Łeba: Opiekun wszedł z dziećmi do wody przy zakazie kąpieli na niestrzeżonej plaży. Grupa zaczęła tonąć. "Cud, że udało ich się uratować"
Na tonącą grupę 18 sierpnia ok. 15.45 natknął się dwuosobowy pieszy patrol ratowników z WOPR Gniewino. W całej Łebie powiewała czerwona flaga.
- Warunki w morzu były bardzo bardzo niebezpieczne - mówi Kacper Treder, koordynator WOPR Gniewino. - Działały silne prądy wsteczne, rozrywające. W całej Łebie obowiązywał całkowity zakaz kąpieli.
W takich warunkach, na niestrzeżonej plaży opiekun zdecydował się na wejście do wody wraz z grupą pięciorga dzieci. Odeszli od brzegu na ok 100 metrów. Do najbliższej plaży strzeżonej mieli ok. 300 metrów. Wszyscy zaczęli tonąć. Zauważył to dwuosobowy patrol ratowników, który zdecydował się na dłuższy patrol poza obszar plaży strzeżonej.
-Patrol zauważył, że 5 dzieci uczestników kolonii w wieku 11-13 lat wraz z opiekunem tonie w morzu na plaży niestrzeżonej, 100m od brzegu - mówi Kacper Treder, koordynator WOPR Gniewino. -Ratownicy nie musieli w tym miejscu być. To czysty przypadek, że patrolowali ten obszar dokładnie w tym czasie. Gdyby przeszedł 2 min później, nie zauważyłby co się stało. To zrządzenie losu, cud, przypadek, opatrzność - w zależności kto w co wierzy...Kiedy o tym mówię, mam gęsią skórkę, bo tragedia była bardzo blisko.
Akcja była bardzo trudna. Dwóch ratowników i sześciu tonących. Ratownicy natychmiast wezwali wsparcie.
- Trzech tonących na jednego ratownika nawet ze sprzętem ratowniczym to olbrzymie wezwanie, nawet dla bardzo doświadczonych ratowników - tłumaczy Kacper Treder.- Bałtyk nie uspokaja się podczas akcji, nie mamy magicznego guzika, który wyłączy falowanie, czy silne prądy wsteczne. Dojechali ratownicy na quadach i ze sprzętem medycznym. Cała szóstka została wyciągnięta z wody na brzeg na tyle skutecznie, że do żadnych z tych osób nie doszło do zatrzymania funkcji życiowych czy utraty przytomności.
Ratownicy udzielili im kwalifikowanej pierwszej pomocy. Wezwali także Zespoły Ratownictwa Medycznego. Jedna z dziewczynek została zabrana do szpitala w Lęborku.
- Jak wyciągnęliśmy wszystkich z wody okazało się, że mamy tu grupę kolonijną, która nie miała prawa wchodzić do wody na plaży niestrzeżonej bez względu na to, jakie są warunki -podkreśla Kacper Treder. - Ich obowiązkiem jest zawsze korzystanie z kąpielisk strzeżonych i to jeszcze w sytuacji, kiedy warunki na morzu były wyjątkowo niebezpieczne. Opiekunowie, kierownicy a może cały system po prostu zawiódł. Organizatorzy kolonii powinni pochylić się nad tą sytuacją, bo gdyby nie czysty przypadek, dziś mówilibyśmy o olbrzymiej tragedii.
Sprawą zajmuje się lęborska policja.
-Policjanci ustalają okoliczności tego zdarzenia, które mogło skończyć się tragicznie. W sprawie prowadzone są czynności w kierunku artykułu 160 Kodeksu Karnego - informuje asp.sztab Magdalena Zielke, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Lęborku. - Za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, gdy ciąży na osobie obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, grozi do 5 lat pozbawienia wolności.