Kociewie: Wilczyca Minka nie żyje. Podejrzewają, że zabił ją myśliwy
Ostatnia droga przy myśliwskich ambonach
Z Minką od kilku dni nie ma kontaktu. A mówiąc dokładniej - obroża telemetryczna, którą nosiła na szyi, przestała wysyłać dane o jej przemieszczaniu. Nie rejestrują jej leśne fotopułapki ustawione w lasach nadleśnictw Osie i Lubichowo, na których było ją widać z całą rodziną. Na nagraniach pozostał jedynie jej partner - samiec o imieniu - Krótki Ogon z młodymi, wyraźnie zdezorientowany i niespokojny... Minka i Krótki Ogon stworzyli rodzinę, a w maju wilczyca została matką.
- Dzięki połączeniu telemetrii i fotopułapek mogliśmy śledzić opiekę wilczych rodziców nad szczeniętami i kolejne etapy dorastania młodych wilczków. Niestety, wszystko wskazuje na to, iż wilcza rodzina została rozbita - mówią naukowcy z Katedry Ekologii i Zoologii Kręgowców
Wydział Biologii Uniwersytetu Gdańskiego, którzy śledzili losy rodziny.
Ciało Minki przepadło bez śladu. Wilczyca zginęła najprawdopodobniej między godz. 19:00 a 1:00 w nocy. Jej ostatnia droga wiodła przez łąki i lasy pełne myśliwskich ambon. Prawdopodobne miejsce śmierci Minki znajduje się na obszarze obwodu łowieckiego administrowanego przez Koło Łowieckie "Łoś" ze Skórcza, gdzie kilka lat temu także znaleziono zastrzelonego wilka, niestety wówczas sprawa została szybko umorzona...
Naukowcy podejrzewają, że wilczyca została zastrzelona przez myśliwego, a nadajnik z jej szyi został zniszczony.
- Używane przez nas obroże mają niezależne, zasilane oddzielnymi bateriami moduły GPS-GSM i radiowy, ich jednoczesna awaria jest w zasadzie niemożliwa, co oznacza, że obroża Minki musiała zostać zniszczona - argumentują naukowcy. - Nagłe zniknięcie Minki i jej obroży musi więc oznaczać, że wilk został skłusowany, a obroża celowo zniszczona w krótkim czasie po zabiciu zwierzęcia.
Jak przypomina Stowarzyszenie dla Natury "Wilk", Minka jest już dziesiątym wilkiem, którego śmierć naukowcy potwierdzili dzięki obrożom telemetrycznym i fotopułapkom. Wcześniej w podobnych okolicznościach zginęły m.in. Lego z Borów Tucholskich, Klincz z Kaszub i Halna z Karpat. To aż jedna trzecia wszystkich wilków monitorowanych przy użyciu telemetrii w Polsce.
To pokazuje ogromną skalę tego podłego procederu, nieskuteczność policji i wymiaru sprawiedliwości oraz bezczelność sprawców, którzy drwią sobie z prawa - napisano w mediach społecznościowych Stowarzyszenia dla Natury "Wilk".
Wilka zabił myśliwy
Przed starogardzkim sądem toczy się sprawa zabójstwa wilka Lego, o które jest oskarżony łowczy Koła Łowieckiego "Cyranka" w Starogardzie Gdańskim. Myśliwy tłumaczył się, że podczas polowania pomylił wilka z lisem...
Lego po raz pierwszy został ojcem i wychowywał szczeniaki. To była wielka tragedia dla wilczej rodziny, gdzie więzy są wyjątkowo silne. Młodzi, wilczy rodzice wspólnie polowali, wychowywali potomstwo. Jego rola w rodzinie była kluczowa. Sytuacja samicy po śmierci Lego stała się dramatyczna...
Choć wilk jest gatunkiem chronionym, co roku wiele tych zwierząt jest nielegalnie zabijanych. Czasami giną przypadkowo, wpadając we wnyki zastawione na dzikie zwierzęta kopytne, często jednak są zabijane celowo. Co roku odstrzału z broni - także myśliwskiej ginie około 140 wilków.
To zaledwie dwie sprawy z ostatniego czasu, ale pokazują, że ochrona wilków w Polsce jest w dużej mierze pozorna, a problem nielegalnych polowań pozostaje wciąż nierozwiązany.
- Z pracy badaczy z Instytutu Badania Ssaków PAN wynika, że rocznie jest zabijanych co najmniej 147 wilków. Jest to jednak prawdopodobnie liczba zaniżona. Wykrywalność jest śladowa. Kary są symboliczne lub w ogóle umarzane, bo przecież to tylko "pomyłki" z lisem czy dzikiem. W ostatnich 20 latach wykryto zaledwie kilku sprawców. Wszyscy wykryci sprawcy, oprócz jednego, byli myśliwymi - komentuje sprawę Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, specjalista od zachowania i dobrostanu zwierząt.