Lekarze się mylili. Żołnierz, który oszukał śmierć
Lekarze twierdzili, że już nigdy nie stanie na nogi. On natomiast nie tylko wrócił do zdrowia, ale dokonał jednego z najbardziej niezwykłych czynów w historii amerykańskiej armii. O co właściwie chodzi?
Droga do armii
Roy Perez Benavidez urodził się 5 sierpnia 1935 roku w Cuero w południowym Teksasie. Wychowywał się w El Campo, gdzie życie nie szczędziło mu trudności – stracił oboje rodziców na gruźlicę, zanim skończył 8 lat.
Opiekę nad nim i jego bratem przejęli dziadek, ciotka i wujek. Benavidez wcześnie musiał porzucić szkołę, by pracować na polach bawełny i buraków, pomagając rodzinie przetrwać w trudnych warunkach ekonomicznych.
W wieku 15 lat dołączył do Texas Army National Guard, a w 1955 roku przeszedł do regularnej armii USA. Ukończył szkolenie piechoty w Fort Ord, następnie kurs policyjny i szkolenie spadochronowe. W 1959 roku ożenił się z Hilaria Coy, z którą miał troje dzieci. Po służbie w Korei i Niemczech trafił do elitarnej 82. Dywizji Powietrznodesantowej, a potem do Zielonych Beretów – 5. Grupy Sił Specjalnych.
Dramatyczna diagnoza
W 1965 roku Benavidez został wysłany do Wietnamu jako doradca południowowietnamskiej armii. Podczas patrolu w dżungli nastąpił na minę lądową. Eksplozja uszkodziła mu kręgosłup – został sparaliżowany od pasa w dół. Ewakuowany do szpitala wojskowego Brooke Army Medical Center w San Antonio, usłyszał wyrok: nigdy więcej nie będzie chodził i zostanie zwolniony z armii jako inwalida.
Dla Benavideza to nie był koniec. Wbrew zaleceniom lekarzy, nocami opuszczał łóżko i czołgał się do ściany, by próbować stanąć na nogi. Używał podbródka, łokci i całej siły woli, by zmusić ciało do ruchu.
Towarzysze z oddziału amputantów kibicowali mu, choć widzieli, jak ból doprowadza go do łez. Po dziewięciu miesiącach Benavidez wstał z łóżka i przeszedł przez salę szpitalną, wprawiając lekarzy w osłupienie.
Powrót do służby
Zamiast przejść na emeryturę, Benavidez podjął wyczerpującą rehabilitację. W ciągu sześciu miesięcy w Fort Bragg przeszedł drogę od ledwo chodzącego mężczyzny do pełnosprawnego żołnierza, który biegał 10 mil z plecakiem. Ukończył selekcję do Sił Specjalnych i wrócił do Wietnamu w styczniu 1968 roku jako sierżant sztabowy w Detachment B-56, 5th Special Forces Group (Airborne).
Rankiem 2 maja 1968 roku w pobliżu Loc Ninh, w gęstej dżungli, 12-osobowy zespół Sił Specjalnych został otoczony przez batalion północnowietnamskiej armii liczący około 1000 żołnierzy. Po trzech nieudanych próbach ewakuacji przez śmigłowce Benavidez, słysząc dramatyczne wołanie o pomoc, bez wahania wskoczył do helikoptera, uzbrojony jedynie w nóż i torbę medyczną.
Helikopter nie mógł wylądować. Benavidez wyskoczył zatem z wysokości 30–40 stóp i przebiegł 75 metrów pod ogniem, by dotrzeć do rannych. Już w drodze został postrzelony w nogę i trafiony odłamkami granatu w głowę i twarz. Na miejscu zorganizował obronę, udzielał pierwszej pomocy, przenosił rannych do strefy ewakuacji i prowadził ogień osłonowy.
W trakcie walki został postrzelony w brzuch, raniony bagnetem, miał złamaną szczękę, a mimo to dalej ratował kolegów. Nawet wtedy, gdy śmigłowiec z pilotem został zestrzelony, a Benavidez musiał wyciągać ludzi z wraku i organizować kolejną obronę.
W sumie odniósł 37 ran od kul, bagnetów i odłamków. Przez sześć godzin walczył, koordynował naloty, podawał morfinę, zbierał tajne dokumenty i własnoręcznie zabił kilku przeciwników, ratując życie co najmniej ośmiu ludzi. Gdy po bitwie został ewakuowany, był tak ciężko ranny, że uznano go za martwego. Dopiero gdy lekarz zaczął zamykać worek na zwłoki, Benavidez splunął mu w twarz, pokazując, że żyje.
Rehabilitacja i powrót do zdrowia
Po heroicznej akcji Benavidez trafił na długie leczenie – przeszedł liczne operacje, miesiące rehabilitacji i walki z bólem. Mimo tego wrócił do służby, awansował i służył aż do 1976 roku. Otrzymał szereg licznych odznaczeń, w tym najwyższe odznaczenie wojskowe USA – Medal Honoru, wręczony przez prezydenta Ronalda Reagana 24 lutego 1981 roku.
Po przejściu na emeryturę Benavidez poświęcił się działalności społecznej i edukacyjnej. Występował w szkołach, na uczelniach i przed żołnierzami, podkreślając wartość wytrwałości, patriotyzmu i służby. Walczył o prawa weteranów, a w 1983 roku skutecznie sprzeciwił się odebraniu świadczeń inwalidzkich byłym żołnierzom służącym w Wietnamie.
Benavidez był skromny: "Prawdziwymi bohaterami są ci, którzy oddali życie za kraj. Ja tylko zrobiłem to, do czego zostałem wyszkolony" – mówił. Jego historia stała się symbolem amerykańskiego ducha walki i nieugiętości. Zmarł 29 listopada 1998 roku w San Antonio, mając 63 lata. Spoczywa na cmentarzu Fort Sam Houston.