Lubuskie: Zrujnowany ośrodek wypoczynkowy stoi przy jeziorze
Gdy ogląda się stare zdjęcia z tego ośrodka, aż trudno uwierzyć, że mogło być tak pięknie. Zadbane domki, wspólna stołówka i plaża pełna rodzin. Tak było jeszcze w latach 90., gdy ośrodek był wakacyjną bazą wypadową dla pracowników firmy Bielbaw (podobne ośrodki wypoczynkowe miały wtedy setki firm w Polsce).
Przyszły trudne czasy
Potem przyszły trudne czasy i wiele firm, w poszukiwaniu oszczędności, pozbyło się swoich letnich baz. Podobnie było w tym przypadku. - Już za "moich czasów", kiedy byłem wójtem, było kilku zainteresowanych dzierżawców, ale ośrodek był już w takim stanie technicznym, że nikt się nie podjął ryzyka prowadzenia tam działalności -
mówi wójt Przytocznej Bartłomiej Kucharyk.
Podkreśla jednak, że gmina formalnie nigdy nie miała z ośrodkiem nic wspólnego, bo to teren nadleśnictwa.
- Serce boli, jak się na to patrzy. To było piękne miejsce, fajne, rodzinne, schowane w lesie, bezpieczne i tętniło życiem. A teraz zostały tylko ruiny i do tego nie są w żaden sposób zabezpieczone -
mówi nam Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), który w imieniu grupy ludzi dał nam znać o problemie.
Okazji do złamania nogi nie brakuje
Pojechaliśmy na miejsce. I musimy przyznać: okoliczności przyrody - pierwsza klasa. Woda czyściutka. Klimat jak z pola namiotowego z lat 80. A kilkadziesiąt metrów od plaży zrujnowane domki. Chodziliśmy tam z duszą na ramieniu, bo "okazji" do złamania nogi albo wpadnięcia w jakąś dziurę/studzienkę nie brakuje.
Skontaktowaliśmy się z nadleśnictwem w Międzyrzeczu, bo formalnie to teren tej jednostki. Ale usłyszeliśmy, że cały obszar jest wyjęty z produkcji leśnej i ma dzierżawcę. Okazała się nią podmiędzyrzecka firma Werner Janikowo (ale uwaga: nigdy nie było w umowie dzierżawy mowy o wznowieniu działalności ośrodka jako bazy noclegowej!). Po krótkiej rozmowie telefonicznej z przedstawicielem przedsiębiorstwa zrobiliśmy, o co prosił: wysłaliśmy pytania mailem.