Kraków: Co mieszkańcy myślą o ewentualnym zagrożeniu konfliktem zbrojnym w Polsce? Nasza sonda na ulicach miasta
Czy naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony w nocy z 9 na 10 września było dla mieszkańców Krakowa sygnałem, że być może nadszedł czas, aby wziąć pod uwagę najczarniejszy, najbardziej pesymistyczny scenariusz i zastanowić się, co by było w razie "w"?
Scenariusz o którym nikt nie chce myśleć
Ruszyliśmy na miasto, aby sprawdzić, jakie są nastroje wśród krakowian. Chcieliśmy także zweryfikować wiedzę mieszkańców dotyczącą zawartości tzw. plecaka ewakuacyjnego, rozpoznawania sygnałów alarmowych oraz gromadzenia ewentualnych zapasów jedzenia, leków oraz wody.
Wnioski? Według wszystkich spotkanych przez nas osób, na takie pytania jest obecnie zdecydowanie za wcześnie. Niektórzy twierdzą ponadto, że nie ma sensu się przygotowywać, bo "będzie, co ma być".
- Kwestia jest taka, że jeśli przyszedłby atak konkretny, konwencjonalny, to przykro mi to powiedzieć, ale nie damy rady się obronić. Nic nie zrobimy. Ja, jakby zawyły syreny alarmowe, to nie wpadałbym w panikę, szukałbym schronu. Ale w promieniu dwóch kilometrów od mojego miejsca zamieszkania nie ma żadnych schronów - mówi pan Ryszard, rodowity krakowianin, mieszkaniec Starego Miasta, pracujący, jak zaznacza, od ponad pięćdziesięciu lat przy Bramie Floriańskiej. - Może pani by mi doradziła, gdzie ja bym mógł uciekać? - pyta retorycznie.
Strach, który nie motywuje do działania
O wojnie i potencjalnym zagrożeniu nie chce również myśleć pani Małgorzata.
- Słucham wiadomości, jestem przerażona, ale jakoś specjalnie na ten czarny scenariusz nie przygotowuję się. Czekam na tę książeczkę odnośnie bezpieczeństwa państwa, która jest zapowiadana, którą mamy wszyscy dostać - mówi. Dodaje, że jeśli chodzi o zapasy jedzenia, wody oraz lekarstw, to jest to dla niej "normalna rzecz". - Człowiek nie żyje tylko tym, co potrzebne mu na dany moment, więc na te trzy dni, pod tym względem, jest przygotowana - zaznacza.
- Trzeba być ufnym, mieć nadzieję, nie eskalować konfliktu - podkreśla spotkana przez nas na przystanku przy Poczcie Głównej pani Iwona. Jak twierdzi, ją przed paniką i niepokojem chroni to, że jest osobą wierzącą. - Mam głębokie poczucie, że wszystko będzie dobrze - podkreśla.
Podsumowując naszą sondę na krakowskich ulicach - paniki na razie nie ma, życie nad Wisłą toczy się spokojnie. Tym, którzy chcą wiedzieć, jak przygotować się na wypadek zagrożenia zdrowia i życia, polecamy zapoznanie się z przygotowanym przez rząd Poradnikiem Bezpieczeństwa. Mamy oczywiście nadzieję, że wiedza w nim zawarta, nigdy nie będzie mieszkańcom Krakowa w praktyce potrzebna.