Kuszą pięknymi kwiatami i zapachami, ale lepiej się ich pozbyć. To rośliny inwazyjne
Ogromny wpływ człowieka na świat przyrody
- Jedne gatunki roślin obcych wykazują się mniej agresywną ekspansją współistniejąc z naszymi rodzimymi roślinami, a inne wypierają je w dużym stopniu lub całkowicie - mówi Ewa Staniszewska - Rogala, prezes Instytutu Botaniki Dermatologicznej. - Zmiany te nie zawsze są nagłe, a do niektórych gatunków przywykliśmy już na tyle, że nie zdajemy sobie sprawy, że są inwazyjne i obce. Tutaj świetnym przykładem jest robinia akacjowa potocznie nazywana akacją, która przywędrowała do Polski w XVIII wieku w celach ozdobnych. Była sadzona w parkach czy nieużytkach ponieważ szybko rośnie. Błyskawicznie okazało się, że jej niezwykle silny system korzeniowy pozwala na szybkie rozprzestrzenianie się i tworzenie jednogatunkowych zarośli.
Ponadto robinia przeprowadza procesy w efekcie których wzbogaca glebę w azot, co wypiera gatunki roślin, które nie mają charakteru azotolubnego.
- Uważam, że takie inwazje w świecie fauny i flory są nieuniknione, natomiast w ostatnich stuleciach, wraz z rozwojem transportu, działalność człowieka w tej kwestii znacznie nasiliła te procesy, co nie pomaga w zachowaniu równowagi naszego ekosystemu - podkreśla ekspertka.
Na spacerze, gdzie są tereny zielone, z łatwością możemy zauważyć charakterystycznie złotą nawłoć kanadyjską, która wyparła już niemal doszczętnie naszą rodzimą nawłoć. W lasach możemy spotkać niecierpka, który bajecznie wystrzela nasionka, gdy go dotkniemy. To świetna zabawa, ale właśnie nie powinniśmy mu pomagać w rozprzestrzenianiu się.
- Nawłoć kanadyjska od kilku lat wykazuje bardzo dużą i agresywną ekspansję, wypierając tym samym nie tylko naszą nawłoć pospolitą, ale też inne gatunki roślin. Jako czynny zielarz, który pozyskuje zioła ze środowiska naturalnego od lat obserwuję niepokojące zjawisko wypierania stanowisk różnorodnych przez monokulturę nawłoci - opowiada Ewa Staniszewska - Rogala. - Jeżeli chodzi o niecierpka, to należy podkreślić, że mamy w naszej florze też rodzimy gatunek - niecierpka pospolitego, który nie jest inwazyjny i rozsiewa się w naturze głównie przez nasiona, które wyrzucane są z dojrzewających torebek nasiennych po dotknięciu przez zwierzynę lub podmuchu wiatru (zjawisko autochorii) na odległość nawet kilku metrów. Podobnie rozsiewają się niecierpki obce: gruczołowaty- pochodzący z Himalajów, a także azjatycki niecierpek drobnokwiatowy, które wymknęły się z ogrodów botanicznych i zaczęły zajmować dzikie tereny, opanowując początkowo tereny ruderalne, a potem lasy. Jeśli chcemy podjąć walkę z niecierpkami, musimy zacząć ćwiczenia umiejętności rozpoznawania gatunku rodzimego.
Do wyrwania i wykorzystania
Rośliny inwazyjnej dla rodzimej przyrody są problemem. Jednak można znaleźć w nich pozytywne aspekty. Bezkarnie warto je wykorzystywać!
- Jeśli chcemy doszukiwać się pozytywnych aspektów roślin inwazyjnych, to przychodzą mi do głowy trzy - mówi Ewa Staniszewska Rogala, prezes Instytutu Botaniki Dermatologicznej. - Po pierwsze miododajność jak w przypadku wspomnianej wcześniej robinii akacjowej. Po drugie schronienie dla dzikiej zwierzyny. Po trzecie ich właściwości lecznicze - nałwocie inwazyjne są pomocne w terapiach zdrowotnych ze względu na ich właściwości moczopędne czy przeciwzapalne. Doskonale też sprawdzają się w fitokosmetykach myjących ze względu na dużą zawartość saponin, czyli naturalnych surfaktantów, stosowanych w kosmetyce naturalnej jako łagodny zamiennik syntetycznych detergentów. Natomiast, cytując klasyka "Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!" ponieważ agresywna ekspansja gatunków obcych niemal zawsze kończy się szkodą dla ekologii lub/i zdrowia człowieka jak w przypadku fototoksycznego, kaukaskiego barszczu Sosnowskiego.
"Dziennik Bałtycki" jest na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl w internecie