Łódź: Jedyne takie muzeum w Polsce. Powstało z miłości do lalek...Najstarsza ma ponad 150 lat
Kiedy trafiła do mnie lalka z USA pomyślałam, że wystylizuję ją na laleczkę Chucky - miała podobne oczy - dodaje Pani Julita
Początki
Zaczęło się od miłości do patchworku (metoda szycia, w której zszywa się małe kawałki materiału w większą całość, tworząc nowy wzór). Pani Julita założyła swoją pracownię, mimo wykształcenia związanego z obsługą maszyn, zawodowo zaczęła zajmować się projektowaniem i szyciem maskotek.
Muzeum Lalki działa od 3 lat. Zbiory Pani Julita zgromadziła z darów ludzi. Do Łodzi trafiły lalki nie tylko z Polski, ale i z całego świata (m.in. Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, a także z Japonii, Peru czy Meksyku).
Kiedyś trafiła do mnie podróżniczka, która gromadziła lalki z całego świata. Mamy też lalki, które wiele widziały - m.in. z getta - wspomina Pani Julita.
Lalki z przeszłością
Każda z lalek ma swoją historię. Najstarsza liczy sobie 150 lat i ma zniszczoną połowę twarzy, ale to tylko nadaje jej charakteru. Ludzie przy przekazywaniu swoich towarzyszek z dzieciństwa, opowiadają właścicielce muzeum wiele ciekawych historii związanych z lalkami. Zdarza się, że lalki przychodzą w kiepskim stanie, wtedy nadchodzi Pani Julita ze swoimi zdolnościami i daje zabawce drugie życie (szyje ubranka, maluje i odnawia)
Każda z nas miała kiedyś swoją lalkę. Nawiązywała z nią więzi i spędzała wiele czasu na zabawie po szkole. Poza tym nasze babcie nie miały wielu lalek - w większości domów był to jeden egzemplarz. Taka zabawka to był drogocenny skarb. Mamy lalkę "nietykalską", która leżała u babci na tapczanie i nikt nie mógł jej dotykać. Przywędrowała do nas także "spowiedniczka" - powierniczka największych sekretów małej dziewczynki - opowiada Pani Julita.
Inspirujące historie - lalka na ślubie
Kiedyś muzeum odwiedziła starsza Pani (koło 80 lat), pod pachą trzymała starą lalkę ubraną w suknie ślubną z bukietem w rączce.
Kobieta zapytała mnie, czy ta lalka znajdzie tu ciepły kąt dla siebie. Towarzyszyła jej od dziecka, aż do teraz. Uczestniczyła nawet w jej ślubie. Obawiała się, że wnuki wyrzucą jej ukochaną zabawkę, dlatego postanowiła nam ją przekazać - wspomina właścicielka Muzeum Lalki.
Osobiście właścicielka uwielbia serię lalek z Monster High.
One są tak pięknie i starannie wykonane. Oprócz tej serii uwielbiam też lalaloopsy - lalki z oczami w formie guzików. Mam też sentyment do jednej lalki, którą przyniosła mi osoba pamiętająca mnie od dziecka - dodaje Pani Julita.
Myszka Kronikarka, Żabojaga i inni...
Przytulanki, które szyje Pani Julita mają swoje historie oraz przesłania dla małych i dużych odbiorców. Każdy może znaleźć w maskotce cząstkę siebie. Projektantka chce w ten sposób pomóc ludziom w uporaniu się z ich lękami.
Ktoś, kto wygląda inaczej niż wszyscy jest często odsuwany, a każdy chce latać. Tak powstało Małe Nadrzewne Latające Słoniątko - opowiada twórczyni.
Pomysły na projekt rodzą się z codziennych obserwacji.
Kiedyś odwiedziły nas babcia z wnuczką. Mała zapytała mnie - czy ma Pani focha? Odpowiedziałam, że nie, ale uszyję i tak powstał Foch.
Pani Julita szyje też na zamówienie. Ostatnio stworzyła maskotkę dla drużyny piłkarskiej - WKS Szopy.
Czy ktoś tu przychodzi?
Muzeum póki co cieszy się dużym zainteresowaniem, a wstęp do tego miejsca jest bezpłatny.
Ideą tego muzeum jest to, by było dla każdego - zarówno bogatego, jak i biednego.