Moda XIX wieku. Dlaczego kobiety dusiły się w gorsecie?
Salonowa, wysoka i szczupła sylwetka, wąska talia ściśnięta gorsetem, rozłożysty jedwab na krynolinie, skromne dekolty i kolorowa biżuteria błyszcząca przy każdym ruchu. Tak prezentował się światu pod koniec XIX wieku wizerunek damy z towarzystwa. Dla niej suknie, kapelusze, wachlarze i parasole nie były tylko strojem, lecz rytuałem potwierdzającym pozycję społeczną, inteligencję i wyczucie smaku.
Paryska elegancja
W XIX wieku Paryż stał się niekwestionowaną stolicą światowej mody, a żadna europejska dama nie mogła obejść się bez jego wzorów. Najważniejszym atrybutem kobiecości była suknia, szyta z największą starannością, krępująca ruchy, ale jednocześnie bogato zdobiona. W pierwszej połowie stulecia dominowały stylizacje inspirowane antykiem.
Lekkie, jasne, zwiewne suknie typu "empire" z wysokim stanikiem i spodem opadającym spod biustu skrywały obecność gorsetu, czyniąc go niewidocznym. Przed wyjściem z domu, szczególnie na bal, kobiety zakładały suknie z dużym dekoltem, często ozdobione koronkową bertą odsłaniającą ramiona i szyję. Do tego dochodził komplet biżuterii: bransoletki, naszyjniki, kolczyki, pierścionki i broszki, niekiedy wypożyczane na jeden wieczór.
Codzienny strój był skromniejszy, ale równie elegancki. Szyto go z ciemnych tkanin, a dla kobiet zamężnych obowiązywały stójki i rękawy szczelnie zakrywające ramiona. Jedyną dopuszczalną ozdobą mogła być chusteczka do nosa lub kwiat wpięty w dekolt.
Krynoliny i gorsety: piękno za cenę cierpienia
Od połowy XIX wieku spódnice coraz bardziej rozszerzały się w biodrach, by w latach 50. i 60. osiągnąć maksymalne rozmiary dzięki stelaży zwanym krynolinami. Wykonane z fiszbin, stalowych prętów lub wielowarstwowych halek nadawały sylwetce kształt dzwona. Talia była ściśnięta cienkim skórzanym gorsetem do tego stopnia, że kobiety często mdlały lub chorowały.
Moda jednak wymagała poświęceń. Nic nie mogło zakłócić harmonii linii. Te przepychane spódnice mogły mieć średnicę do trzech metrów, więc poruszanie się na balu wymagało prawdziwego kunsztu balansowania między gośćmi a meblami.
Lata 70. i 80. przyniosły nową modę: turniury, czyli stelaże podtrzymujące spódnicę z tyłu. Wyrzucały jej brzegi wysoko do góry, eksponując nogi i buty, ale jeszcze bardziej ograniczały ruchy. Sylwetka miała przypominać klepsydrę z wąską talią, szerokimi barkami i obszernymi biodrami.
Język wachlarzy i sztuka dodatków
Żadna dama nie pojawiała się w towarzystwie bez odpowiednich akcesoriów. Wachlarz był nie tylko narzędziem do chłodzenia, ale także środkiem komunikacji. Można było nim kokietować, odsyłać natrętów, demonstrować znudzenie albo wyrażać tęsknotę. Parasolka, lekka, koronkowa, z ozdobną rączką, chroniła przed słońcem.
Opalenizna była oznaką braku wyczucia, więc szanująca się elegantka unikała nawet letnich przechadzek bez okrycia głowy. Kapelusze, kapturki, turbany, czepce i kapotki zdobiono piórami, sztucznymi kwiatami i wstążkami. Stanowiły piękną oprawę dla wymyślnych loków, warkoczy i kunsztownie ufryzowanych włosów.
Z czasem biżuteria zyskała na znaczeniu. Bogate panie zlecały jubilerom tworzenie kompletnych garniturów: od kolczyków przez broszki, bransoletki, wisiorki, aż po guziki do rękawów i klipsy do chustek.
Rewolucja kolorów i materiałów
Najważniejszą zasadą XIX-wiecznej mody była nie tylko elegancja, ale także konsekwencja w trzymaniu się wyznaczonych kanonów. Na początku stulecia przeważały cienkie, białe materiały: batysty, muśliny, tiule i koronki. Potem pojawiły się cięższe jedwabie, atłasy, brokaty i aksamity.
Na przełomie lat 60. i 70. XIX wieku nadeszły barwniki anilinowe, które dały początek prawdziwej rewolucji kolorystycznej. Na modnych sukniach pojawiły się wyszukane wzory, sceny historyczne, kwiaty i geometryczne motywy. Każda nowa pora roku przynosiła falę nowych trendów.
W biblioteczkach modnych panien zagościły poradniki elegancji, fryzur i savoir-vivre’u. Literatura modowa stała się nieodzownym elementem wykształcenia prawdziwej damy.
Codzienność dam
W życiu domowym dama nosiła luźniejsze suknie szlafrokowe lub tak zwane "wizyty". Nie wypadało jednak pokazać się w kuchennym stroju nawet przed rodziną. Obowiązkowa była rekonwalescencja po balach, spacery po ogrodach, obowiązki rodzinne, szycie haftów, prowadzenie gospodarstwa domowego.
Przede wszystkim jednak wychowanie dzieci, które u młodszych pań wymagało również nauki sztuki prowadzenia salonu. Jednak ani w domu, ani na balu, ani w kościele nie było mowy o wygodnym stroju. Dama była niewolnicą mody, a każdy brak elegancji spotkałby się ze społeczną dezaprobatą.
Nawet najbardziej intymne chwile wymagały zachowania odpowiednich standardów ubioru. Moda przenikała każdy aspekt życia, nie pozostawiając miejsca na wygodę czy spontaniczność.