Zaczynasz od zabijania szczurów w piwnicy. Klasyczne RPG akcji Baldur's Gate: Dark Alliance wciąż bawi mimo swojej prostoty
Baldur’s Gate: Dark Alliance to RPG akcji typu hack’n’slash, które zestarzało się nad wyraz godnie. Ta kompaktowa produkcja wciąż może się podobać, a jej rozmiary i brak skomplikowania sprawiają, że w zasadzie każdy może się z nią zmierzyć.
Latem na łamach niniejszego cyklu przypomniałem o grze Fallout: Brotherhood of Steel, która stanowiła nieudaną próbę przedstawienia postapokaliptycznego uniwersum serii Fallout graczom konsolowym. Tak się składa, że podobnemu zabiegowi poddano również markę Baldur’s Gate. Niemniej hack’n’slash będący jej spin-offem, czyli Baldur’s Gate: Dark Alliance, za którym stała ekipa Snowblind Studios, zdołał odnieść sukces artystyczny i komercyjny.
Przekonajmy się, czy gracze przyzwyczajeni do dwóch odsłon przygód Dziecięcia Bhaala oraz najnowszego (w chwili pisania tych słów) dzieła zespołu Larian Studios mają czego szukać w tej produkcji.
Kompaktowy hack’n’slash
Trzeba przyznać, że Baldur’s Gate: Dark Alliance nie jest grą, która pod względem stopnia złożoności mogłaby konkurować z pozycjami spod szyldów Diablo czy Path of Exile. Otrzymaliśmy dosyć skromne pod względem rozmiarów RPG akcji typu hack’n’slash, którego ukończenie jest zadaniem na raptem kilkanaście godzin. W parze z tym idą niespecjalnie rozbudowane systemy rozwoju postaci i zarządzania ekwipunkiem (o których więcej opowiem za chwilę), a także stosunkowo proste questy niewymagające od zbyt wielkiego wysilania szarych komórek.
A jednak Baldur’s Gate: Dark Alliance przypadł do gustu zarówno mi, jak i innym graczom oraz recenzentom, o czym świadczą zarówno „bardzo pozytywne” recenzje na platformie Steam, jak i średnia ocen w serwisie Metacritic, która dla wersji na PlayStation 2 wynosi 87/100. Jak to możliwe?
W moim przypadku owa „kompaktowość” i prostota tej produkcji jak najbardziej „kliknęła”. O ile bowiem lubię hack’n’slashe, o tyle nie jestem fanem przesiadywania nad statystykami i analizowania ścieżek rozwoju postaci w celu wytypowania tej najbardziej optymalnej. Podobnie mają się sprawy z ekwipunkiem – lubię po prostu zbierać coraz potężniejsze miecze i pancerze, bez zbędnego zagłębiania się w ich parametry. Śmiało mogę więc powiedzieć, że Dark Alliance to hack’n’slash skrojony na miarę moich potrzeb.
Przygoda na Wybrzeżu Mieczy
Fani tworzenia od podstaw własnych postaci mogą poczuć się zawiedzeni tym, co w tej materii ma im do zaoferowania Baldur’s Gate: Dark Alliance. Snowblind Studios oddaje nam do dyspozycji trzy predefiniowane postacie. Moim faworytem jest krasnoludzki wojownik Kromlech, choć na sprawdzenie czeka tu również elfia czarodziejka Adrianna oraz ludzki łucznik imieniem Vahn. Swoją postać poznajemy w momencie, gdy zostaje napadnięta przez bandę niejakiego Karne’a i cudem uchodzi z życiem, uratowana przez straż miejską z tytułowych Wrót Baldura. Znajduje ona schronienie w miejscowej tawernie, a w zamian za udzieloną jej opiekę postanawia odwdzięczyć się jej właścicielom, zabijając szczury grasujące w piwnicy tego budynku.
Brzmi znajomo, prawda? Nie ma co ukrywać, że historia opowiedziana w omawianej produkcji to klasyka gatunku. Odkrywając tajne przejście, którym Karne i jego świta przedostają się miasta, protagonista (lub protagonistka) postanawia ruszyć jego tropem. W ten sposób rozpoczyna się podzielona na trzy akty przygoda, która wiedzie nas między innymi przez podziemia, gęsty las czy ośnieżone góry. Jak już mówiłem – klasyka gatunku. Motorem opowieści są zadania popychające fabułę do przodu, którym towarzyszą misje poboczne; nie mogło być inaczej, prawda?
Światła, kamera, akcja
Choć fabuła Baldur’s Gate: Dark Alliance potrafi zainteresować, to jednak jak przystało na gatunek hack’n’slash, nie ona odgrywa tu pierwsze skrzypce, lecz dynamiczne starcia z przeciwnikami. Podczas gdy wybrany przeze mnie krasnolud-rębajło ochoczo rzuca się do walki w zwarciu, jego koleżanka i kolega preferują eliminację nieprzyjaciół na dystans. Na naszej drodze stają między innymi gobliny, wielkie pająki, a nawet smoki czy beholderzy (obserwatorzy). Ich eliminacja sprowadza się do szybkiego wciskania ataku i żonglowania dostępną bronią lub czarami.
Z czasem rozwijamy swoją postać, ulepszając wybrane zdolności, a raz na jakiś czas – również podnosząc wartość jej określonych statystyk. Ponadto jej potencjał bojowy rośnie za sprawą coraz lepszego wyposażenia.
Nad tym ostatnim chciałbym zatrzymać się na dłużej, bo to element tej produkcji, który najbardziej doskwierał mi podczas mojej przygody. Gra zasypuje nas bowiem „śmieciami”, tj. przedmiotami nieadekwatnymi do poziomu naszej postaci. O ile początkowo całkiem sprawnie można je zbierać i sprzedawać, o tyle z czasem waga przedmiotów wykorzystywanych przez naszą postać (mowa nie tylko o broni, lecz również o miksturach) robi się na tyle duża, że zwyczajnie nie ma na nie miejsca w ekwipunku. Przez to zostajemy odcięci od jednego ze źródeł dochodu. Z drugiej strony, mimo to jakoś udawało mi się rosnąć w siłę, a do końca gry dotarłem bez większego problemu.
Wiek to tylko liczba, a wygląd to nie wszystko
Może to mój sentyment do tej produkcji, jednak zaryzykowałbym stwierdzenie, że oprawa graficzna Baldur’s Gate’a: Dark Alliance wcale nie zestarzała się tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Owszem, modele postaci są trochę kanciaste, a otoczenie nie zabija szczegółami, jednak mimo to odnoszę wrażenie, że dzieło Snowblind Studios wciąż jest w stanie się wybronić. Na osobną wzmiankę zasługuje fakt, że gra oferuje lokalny tryb współpracy dla dwóch osób, co w tym gatunku nie jest standardem (a mogłoby być).
Co było potem?
Baldur’s Gate: Dark Alliance odniosło na tyle duży sukces, że w 2004 roku doczekało się kontynuacji w postaci Baldur’s Gate’a: Dark Alliance 2. Jej przygotowaniem zajęła się firma Black Isle, z kolei Snowblind Studios w dalszej kolejności poświęciło się pracy nad pokrewnym gatunkowo Champions of Norrath. Ale to temat na inną opowieść…
Udawajmy, że Dungeons & Dragons: Dark Alliance z 2021 roku, dzielące podtytuł z omawianą produkcją, nigdy się nie pojawiło.
Jak dzisiaj zagrać w Baldur’s Gate: Dark Alliance?
Pora wytłumaczyć, dlaczego w przeciwieństwie do bodaj wszystkich gier, nad którymi pochyliłem się na łamach niniejszego cyklu, o Baldur’s Gate: Dark Alliance wypowiadam się w czasie teraźniejszym. Otóż w 2021 roku omawiana produkcja doczekała się ponownego wydania na współczesnych platformach – od komputerów osobistych po konsole i urządzenia mobilne. Choć nie jest to remaster, to jednak wiek tej gry w największym stopniu zdradzają przerywniki filmowe i ekran wyboru postaci, które pozostawiono w oryginalnej rozdzielczości. Niemniej da się przymknąć na to oko.
Jeżeli zaś chcielibyście nabyć używany egzemplarz wersji na PlayStation 2, Xboksa lub GameCube’a (osobna wersja trafiła na GameBoya Advance), to musicie liczyć się z wydatkiem rzędu 80-120 zł (w zależności od wersji i stanu).