bigosowa zmarła w wieku 83 lat. Powołane przez nią i ok. 70 innych ludzi stowarzyszenie przestało właściwie funkcjonować.
W 2024 roku Stowarzyszenie zostało rozwiązane. Jego członkowie stracili wiarę w możliwość odzyskania hal i polan. Nowelizacja Kodeksu Postępowania Administracyjnego zamknęła drogę do zwrotu ziem. - Nie ma już szans na zwrot - mówił wówczas Piotr Bąk "Gazecie Krakowskiej".
Dla wielu górali to był koniec marzeń o rekompensacie, czy zwrocie ojcowizny.
Wystawa jako głos pamięci
Wystawa "To nom jesce w dusy gro" ma być nie tylko przypomnieniem historii, ale także próbą zrozumienia dawnego góralskiego świata. Jej autorzy - Piotr Bąk i Agnieszka Gąsienica-Giewont - pokazują proces tworzenia TPN w realiach PRL z perspektywy historycznej, administracyjnej i społecznej.
- Zrozumienie dawnego, utraconego góralskiego świata może stać się mostem łączącym przeszłość z teraźniejszością i pozwoli budować lepsze relacje góralskiej społeczności z Tatrzańskim Parkiem Narodowym - czytamy w zapowiedzi wystawy na stronie TPN
Tatry są dziś wspólnym dobrem - chronionym, odwiedzanym przez miliony turystów. Ale ich historia to także opowieść o ludziach, którzy zostali z nich wypchnięci. Wystawa w Kuźnicach przypomina, że za pięknem przyrody kryją się ludzkie losy, często bolesne i zapomniane.