Malbork: Zamek wciąga nas w świat starych ksiąg i czasy, gdy traktowano je z wielką czcią. Główny bohater wystawy to historyczny ekslibris
Początki ekslibrisu na wystawie w zamku. Absolutnie wyjątkowa Biblia
Nowa wystawa czasowa w Muzeum Zamkowym w Malborku pogrążona jest w klimatycznym półmroku, ale nie tylko po to, by zrobić "klimat", lecz również z uwagi na rodzaj prezentowanych zabytków (o czym za moment). Kierowana jest nie tylko do miłośników sztuki ekslibrisu. Obok niej obojętnie nie przejdą ci, którzy lubią popatrzeć na księgi sprzed wieków. Jest to zatem podróż - za pomocą dzieł wybranych - przez dzieje książki i małej formy graficznej. od wieków nierozerwalnie współistniejących. Świadczy o tym chociażby łaciński zwrot "ex libris" - "z książki". W zamku zaprezentowane zostały akurat przykłady historycznego ekslibrisu na ziemiach polskich od średniowiecza do końca XVIII wieku.
- W średniowieczu dostęp do ksiąg związany był z kręgami kościelnymi, klasztornymi, bo tam znajdowały się pierwsze ośrodki zajmujące się ich tworzeniem. Wraz z rozwojem nauki i powstaniem pierwszych uniwersytetów książki produkowano na potrzeby uczących się studentów, a rozwój sztuki drukarskiej spowodował, że książki zaczęły trafiać do szerszego grona odbiorów - wyjaśnia Aleksandra Siuciak, kurator wystawy "Kultura ekslibrisu w Rzeczypospolitej od XVI do XVIII wieku", kierownik Biblioteki Naukowej Muzeum Zamkowego w Malborku.
Wystawa ulokowana w dwóch salach Zamku Średniego w swoim tytule ma określony okres, ale swego rodzaju prologiem są wyjątkowe dzieła z czasów średniowiecza, wyeksponowane w Sali Narożnej.
W tej części ekspozycji prezentujemy najstarsze formy oznaczania własności, donacji lub fundacji ksiąg. Mamy tu do czynienia z protoekslibrisami - inaczej zwanymi ekslibrisami malowanymi. Odnajdujemy w nich przede wszystkim herby identyfikujące właścicieli czy też fundatorów, ale także ich wizerunki. Można powiedzieć, że to zalążek, pierwotna forma ekslibrisu, który ewoluował na przestrzeni stuleci - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Zupełnie wyjątkowym eksponatem na wystawie jest Biblia biskupa Jarosława Skotnickiego z końca XIV wieku, jeden z najstarszych śladów tego rodzaju praktyki na ziemiach polskich.
- W jej wnętrzu znajduje się przedstawienie herbu arcybiskupa oraz napis informujący o ufundowaniu Biblii dla katedry gnieźnieńskiej. Była to bardzo ciekawa postać, biskup bowiem zbudował i ufundował wiele kościołów, ołtarzy, kaplic. Zainicjował również budowę katedry gnieźnieńskiej, tuż po jego powołaniu na tron arcybiskupi - opowiada Aleksandra Siuciak.
Obiekt ten przyjechał do Malborka właśnie z Gniezna - z Archiwum Archidiecezji, które ze względu na swoją wartość bardzo rzadko opuszcza.
- Można go oglądać tylko do końca października, a potem pewnie zastąpimy go reprodukcją karty z herbem arcybiskupa. Możliwość obcowania z oryginalnym dziełem, które rzadko opuszcza Gniezno, jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Nawet w Gnieźnie jest wystawiane tylko w wyjątkowych sytuacjach - podkreśla Aleksandra Siuciak.
"Patrzcie, to ja tę księgę ufundowałem", czyli idea powstania ekslibrisu
W części poświęconej średniowiecznym źródłom znajduje się także graduał z XV wieku ze zbiorów Muzeum Ojców Bernardynów w Leżajsku. Na jego wyjątkowość wpływa fakt, że w tej księdze liturgicznej umieszczono malowidło fundatorów dzieła.
- Na jednej z kart znajduje się wizerunek Jana Odrowąża Młodszego, pod którym widnieją jego tarcze herbowe: Topór i Odrowąż - i właśnie tę kartę prezentujemy. Na innej karcie znajduje się z kolei wizerunek jego matki Beaty Odrowążowej, która modli się do Dzieciątka Jezus. Umieszczenie wizerunku w księdze było pokazaniem prestiżu rodu z taki przekazem: "Patrzcie, to ja tę księgę ufundowałem, jestem osobą pobożną" - opowiada kurator wystawy.
Kolejny bohater części średniowiecznej to biskup Stefan z Nidzicy, a dokładnie inkunabuł (zalążek druku) z Biblioteki Seminarium Duchownego w Pelplinie.
- W dolnej części iluminowanej karty przedstawiony jest wizerunek biskupa trzymającego tarczę ze swoim herbem. Takie ukazanie postaci wywodzi się z wzorców gotyckich. Biskup związany był z zakonem krzyżackim, ale po latach przeszedł na stronę Kazimierza Jagiellończyka. Przez pewien czas był proboszczem w kościele św. Mikołaja w Elblągu, a później objął biskupstwo chełmińskie - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Ciekawym obiektem na zamkowej wystawie jest też m.in. manuskrypt powstały w Bolonii w 1450 r., sprowadzony z Biblioteki Uniwersyteckiej w niemieckim Marburgu. Znajduje się w nim herb Marcina Gruszczyńskiego, brata Jana Gruszczyńskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa Polski. Ten pierwszy podczas studiów w Bolonii zlecił udekorowanie księgi herbem rodowym.
Nie mogło zabraknąć wuja Kopernika
Biskup warmiński Łukasz Watzenrode, wuj Mikołaja Kopernika, też zaistniał na ekspozycji. Spogląda z portretu przywiezionego z Zamku Biskupiego w Lidzbarku Warmińskim - oddziału Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. Można by powiedzieć, że Watzenrode po prostu nie mogło tutaj zabraknąć. Na początku XVI wieku reguralnie odwiedzał zamek, biorąc udział w zjazdach stanów pruskich, a młody Kopernik był jego sekretarzem.
Na ekspozycji prezentujemy inkunabuł z herbem Łukasza Watzenrode, pochodzący ze zbiorów Biblioteki i Archiwum Kapituły Konkatedralnej w Łowiczu. Obok stoi relikwiarz z Muzeum Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie, który ten biskup ufundował, a potwierdza to herb znajdujący się na relikwiarzu. Chcieliśmy pokazać, że praktyka oznaczania własności czy fundacji nie dotyczyła jedynie ksiąg, a wielu dziedzin. Z czasem ten zwyczaj przeniesiono również do książek - wyjaśnia kurator wystawy.
Ekspozycja pokazuje więc nie tylko przedmioty o dużym znaczeniu historycznym, ale ma też podziałać na wyobraźnię. Istnieli tacy ludzie i takie było ich podejście do książek, sztuki, można by nawet powiedzieć, że do życia.
- Chcieliśmy przedstawić cały kontekst, bo przecież ekslibrisów nie byłoby bez właścicieli ksiąg, fundatorów, donatorów. Dla nich było ważne, żeby pokazać, że ta księga, księgozbiór należały do nich. Natomiast oznaczanie własności pokazuje też, z jaką czcią księgi traktowano w tamtym okresie, jak były ważne dla właścicieli. Jeśli powiem, że były bezcenne, to będzie coś oczywistego. Proces powstawania manuskryptu średniowiecznego trwał nieraz wiele tygodni, miesięcy, a nawet lat. W średniowieczu wielu ludzi różnych zawodów uczestniczyło w jego tworzeniu. Był to cały skomplikowany proces, począwszy od przygotowania materiałów, z których powstawały, poprzez przepisanie dzieła, iluminację i oprawę. Dlatego też księgi były tak cenne i chronione w średniowieczu - tłumaczy Aleksandra Siuciak.
Drzeworyt, miedzioryt i akwaforta. Rozwój ekslibrisu
Ale jak wiadomo, świat poszedł do przodu, co widać obok, w Sali Siedmiofilarowej, gdzie już znajdują się eksponaty odpowiadające tytułowemu okresowi od XVI do XVIII w.
- Tu już stykamy się z ekslibrisami w rozumieniu luźnej kartki, która została wykonana na zlecenie i była wklejana do ksiąg, ale oczywiście ta forma, zanim doszła do dzisiaj nam znanej, przeszła pewną ewolucję, która była związana z rozwojem sztuk drukarskich i graficznych. Bez rozwoju tych dwóch dziedzin nie byłby możliwy rozwój sztuki ekslibrisu. Tę część wystawy otwierają dwa obiekty związane z biskupem Maciejem Drzewickim. Na wprowadzającej w tę część wystawy ściance zostały umieszczone reprodukcje, nie udało się nam pozyskać oryginałów. Pierwszy powstał w 1516 roku w Wiedniu, a drugi rok później w oficynie Jana Hallera w Krakowie i to był właśnie pierwszy ekslibris wykonany tą techniką na ziemiach polskich. Szczęśliwie został wklejony do księgi, która przyjechała do nas z Łowicza. Do jego powstania użyto klocka drzeworytniczego oraz czcionek drukarskich, więc mamy tu do czynienia z symbiozą grafiki i typografii - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Do początków sztuki stricte ekslibrisowej zaliczają się też XVI-wieczne zabytki związane z kanclerzem koronnym Krzysztofem Szydłowieckim: z Biblioteki Narodowej w Warszawie sprowadzono przykład dużej formy, a z Saksońskiej Biblioteki Państwowej i Uniwersyteckiej w Dreźnie - odmianę mniejszą.
Ten sposób odbijania znaku własnościowego rozpowszechnił się w XVI wieku. Mamy klocki drzeworytnicze i czcionki drukarskie, które były zwykle typowym zestawem w użyciu w oficynach drukarskich - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Ale warto też wspomnieć, że ekslibrisy mają pieczątkarskie konotacje, czyli związane są również z pieczątkami.
- Takie przykłady prezentujemy na wystawie: zarówno superekslibrisy, czyli te odbijane na oprawach ksiąg, jak i pieczęcie własnościowe, które odbijano wewnątrz. Poza tym, w prezentowanych na wystawie obiektach występują również wpisy własnościowe, odręczne notatki ich właścicieli, czasem z datą nabycia, co jest bardzo cenne dla dzisiejszych badaczy. Dzięki temu można prześledzić jaką drogę dzieło przeszło, w czyich rękach było. Tego typu przykłady odnajdujemy w zabytkach między innymi ze zbiorów Archiwum Archidiecezji Poznańskiej czy z Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu - opowiada Aleksandra Siuciak.
Po protekslibrisach i klockach drzeworytniczych na kartach historii ekslibrisu przyszła pora na tzw. wklęsłodruki - miedzioryt i akwafortę.
- Ten sposób wykonania wymagał większego kunsztu od rytowników, a przede wszystkim wiązał się z kosztownością tej techniki, na którą składało się chociażby wyposażenie warsztatów, między innymi w prasy miedziorytnicze czy miedziane matryce. Jednakże rozwój form graficznych spowodował, że coraz więcej ekslibrisów zaczęto odbijać tą metodą. Mamy szereg przykładów eksponatów wykonanych tymi technikami. Zachęcam do zapoznania się z nimi bezpośrednio na wystawie - podkreśla pani kurator.
W nowożytnej części ekspozycji przewijają się takie rody, jak Sobiescy, Sapiehowie, Czartoryscy, Lanckorońscy - ekslibrisy wykonane na zlecenie zarówno w kraju, jak i za granicą. Fragment wystawy poświęcony jest rodzinie króla Jana III Sobieskiego - jemu samemu, ojcu i synowi. Znajduje się tu bardzo interesujący, niewielkich rozmiarów sztambuch Jakuba Sobieskiego, ojca króla, z ekslibrisem z inskrypcją odręcznie wpisaną w ramkę, autorstwa znanego grafika Jana Ziarnki. Obiekt ten w Polsce nie był jeszcze eksponowany. Historia polskiego ekslibrisu historycznego na zamkowej wystawie kończy się wraz z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim i rozbiorami Rzeczpospolitej. Można obejrzeć m.in. sprowadzony z Muzeum Narodowego w Krakowie superekslibris nakładowy wykonany dla króla.
Papier podniósł stopień trudności zorganizowania tej wystawy
"Kultura ekslibrisu w Rzeczypospolitej od XVI do XVIII wieku" to blisko 160 obiektów z ponad 20 instytucji. Około 90 procent eksponatów pochodzi z krajowych ośrodków, zarówno instytucji państwowych, jak i kościelnych, ale także od osoby prywatnej. Najwięcej eksponatów przybyło z Muzeum Narodowego w Warszawie, które jest partnerem wystawy, oraz z Muzeum Książąt Lubomirskich - oddziału Zakładu Narodowego Ossolińskich we Wrocławiu. Swoje zbiory powierzyły też Muzeum Zamkowemu m.in. Biblioteka Narodowa, Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu, Biblioteka PAN i PAU w Krakowie, Zamek Królewski na Wawelu, Biblioteka im. Zielińskich Towarzystwa Naukowego Płockiego, Biblioteka Seminaryjna we Włocławku oraz wiele innych. Z zagranicznych instytucji są to Saksońska Biblioteka Państwowa i Uniwersytecka w Dreźnie, Biblioteka Uniwersytecka w Marburgu, Biblioteka Księżnej Anny Amalii w Weimarze oraz Biblioteka Polska w Paryżu.
Przygotowania trwały około dwóch lat.
Autorem koncepcji merytorycznej wystawy i jej pomysłodawcą jest dr hab. Arkadiusz Wagner, profesor UMK w Toruniu, który wyszedł z propozycją, aby w związku z tym, że Muzeum Zamkowe w Malborku co dwa lata organizuje Międzynarodowe Biennale Ekslibrisu Współczesnego, przybliżyć zwiedzającym, skąd się on wywodzi, jakie były jego początki na ziemiach polskich - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Najtrudniejszy okazał się chyba dobór, a dokładnie selekcja obiektów.
- Pierwotnie wytypowano blisko 400 zabytków, więc ogrom, którego choćby ze względów logistycznych nie bylibyśmy w stanie pokazać. Oczywiście, najpierw powstała koncepcja, później trzeba było ją przełożyć na język muzealny. Z tego zasobu obiektów musieliśmy wybrać część i dostosować do możliwości naszego muzeum - dodaje kurator wystawy.
Stopień trudności był podniesiony ze względu na wrażliwy materiał wystawiennicy, jakim jest papier, i to jeszcze tak wiekowy - podatny na wahania temperatury, wilgotności, naświetlenie.
- Na wystawie mamy głównie obiekty z papieru, dlatego wiąże się z tym cały szereg ograniczeń ze względów konserwatorskich. Biblia Skotnickiego będzie prezentowana w Malborku tylko przez pięć tygodni właśnie dlatego, żeby nie narażać jej na zbyt długie eksponowanie. To jest dziedzictwo, o które musimy dbać. Chcemy podziwiać te dzieła, ale musimy pamiętać o ich ochronie - wyjaśnia Aleksandra Siuciak.
Tu wróćmy do światła na wystawie. Może wydawać się, że jest trochę ciemno, ale półmrok to nie tworzenie klimatu, lecz troska o bezpieczeństwo obiektów. Szereg wymogów, a to jest jeden z nich, postawiły przed Muzeum Zamkowym instytucje, które użyczyły zabytki.
- Papier jest materiałem szczególnie wrażliwym, nie może być eksponowany dłużej niż trzy miesiące, czasem ten czas jest jeszcze krótszy. Przykładowo w przypadku obiektu z biblioteki w Marburgu po czterech tygodniach księga zostanie zamknięta, a w gablocie obok niej umieścimy faksymile interesującej nas karty z protoekslibrisem Marcina Gruszczyńskiego, żeby nie narażać jej na zbytnie naświetlenie. Oczywiście, mamy klimatyzowane gabloty, osuszacze, nawilżacze, wszystko jest pod pełną kontrolą. Pracownia Konserwacji Zamku sprawdza czujniki, które całą dobę monitorują warunki na salach i w gablotach, a my przekazujemy instytucjom, naszym partnerom, sprawozdania na ten temat. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim instytucjom, które nam zaufały i powierzyły swoje zbiory. Dzięki temu wystawa mogła powstać właśnie w takim kształcie i aktualnie cieszyć oczy naszych zwiedzających - podsumowuje Aleksandra Siuciak.
Pokonkursowa wystawa Biennale Ekslibrisu Współczesnego
Nie sposób nie poświęcić trochę miejsca współczesnemu ekslibrisowi, który stał się odrębną dziedziną i sztuką samą w sobie. Biennale w Muzeum Zamkowym w Malborku odbywa się od 1963 roku, jest jedną z najstarszych imprez artystycznych w Polsce i jedną z najbardziej znanych na święcie poświęconych artystycznemu znakowi książkowemu. W tegorocznej, 29. edycji zgłosiło się 187 artystów z 25 krajów, nadsyłając łącznie 574 prace. Najwięcej zgłoszeń było z Polski i Chin, ponadto z różnych państw Europy, a także m.in. z Argentyny, Kanady, Meksyku czy Izraela.
Przypomnijmy, że jury przyznało trzy główne nagrody finansowe w wysokości 10 tys., 8 tys. i 6 tys. zł, osiem równorzędnych wyróżnień i kilka nagród specjalnych. Podium było międzynarodowe. Triumfował Włoch Pietro Paolo Tarasco. II nagrodę otrzymała Natalia Pawlus z Polski, a III - Jiří Brázda z Czech.
Po raz pierwszy wręczona została Nagroda im. Wojciecha Jakubowskiego, głównego pomysłodawcy biennale, który zmarł w grudniu 2024 roku. Wyróżniono nią Lu Wei - artystkę z Chin. Warto dodać, że dyrekcja Muzeum Zamkowego odrębnymi podziękowaniami uhonorowała Mieczysława Bielenia i Andrzeja Bortowskiego, którzy w malborskim wydarzeniu uczestniczą od samego początku.
Pokonkursowa ekspozycja znajduje się w tym samym skrzydle Zamku Średniego, co wystawa dzieł historycznych. Będzie dostępna do zwiedzania do 10 stycznia 2026 r.