Najpopularniejsze zwierzę w Polsce to „małpka”
Dane z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku nie pozostawiają złudzeń: „problem upijania się przez młodzież istnieje”. W rekordowym 2023 roku przez Szpitalny Oddział Ratunkowy tego szpitala przewinęło się 26 298 pacjentów, z czego aż 76 to dzieci pijane do nieprzytomności.
Dr Mielech, starszy asystent w oddziale ratunkowym, przyznaje wprost: gros jego pacjentów to przypadki, które nie powinny się nawet zbliżać do SOR-u, a tym bardziej trafiać na oddział. Jego doświadczenia z ostatnich lat to opowieść o tym, jak władze, producenci i sprzedawcy zarabiają na nałogach swoich obywateli, a system ochrony zdrowia próbuje ratować to, co jeszcze da się uratować.
Zaczniemy od statystyk czy od konkretnych przypadków?
Od brutalnej prawdy. Moja rekordzistka miała 4,97 promila. Siedemnastolatka, chuda jak patyk, 50 kilogramów wagi... Gdyby nie straciła przytomności w miejscu publicznym, co zwróciło uwagę przechodniów, pewnie by zamarzła, bo zdarzenie miało miejsce w Sylwestra. Przywieźli ją z Lipska, 80 kilometrów, przez pół województwa, bo decyzją Zespołu Ratownictwa Medycznego dziecięcy szpital to najlepsze miejsce, żeby wytrzeźwiała.
Jak często się to zdarza?
Statystycznie? Co trzeci dzień mamy na SOR-ze osobę pod wpływem środków psychoaktywnych. Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Do nas trafiają ci, którzy są w takim stanie, że ktoś ich znajduje na ulicy albo w parku. Albo ci, których zachowanie wzbudzi w niepokój najbliższych. Ci, którzy dojdą do domu o własnych siłach i prześpią się, w ogóle nie wchodzą w statystyki. W 2013 roku zarejestrowano łącznie we wszystkich SORach w Polsce 16 tys. interwencji związanych z alkoholem, w 2023 – ponad 26 tysięcy. Dane dotyczą łącznie dorosłych i dzieci.
Co się dzieje z polskimi dziećmi?
Zmienia się wszystko. Kiedyś do nas przywozili głównie chłopaków. Teraz częściej dziewczyny „pijane do nieprzytomności”. W rekordowym 2023 roku: 48 dziewcząt, 28 chłopaków. One upijają się szybciej, padają w miejscach publicznych. Czy piją więcej? Tego nikt nie wie, bo nie da się prowadzić obiektywnych statystyk na temat nieletnich. Można opierać się tylko na prowadzonych badaniach ankietowych. Poza tym obniża się wiek pierwszego epizodu upojenia alkoholowego. Średnia wieku naszych pacjentów pod wpływem alkoholu to 16 lat, najmłodsi mieli po 12 lat.
Skąd w ogóle biorą ten alkohol?
(śmiech) Mechanizmów jest kilka. Klasyka: „Proszę pana, kupi pan dla nas piwo?”. Pod każdym sklepem znajdzie się ochotnik, który zrobi to za kilka złotych albo za puszkę piwa . W małych sklepikach osiedlowych, gdzie ledwo wiążą koniec z końcem, każda sprzedana butelka to różnica między opłaceniem pracownika a niedopłaceniem. Sprawdzanie wieku? To dodatkowa robota.
A co z dowodem, peselem?
To dopiero ciekawostka! Pojawiły się aplikacje udające mObywatela, gdzie można sobie „zrobić” dowód z dowolną datą urodzenia. Na kasie młody człowiek odpala sobie taki fejk, macha telefonem przed sprzedawcą: „Proszę bardzo, mój dowód”. Kto będzie sprawdzał?
Jak wygląda polska mapa alkoholowa?
Przygotuje się pani na szok. Na jeden punkt sprzedaży alkoholu w Polsce przypadają 303 osoby. Na jedną aptekę - 3000. W Zakopanem jeden punkt sprzedaży (łącznie sklepy i knajpy) z alkoholem to 35 mieszkańców! Codziennie w Polsce sprzedaje się 3 miliony małpek - i tu dochodzimy do mojego ulubionego cytatu z sympozjum: „Jakie jest najpopularniejsze zwierzę w Polsce? Małpka”. Ponad miliard rocznie! Większość między szóstą a jedenastą rano.
Rano?!
Tak. Jak tylko sklepiki otwierają, już stoją w kolejce. Widać to szczególnie wiosną – jak śnieg zejdzie, to wzdłuż chodników leży ścieżka z butelek. To jest przerażające, ale taki jest obraz naszego społeczeństwa.
A dzieci? Kiedy najczęściej trafiają do pana?
Mamy swój kalendarz imprez. Pierwszy pik w karnawale - jasne, zaczynają się imprezy. Drugi tuż po Wielkanocy - znowu imprezy. Potem cisza podczas wakacji, bo piją pod namiotami, w plenerze, nie w domach. Wracają do szkoły – koniec września, początek października – kolejny wzrost. Trzeba „odreagować” początek roku szkolnego.
Czy można oszacować jakie są koszty leczenia niepełnoletniego pacjenta, który trafia na SOR pod wpływem alkoholu, lub innych środków odurzających?
Dzięki uprzejmości pracowników Działu Kosztów UDSK próbowaliśmy to oszacować. Według danych z 2023 r. jeden taki pacjent to minimum 3000 złotych za pobyt. Ale to nie tylko pieniądze – to przede wszystkim zaangażowanie dużych sił i środków. Trzeba go rozebrać, umyć, bo zazwyczaj leży w swoich wymiocinach. Często jest wychłodzony. Pobieramy krew i mocz na liczne badania, w tym całą toksykologię, bo nigdy nie wiadomo, czy to tylko alkohol. Czasem dodatkowe konsultacje specjalistyczne, badania obrazowe: tomografia, usg, prześwietlenia, bo nie można wykluczyć urazów. Angażuje to wiele osób personelu całego szpitala, podczas gdy w kolejce czekają dzieci z wysoką gorączką czy złamaną ręką. Rodzice mają pretensje: „Czemu zajmujecie się pijanym, a nie moim dzieckiem?”
Anatomia ludzkiej ofiarności. Gdy śmierć służy życiu
Który przypadek najbardziej pana poruszył?
Chłopiec, 17 lat, 4,8 promila. Pytam: „Ile wypiłeś?”. „Pół litra”. „A od kiedy pijesz?”. „Od tygodnia, bo tata wyszedł z więzienia i codziennie pijemy razem po pół litra na głowę”. Gdy poziom alkoholu zaczął spadać, to pojawiły się objawy abstynencyjne. W tym wieku objawy abstynencyjne to rzadkość, ale się zdarzają. Jak wytrzeźwiał do dwóch promili, to przypomniał sobie, że nie odrobił pracy domowej ...
Co z rodzicami? Są świadomi problemu?
Część kompletnie nie albo go bagatelizuje. A u części działa mechanizm wyparcia problemu. Dotyczy to zarówno alkoholu, jak i substancji psychoaktywnych. Rozmawiałem z matką 15-latki, która zatruła się lekami psychotropowymi. Pytam: „Czy córka miała dostęp do leków?”. „Tak, ona sama sobie je dawkuje”. „Proszę pani, pani córka ma zaburzenia psychiczne, jej ocena jest nieadekwatna. Te leki powinny być pod kluczem. Można się zabić paracetamolem kupionym w sklepie spożywczym, a tu dziecko ma swobodny dostęp do leków psychotropowych”. Siedzi, patrzy, nawet nie jest zdziwiona.
Czy system można naprawić?
Kiedy 15 lat temu zaczynałem pracę w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym UDSK, obowiązywała prosta regulacja prawna: jeśli jedynym powodem interwencji medycznej był alkohol, koszty leczenia pokrywali rodzice pacjenta. Opłata wynosiła wtedy około 1000 złotych – mniej więcej połowę przeciętnej pensji. Efekt? Żaden z tych pacjentów nie trafił do nas ponownie. Rodziny, niezależnie od sytuacji materialnej, reagowały stanowczo: ci biedniejsi wydawali ostatnie pieniądze, ci bogatsi robili wszystko, by dziecko już więcej nie piło – bo wstyd. Skutek wychowawczy był stuprocentowy. Niestety, jak to często bywa, system postanowił być „mądrzejszy” i ten przepis zlikwidowano.
Dlaczego?
(gorzki śmiech) Bo na SOR-ach dla dorosłych przywożą po kilku, kilkunastu pijanych dziennie. Znaczna część bezrobotnych, bez stałego adresu i stałego dochodu. Kto ma ich szukać? Kto ma wystawiać rachunki? W jaki sposób mieliby oni zapłacić? Koszty administracyjne przewyższyłyby wpływy. U nas, w dziecięcym szpitalu, to było 50-60 przypadków rocznie. Tam jest tyle tygodniowo.
A skala dochodów państwa z alkoholu?
Oto prawdziwy biznes. W 2023 roku za 10 miesięcy wpływy z akcyzy: 11,1 miliarda złotych. To bez listopada i grudnia, kiedy kupuje się „na święta”. W cenie wódki za 28 złotych jest 16 złotych akcyzy i 5 złotych VAT-u. Łącznie 76 procent to podatki. Praca jest opodatkowana...
Moment... więcej niż od pracy?
Tak! Przeciętne wynagrodzenie w czwartym kwartale to 40 procent podatków i innych składek- ZUS, PIT, składka zdrowotna. Gdyby Polacy przestali pić, mielibyśmy 15-miliardową dziurę budżetową.
Czyli profilaktyka się nie opłaca?
Wszystkim opłaca się pozorować walkę z alkoholem, ale go nie eliminować. To jedyny zalegalizowany narkotyk w Polsce – bo w podręczniku farmakologii alkohol jest w dziale substancji narkotycznych – który przynosi ogromne zyski.
Co z narkotykami wśród dzieci?
Tu jest jeszcze gorzej, bo ciemna liczba jest ogromna. W 2023 roku mieliśmy 40 przypadków, w 2024 – już 91. Dwukrotny wzrost! Najpopularniejsze? Co jest najtańsze i najłatwiej dostępne: dopalacze, marihuana, syntetyczna marihuana, amfetamina.
Jak dzieci je zdobywają?
(westchnienie) „Przypadkowo znajdują” , na przykład pod sklepem, na chodniku leżały woreczki z solami albo ziołami – tak się tłumaczyło kilku moich pacjentów. Teraz nawet nie tłumaczą. Poza tym wielu nie traktuje marihuany jako środka psychoaktywnego. Presja środowiska i łatwość zdobycia: za pierwszym razem – gratis, próbka. Za trzecim – promocja. Za piątym – już płacisz. A w internecie w ciągu pięciu minut można znaleźć co się chce.
A organy ścigania?
Szukają głównie hurtowników, producentów żeby odciąć od źródła. Im się nie opłaca łapać „detalistów”. Co z tego, że złapią gościa z pięcioma działkami? Dostanie dwa tygodnie aresztu albo prac społecznych. A w czasie pandemii system się „udoskonalił” - diler nie ma kontaktu z klientem. Wszystko przez telefon, komunikatory internetowe - narkotyk zostawia w umówionym miejscu.
Jakie są perspektywy?
Paradoksalnie, spożycie alkoholu zaczyna spadać. Ludzie, szczególnie młodzi, sięgają coraz częściej po piwa bezalkoholowe. Ministerstwo Finansów pewnie jest zmartwione – spadają wpływy. Ale młodzi przerzucają się też na narkotyki.
Czy da się to powstrzymać?
Problem trzeba rozwiązywać u podstaw między innymi przez edukację oraz ograniczenie dostępności i promowania alkoholu. Ale czy to się uda przy obecnym modelu finansowania państwa przez akcyzę i ogromnych pieniądzach, które zarabiają producenci alkoholu? Wątpię. My jesteśmy na końcu łańcucha. Ratujemy życie, gdy wszystko inne już zawiodło. I co trzeci dzień mamy kogoś zatrutego. To nie jest normalne, ale stało się naszą codziennością.
Ostatnie pytanie: co by pan zmienił?
Przede wszystkim – zakaz promocji alkoholu w dyskontach. „Kup 6, dostaniesz 8 gratis” to z mojego punktu widzenia powinno być zakazane. To dotyczy dzieci i dorosłych równie mocno. Potem – ograniczenie dostępności. W każdej Żabce, na każdej stacji benzynowej można kupić alkohol o każdej porze. To absurd. I sposób reklamowania alkoholi. Proszę zwrócić uwagę, że każda reklama piwa jest skonstruowana według jednego schematu: „jest piwo – będzie fajnie”.
I edukacja?
Edukacja to podstawa, ale bez systemowych zmian to kropla w morzu. Dopóki będzie się opłacało sprzedawać alkohol bardziej niż tworzyć miejsca pracy, dopóty będziemy ratować dzieci na SOR-ze. A one będą trafiać do nas co trzeci dzień. Jak w zegarku.