Jednak popatrz w górę. Komentuje Alicja Polewska
Jak pisał mistrz Młynarski: darujemy sobie ogrom win. Jeśli zapamiętamy się, powywalamy z FB znajomych, którzy wybrali inaczej niż my, będziemy oczekiwać samobiczowania drugiej strony - to nic się nie zmieni. Ba, będziemy brnąć w jeszcze głębszy podział.
Po co?
Lepiej cieszyć się tym, że znowu Iga gra na swoim mistrzowskim poziomie (choć nie zdobyła Paryża), a drugi Polak poleci w Kosmos. Mało? Nie! Dużo. To prawdziwy sukces, a nie propagandowe pompowanie balonika samozadowolenia. Dr Sławosz Uznański – Wiśniewski (swoją droga – szacunek za dodanie do swojego także nazwiska żony) nie poleci tam po to, żebyśmy mogli prężyć muskuły, ale żeby wykonać kawał naukowej roboty, eksperymenty i badania, a przywieźć doświadczenie i doznania nie do przecenienia. Może dzięki jego przygodzie kilku młodych ludzi zdecyduje się studiować fizykę? I zamiast toczyć jałowe spory - coś odkryje. Przekonanie, że świat już osiągnął maksimum i wszystko już było - ogranicza.
Pamiętacie, kiedy z uśmiechem pobłażania słuchaliśmy Lecha Wałęsy, który mówił o drugiej Japonii w Polsce? No trochę czasu do zabrało, bo 45 lat, ale wspólnym wysiłkiem, pracą i determinacją - mamy to! Wskaźnik PKB na głowę z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej jest już bardzo zbliżony do tego Kraju Kwitnącej Wiśni. Jasne, że tajemniczego PKB nie włożymy do garnka, tak samo jak budowanych dróg, sieci wodociągów czy nowych domów (tak, wiem, że kredyty nadal są za drogie). Zupę gotujemy z tego, na co pozwala nam pensja i emerytura, ale w konsekwencji - one są pochodną właśnie tych trzech literek.
W filmie sprzed kilku lat, „Don’t look up” (Nie patrz w górę) władza robiła wszystko, by wyborcy (czasami niebezpiecznie blisko im do wyznawców) nie zauważyli, że za chwilę zwali się na głowę wszystkich kometa.
Zadrzyjmy głowy, we wtorek Polak znów będzie tam, u góry.