Mordercze biegi górskie w Zakopanem. Zawodnicy biegli szybciej niż wjeżdża kolejka
Cztery razy w górę – bez litości
Zawody rozpoczęły się wcześnie rano na stoku narciarskim Szymoszkowa. Tam, jeszcze przed godziną 9:00, zawodnicy stanęli na starcie pierwszego z czterech podbiegów. Następnie mierzyli się z Harendą, po czym przenieśli się pod Wielką Krokiew – raz biegnąc jej prawą stroną szlakiem turystycznym, a na koniec – schodami po lewej stronie. To właśnie ten ostatni bieg wyłonił ostateczną klasyfikację, a zawodnicy startowali w nim w odstępach czasowych w kolejności wynikającej z poprzednich trzech startów.
Na każdym z odcinków panował absolutny zakaz używania kijów – wszystko trzeba było wywalczyć nogami i płucami. Suma czasów ze wszystkich czterech biegów decydowała o miejscu na podium. Jeśli ktoś nie zmieścił się w limicie, otrzymywał pięć minut kary.
Szybsi niż kolejka
Widok biegaczy wspinających się w takim tempie, że mijali turystów jadących kolejką linową, robił ogromne wrażenie. Trasy były wymagające – na Harendzie wciąż rosła trawa i nie brakowało błotnistych fragmentów, co czyniło ten odcinek wyjątkowo męczącym. Z kolei bieg po schodach Wielkiej Krokwi, mimo że wyglądał na najkrótszy, dla wielu okazał się zaskakująco trudny – wymagał innego rodzaju siły i techniki.
Walka o sekundy i oddech
W klasyfikacji seniorów mężczyzn bezkonkurencyjny był Jakub Bachleda-Księdzularz z Zakopanego, który uzyskał łączny czas 25:48,31. Tuż za nim uplasowali się Marcin Kunz (Kraków) i Arkadiusz Kwiatkowski (również z Krakowa), których dzieliły zaledwie trzy sekundy.
Wśród seniorek najlepsza okazała się Ewelina Orawiec z Zakopanego z czasem 36:20,88. Za nią uplasowały się Aleksandra Stodolak (Strzyżów) oraz Julia Kudlińska (Wieliczka).
W pozostałych kategoriach triumfowali m.in. Katarzyna Zych (Masters K), Marek Voška ze Słowacji (Masters M) oraz Zbigniew Radomski (Super Weteran M).
Górska pasja, rywalizacja i... sentyment
Wśród uczestników dało się wyczuć nie tylko sportową zaciętość, ale i wzajemny szacunek oraz poczucie wspólnoty. Maciej z Łodzi i Barbara z Wieliczki opowiadali, jak biegi stały się częścią ich życia:
– Znamy się z pracy, ale bieganie nas połączyło. Rywalizacja? Jest, i to mocna! Ja nie lubię być wyprzedzany – mówił Maciej – ale to właśnie motywuje.
Dla obojga najtrudniejsza była Harenda: – Stroma, dużo trawy, a czasem i przeszkody. Bieg bardziej przypominał wspinaczkę niż klasyczne podbiegi – dodaje Barbara.
Krokiew? Trudna, ale zaskakująco przyjemna
Aleksandra Stodolak, która zajęła drugie miejsce w kategorii Senior K, podkreślała, że najbardziej wymagającym biegiem okazała się dla niej Szymoszkowa.
– Najdłuższy, najbardziej zróżnicowany, a końcówka naprawdę dawała w kość. Za to schody na Wielkiej Krokwi, których najbardziej się bałam, okazały się dla mnie najprzyjemniejsze – mówiła ze śmiechem po zakończeniu zawodów.
Rodzinna motywacja
Nie zabrakło też rodzinnych historii. Daniel Stachoń z Zakopanego wystartował razem z synami:
– Najpierw to ja ich zachęcałem, teraz oni motywują mnie. Starszy biega już świetnie, młodszego jeszcze trzeba trochę podganiać, ale najważniejsze, że robimy to razem – powiedział.
Dla nich również Harenda była najtrudniejsza. – Wszystko przez trawę i nierówności. Po płaskim można czasem odpocząć – tutaj nie ma gdzie. Albo biegniesz, albo idziesz na czworakach.