Koszalin: Pogorzelcy z ulicy Moniuszki powoli dochodzą do siebie
- Mam nadzieję, że do świąt Bożego Narodzenia już wrócimy do domu - pakuje to, co uda się jeszcze uratować, pan Remigiusz Piotr Nowak, jeden z wielu poszkodowanych w tym pożarze. Rozmawiamy z nim w czwartek w południe w jego mieszkaniu, które znajduje się tuż nad lokalem, w którym pożar wybuchł. Minęło już blisko 20 dni od tamtych chwil. Nowak był ewakuowany wraz ze swoją 80-letnią mamą i 14-letnią córeczką. Mieszkanie pana Remigiusza jest zrujnowane. Wszystko nadaje się do wymiany lub naprawy. Zapach spalenizny wciąż jest intensywny.
Ta tragedia wydarzyła się wieczorem 30 września. Pożar wybuchł po godzinie 19. Paliło się mieszkanie na II piętrze budynku. Na miejsce wysłano sześć zastępów straży pożarnej, w tym dwie specjalistyczne drabiny. Spłonęło doszczętnie 55-metrowe mieszkanie, z którego ewakuowane zostały dwie osoby - mężczyzna i jego żona. Niestety, kobieta zmarła. Z mieszkania powyżej płonącego lokalu strażacy ewakuowali trzy osoby. To byli właśnie pan Roman, jego 80-letnia mama oraz córka. - Bardzo, bardzo dziękuję paniom pielęgniarkom z oddziału dziecięcego koszalińskiego szpitala, że tak się nami, przede wszystkim córką, zajęły - wzrusza się nasz rozmówca. - Nawet pozwoliły mi się tam przespać, żeby córeczka czuła się bezpiecznie. Proszę też koniecznie napisać, że bardzo dziękuję wszystkim, którzy nas wsparli. Okazuje się, że ludzie, mieszkańcy Koszalina, mają naprawdę wspaniałe serca. Wie pan, że drugiego dnia po pożarze obrobił mnie kieszonkowiec w autobusie? Zabrał cały portfel, który miałem w plecaku. Załamałem się. Ale ten złodziej zadzwonił do mnie kolejnego dnia i oddał portfel, a w środku było jeszcze 100 złotych dla nas. I poradził, żeby portfel nosić w przedniej lewej kieszeni dżinsów - opowiada koszalinianin. - No i jeszcze wielkie, osobne podziękowania mam dla pana prezydenta Sebastiana Tałaja. Też nas bardzo wsparł - dziękuje pan Roman.
- Jesteśmy ekipą z firmy Elektrobud - przedstawiają się panowie Paweł Marut, Marcel Kluba i Michał Henich, których spotykamy w środkowej klatce budynku przy ul. Moniuszki 29. Są wolontariuszami, którzy pomagali oczyścić całe mieszkanie na II piętrze, w którym pojawił się ogień, a teraz wspierają w porządkach pana Romana. - Zbiliśmy tynki, wywieźliśmy gruz. W tych mieszkaniach było najgorzej. Ale wiadomo, tam gdzie wybuchł pożar to nic nie zostało, gołe ściany - pokazują.
- Wciąż czekamy na opinię biegłego z zakresu pożarnictwa. Na tę chwilę jeszcze nie wiemy co było bezpośrednią przyczyną pożaru - słyszymy od nadkomisarz Moniki Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie.
Nadal można wspierać pogorzelców. Zbiórka na rzecz pana Mariana, w którego mieszkaniu doszło do pożaru i który w wyniku tej tragedii stracił żonę, prowadzona jest na portalu internetowym zrzutka.pl, natomiast na rzecz pana Remigiusza i jego rodziny na portalu pomagam.pl.