Jak polski biegacz, Jan Staniszewski cudem przeżył wojnę?
„Bandyta z Warszawy”
Przed 1939 należał do sportowej elity. Jego styl, regularność kroku, wyczucie tempa i imponująca wytrzymałość czyniły z niego zawodnika, który potrafił zwyciężać nawet z bardziej utytułowanymi rywalami. Na bieżni był nieustępliwy i waleczny. W życiu prywatnym, odwrotnie: cichy i powściągliwy. Wojna przerwała jego karierę, a wraz z nią życie, które znał. Głód, strach i codzienność okupowanej Warszawy były dlań nowym wyzwaniem, w którym trzeba było przetrwać. W sierpniu 1943 roku, wyczerpany i głodny, wyruszył na rowerze poza miasto. Szukał jedzenia, jak wielu innych. Zaryzykował więcej, niż mógł przypuszczać.
Wieś Sady w powiecie opoczyńskim tego dnia była miejscem niemieckiej pacyfikacji. W odwecie za zastrzelenie żandarma przez partyzantów wszyscy obecni mężczyźni zostali uznani za winnych. Wśród nich znalazł się i on, dawny mistrz bieżni, teraz przypadkowy świadek. Związano mu ręce, załadowano na ciężarówkę. Uznany za “bandytę z Warszawy”, nie miał złudzeń, że przeżyje. Żołnierze niemieccy w trakcie zatrzymania rozmawiali obojętnie. Jeden z nich spoglądał na skórzaną kurtkę Janka. Dotykał jej z uznaniem. W końcu zdecydował, że będzie jego. Gest ręki w stronę broni nie pozostawiał wątpliwości. To będzie jego łup.
Bohater Kowalski
Samochód ruszył w nieznane. Po kilkudziesięciu kilometrach kolumna zatrzymała się przy majątku Smogorzów, gdzie oficer chciał odwiedzić znajomego komisarza. Ten nieistotny szczegół zaważył o wszystkim. Wójt pobliskiej gminy, człowiek o nazwisku Kowalski, usłyszał o zatrzymaniu znanego lekkoatlety. Znał jego nazwisko z przedwojennych gazet, bo chętnie je czytał. Ryzykował wiele, by dotrzeć do miejsca postoju żandarmów. Na miejscu próbował interweniować. Prosił o łaskę, tłumaczył, że Staniszewski nie jest żadnym partyzantem, że to sportowiec, który przypadkiem znalazł się w niewłaściwym miejscu.
Najpierw usłyszał odmowę. Niemiecki inspektor Walkofen nie chciał słuchać. Dopiero kolejne nalegania wójta sprawiły, że przekonał towarzyszącego mu oficera do wstrzymania egzekucji. Skazańca przewieziono do Wolanowa i zamknięto w areszcie. Tam siedział przez trzy dni. Bez wody i jedzenia, czekając na nieuchronne.
Wójt nie odpuszczał. Rozmawiał z Niemcami, powoływał się na nazwisko i dawną sławę sportowca. W końcu uzyskał zgodę na przesłuchanie. Staniszewskiego nie bito, choć traktowano z pogardą. Pytano o kolegów, o broń, o konspirację. Nie przyznał się do niczego. Gdy zapadł zmierzch, strażnik otworzył drzwi celi i wypuścił go wolno. I rozpoczął, prawdopodobnie, najważniejszy bieg w życiu.
Nie oglądał się za siebie. Parł przed siebie, jakby instynktownie. Po latach mówił, że w dwie godziny pokonał chyba dwadzieścia trzy kilometry. Czuł nie tyle wysiłek, co strach.
Po wojnie wrócił do sportu. Mimo wojennych przeżyć, fizycznego wyniszczenia i przerw w treningach, odzyskał formę. Miał 32 lata. Wciąż imponował ambicją i pracowitością, jakby chciał nadrobić utracony czas. Dla młodszych zawodników był wzorem wytrwałości. Dowodem, że nawet po ciężkich latach można wrócić do biegania.
Co się z nim dzieje?
Pamiętano o nim nie tylko w Polsce. Dziennikarz Stefan Sieniarski w 1953 roku, na łamach “Sportu”, przytoczył historię z lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Oslo, tych pierwszych po wojnie, z 1946. Do grupy polskich redaktorów podszedł ich szwedzki kolega. Z zaciekawieniem zapytał:
Rzecz jasna chodziło o Staniszewskiego. Nie byłoby w tym pytaniu nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna zadał je w trakcie biegu eliminacyjnego na 800 metrów, w którym… Jan uczestniczył i zajął ostatnie miejsce. Sieniarski dopisał jeszcze:
“Jasio po prostu się zarżnął. Myślał, że nie było lat wojny. I pobiegł 400 m razem z czołówką w około 52 sekundy (najlepszy wynik Staniszewskiego w 1946 r. przed mistrzostwami był 53 sek.)
Drugie okrążenie odbywał nasz mistrz “na piechotę”.
Jan Staniszewski, krótka biografia
Jan Staniszewski urodził się w 1913 roku w Świsłoczy, obecnie Białoruś. Był jednym z najwybitniejszych polskich średniodystansowców okresu międzywojennego. Startował w barwach Syreny Warszawa, reprezentował Polskę na mistrzostwach Europy w 1938 roku, gdzie zajął szóste miejsce w biegu na 1500 metrów. Był wielokrotnym mistrzem kraju: zarówno na 800, jak i 1500 metrów oraz halowym czempionem Polski. W 1939 roku został wicemistrzem Anglii w biegu na milę, a jego nazwisko pojawiało się obok najlepszych biegaczy kontynentu.
Po wojnie, w latach czterdziestych, powrócił do rywalizacji. Jeszcze w 1945 roku zdobywał tytuły mistrza Polski. Rok później uzyskał wynik 2:00,7 na 800 metrów, rezultat imponujący jak na powojenne realia. Do lat 50. pracował jako trener, ale postanowił odejść od sportu.
Zmarł w 1994 roku w Warszawie, mając 81 lat. Został pochowany na cmentarzu Wawrzyszewskim.
Źródła:
- “Kurier Sportowy”, nr 9/1945 s. 4.
- “Sport”, nr 104/1953