Łódź: Atak psów na Rudzie Pabianickiej. Mieszkaniec pogryziony
20-letni mieszkaniec Górnej trafił do szpitalnego oddziału ratunkowego, a jego jamnik Brutus nie żyje. Do ataku doszło w biały dzień na ul. Topolowej. Gdyby nie błyskawiczna pomoc sąsiada zaatakowany mężczyzna mógłby stracić życie.
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | FOT. PIOTR KRZYZANOWSKI/POLSKAPRESSE
Liliana Bogusiak-Jóźwiak
Do zdarzenia doszło po godz. 17. Mężczyzna spacerował, a jego 8-letni pies Brutus bawił się pod ogrodzeniem jednej z posesji. Nagle nadbiegły dwa duże owczarki niemieckiego i rzuciły się na Brutusa.
- Próbowałem go obronić, ale psy były bardzo agresywne - opowiada opiekun Brutusa. - Jeden z sąsiadów wracających z pracy widząc co się dzieje wciągnął mnie na posesję. Byłem poszarpany i zakrwawiony.
Policję o tym co się dzieje na ulicy zaalarmowała przechodząca w pobliżu 37-letnia kobieta. Przyjechało pogotowie. Pogryziony mężczyzna trafił do szpitalnego oddziału ratunkowego, gdzie opatrzono mu rękę i nogę.
- W tym czasie tata, który zdążył wrócić z pracy pojechał z Brutusem do weterynarza. W nocy pies bardzo wymiotował, niestety odszedł - mówi płacząc jego opiekun. - Był bardzo grzecznym psem, nie mogę się pogodzić z tym co się stało.
Kamila Sowińska, rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Policji w Łodzi informuje, że psy wydostały się z posesji pod nieobecność właścicieli. Były zaszczepione. W sprawie prowadzone jest postępowanie o wykroczenie.
- To wykroczenie polegające na na niezachowaniu ostrożności i spowodowaniu niebezpieczeństwa dla życia człowieka - informuje Express Ilustrowany Kamila Sowińska. - Pokrzywdzony został poinformowany o możliwości złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.