Kolejny tydzień strajku w Jeremiasie. Poszli przed urząd miasta
W tym artykule:
Piąty tydzień strajku w Jeremias. Końca nie widać?
Strajk w gnieźnieńskiej fabryce kominów Jeremias, który rozpoczął się 3 czerwca, poprzedziły spór zbiorowy i referendum strajkowe. Pracownicy domagają się m.in. 800 zł podwyżki, zmian w sposobie rozliczania nadgodzin, korekty wskaźników produkcyjnych oraz dłuższych przerw w pracy.
Legalność strajku została potwierdzona przez minister pracy Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk – zarówno publicznie, jak i na podstawie analizy przeprowadzonej przez resort. Podczas wizyty w Gnieźnie spotkała się z przedstawicielami zarządu firmy, w tym z dyrektorką działu kadr K.R. Wobec niej Państwowa Inspekcja Pracy skierowała do sądu wniosek o ukaranie za bezprawne zwolnienie dwóch działaczy związkowych.
Zarząd Jeremiasa nie uznaje jednak sporu zbiorowego i złożył do sądu pozew o uznanie go za nielegalny. Podważa również ważność przeprowadzonego referendum, sugerując możliwość fałszerstwa – także w tej sprawie toczy się postępowanie sądowe.
Postulaty pracowników zmieniły się w trzecim tygodniu strajku. Związek Inicjatywa Pracownicza wysłał do zarządu zaktualizowaną propozycje porozumienia: 650 złotych oraz 20 minut przerwy. Przedstawiciele związku twierdzą, ze nie dostali żadnej odpowiedzi, zaś rzecznik spółki, Grzegorz Indulski pisze w oświadczeniu, że zarząd zgodził się na przerwę wydłużoną do 20 minut, ale rejestrowaną. Z tej propozycji nie skorzystał związek.
- Jeśli chodzi o kwotę wynagrodzenia, to zarząd firmy zwracał się o wyjaśnienie propozycji. Przypominam, że związki rozpoczęły protest domagając się 800 zł. W międzyczasie firma przyznała przecież podwyżki 300 zł oraz dodatkowy bonus w postaci 200 zł, co razem już daje 500 zl. Teraz związki oczekują kolejnego 650 zł, co w sumie razem dałoby kwotę 1150, chociaż pierwotnie domagano się 800 zł
- dodał w oświadczeniu. IP z kolei wyjaśnia: chodzi nam o podwyżkę, a nie jednorazowe świadczenie.
Jeremias: drugi zwolniony związkowiec przywrócony do pracy. Z klauzulą natychmiastowej wykonalności
Pod koniec czerwca sąd pracy wydał nakaz dalszego zatrudniania Dariusza Modrzejewskiego, związkowca-lakiernika, który dyscyplinarnie został zwolniony kilka miesięcy temu. Podobny los spotkał nieco później Mariusza Piotrowskiego i jego także sąd nakazem przywrócił do pracy. Zakład jednak zwolnił go ze świadczenia pracy, co związek uważa za niezgodne z prawem. W przypadku Dariusza jednak sąd poszedł o krok dalej: za każdy dzień naruszenia obowiązku przywrócenia do pracy firma otrzymała nakaz zapłaty pracownikowi 300 zł kary. Postanowienie ma klauzulę natychmiastowej wykonalności.
Także pod koniec czerwca 31 pracowników, którzy strajkowali w pierwszych tygodniach na terenie firmy wysłało jednemu z managerów wezwania do zapłaty. Twierdzą, że byli przetrzymywani w jednym z pomieszczeń przez ok. 2 godziny. Ich roszczenia wynoszą w każdym przypadku 2 tys. zł. Co na to Jeremias?
- Wezwania o zapłatę kierowane do jednego z menadżerów firmy uważamy jako oczywiście niezasadne, bez jakichkolwiek podstaw faktycznych i prawnych. Jest to w rozumieniu zarządu Jeremias kolejna próba wywierania nacisków przez Związek Zawodowy organizujący nielegalny strajk angażujący zdecydowaną mniejszość załogi firmy. (…) Nikt z pracowników nie został pozbawiony wolności. Nikt nie był też zmuszany do przebywania na terenie zakładu pracy. Każdy z pracowników miał możliwość opuszczenia zakładu pracy w dowolnym momencie, jeżeli tylko podjąłby taką decyzję
- napisał Indulski, dodając, że jedynym ograniczeniem były „zmodyfikowane zasady przemieszczania się po terenie zakładu”, które miały na celu „zapewnienie bezpieczeństwa zakładu”.
Dlaczego nie ma porozumienia w Jeremiasie? Związkowcy: chcemy się dogadać. Jeremias: chcemy się dogadać, ale nie z Mariuszem
Sesja rady miasta w połowie czerwca dała nadzieje na nawiązanie nici porozumienia. Osbyło się spotkanie z Mariuszem Piotrowskim, w którym uczestniczył prezydent miasta. Rzecznik spółki podaje, że miało odbyć się też spotkanie prezydenta z Marcinem Mrozem, zarządzającym zakładem. Nie doszło jednak jeszcze do mediacji między stronami. Przypomnijmy, że M. Mróz podczas sesji rady miasta nie podał ręki Piotrowskiemu, powiedział, że „nie widzi możliwości porozumienia się” i nie chce rozmawiać z przewodniczącym związku. Chce rozmawiać z innymi związkowcami i przedstawicielami załogi niestrajkującej. Czy to możliwe? Bartosz Kurzyca z IP mówi: nie.
- W ramach ustawy o sporach zbiorowych, art 2, związek zawodowy jest reprezentacją pracowników w sporach zbiorowych. Tak to daje nam w ogóle możliwość prawa do strajku I chroni nas tak (…) Zarząd uznał przy pierwszych reagowaniach, że że tak uznaje w pełni spór zbiorowy za istnienie, potem zatrudnił firmę, kancelarię prawną skrajnych prawników słynącą ze zwalczania związków zawodowych, która poradziła: możemy po prostu przestać uznawać spór zbiorowy za zaistniały i próbować delegalizować spór, po co? Żeby zastraszać pracowników, żeby bali się. Zwykły człowiek gzy słyszy, że robi coś nielegalnego, to się po prostu boi. Tak więc to jest kampania, zastraszanie, utrudniania, formalnie rzecz biorąc utrudniania sporo zbiorowego utrudniania działalności związkowej
- podał członek IP, dodając, ze nie jest możliwe, aby przewodniczący związku zawodowego, który rozpoczął spór zbiorowy nie brał udziału w rozmowach z zarządem. Jego zdaniem „reprezentacja” pracowników strajkujących też nie może brać udziału w takich rozmowach, ponieważ formalnie to nie oni rozpoczęli strajk i nie są reprezentacją zakładu w sensie formalnym - nie tworzą zawodowego związku.
Strajkujący 1 lipca przeszli grupą przed urząd miasta Gniezna, gdzie nawoływali do pomocy w mediacjach, które – ich zdaniem – przeciągają się. Choć nie zastali M. Powałowskiego, odbyli rozmowę z Anną Dzionek, szefową biura prezydenta oraz sekretarzem miasta, Tomaszem Gadzińskim. Jak mówią, podczas rozmowy, zapewniono ich, że pierwsze rozmowy rozpoczną się w ciągu kilku dni.
Strajkujący podkreślają: będziemy strajkować do skutku.
Kolejny tydzień strajku w Jeremiasie. Strajkujący poszli przed urząd miasta, zarząd: strajk jest nielegalny i nikogo nie więziono