Miasta widma na Dolnym Śląsku. Sypiące się bloki i gospodarstwa
W tym artykule:
W naszej galerii pokazujemy dolnośląskie „miasta widma” — wsie, folwarki i osady, które kiedyś tętniły życiem, a dziś przypominają o nieuchronnym przemijaniu. Niektóre z nich przynosiły kiedyś ogromne zyski, inne dziś skrywają się pod taflą sztucznych jezior. Wciąż można je odnaleźć — czasem tylko na zdjęciach sprzed lat.
Śląska Dolina, czyli zatopiona miejscowość
Śląska Dolina została zatopiona w 1914 roku. Zrobili to Niemcy, którzy zbudowali na terenie dzisiejszego Zagórza Śląskiego, liczącą 40 metrów zaporę. Zatopiona wioska była osadą górniczą o nazwie oryginalnej Schlesierthal. Pierwsza informacja o kopalniach w tym rejonie pochodzi z 1548 roku. W kolejnych dziesięcioleciach także eksploatowano tu złoża w wyrobiskach, a okoliczni mieszkańcy utrzymywali się z wydobywania rud metali.
Co ciekawe w 2016 roku, podczas remontu zapory spuszczono wodę z Jeziora Lubachowskiego (od nazwy pobliskiej wsi), a oczom turystów i mieszkańców ukazały się fragmenty zatopionej Śląskiej Doliny.
Poznaj dolnośląskie "miasta widma". W galerii znajdziesz dawne wsie, miejscowości, ale też folwarki. Dziś to ruiny >>
Dolnośląska Atlantyda czasami "wygląda" spod wody
Żarek i Brachów nieopodal Legnicy na Dolnym Śląsku. Położone w pięknej dolinie, otoczone lasami, rzekami i wzniesieniami, które poprzedzają Pogórze Kaczawskie - słowem urocza okolica. Dziś po obu tych wsiach nie ma już śladu. W ich miejscu znajduje się olbrzymi zbiornik wodny, choć jeszcze pół wieku temu żyło tam kilkaset osób. Jak do tego doszło, że dziś są pod wodą?
Zobacz też: Wybudowali go hitlerowcy. Zajęli sowieci. Dziś budzi grozę i skrywa ogrom tajemnic - oto opuszczony szpital na Dolnym Śląsku
Genezy zalania wsi Żarek i Brachów należy szukać w połowie XX wieku. Wieś, podobnie jak cały region, przed II wojną światową leżała na terenie Niemiec. Po zakończeniu działań wojennych osadnicy zastali częściowo zniszczoną miejscowość. Szybko została odbudowana, a na terenie sołectwa zamieszkali Polacy, sowieccy żołnierze i Niemcy, którzy postanowili nie opuszczać swoich domów.
- Nie było w nas nienawiści. Znaleźli się w zupełnie nowej dla siebie rzeczywistości. Podobnie zresztą jak my – mówi Krystyna Potapowicz, która do lat 70. XX wieku mieszkała w Żarku. - W każdym domu należało naprawiać dach, stolarkę okienną (szyby były powybijane) i stropy, które były w fatalnym stanie. Drzwi od prawie wszystkich domów i stodół były wyniesione za wioskę - służyły jako zadaszenie okopów, były przysypane ziemią. W miejscu pól były okopy i zasieki, po rozminowaniu pól przez saperów - zasypywano doły i na wiosnę 1946 przystąpili do zasiewów.