Nie chcą fermy norek w Sroczynie. Protestowali przed urzędem gminy. „Nie macie naszej zgody"
W tym artykule:
Mieszkańcy Sroczyna nie chcą fermy norek w pobliżu domów. Protestują
Spokojna wieś, całkiem nowe domy po każdej stronie ulicy dwupasmowej. Dużo terenów zielonych, a na niegdysiejszych polach budują się nowe budynki, tworząc nowe osiedla domków jednorodzinnych. Do Poznania raptem 35 minut drogi. Brzmi jak idealne miejsce do życia? Mieszkańcy Sroczyna w powiecie gnieźnieńskim, twierdzą, że ich sielska codzienność zmieni się diametralnie, jeśli ferma norek wznowi działalność.
Tysiące samic norek może trafić niebawem do fermy, której powierzchnia wynosi 4 hektary. Ferma już kiedyś tam funkcjonowała, rozpoczęła działalność w 2005 roku, a zwierzęta zniknęły z niej w 2022 roku. Od jakiegoś czasu trwa przygotowywanie na przyjęcie do hodowli nowych zwierząt, z czym nie zgadzają się mieszkańcy okolicy. Jako argumenty podają wszechobecny smród dochodzący z hodowli oraz plagę much i potencjalne choroby. W akcję protestacyjną zaangażowało się też stowarzyszenie „Otwarte Klatki”. Przeciwnicy wznowienia działalności fermy spotkali się przed urzędem gminy Kiszkowo, przynosząc swoje transparenty.
- Gdy w 2022 roku działalność została zamknięta, odetchnęliśmy z ulgą. Wcześniej nie można było przebywać na dworze, taki był smród - mówiła jedna z mieszkanek okolicznych domów, dodając, ze nie wyobraża sobie powrotu do takiej rzeczywistości.
Inna z mieszkanek z kolei zauważyła, że nie wiadomo, jakie długofalowe skutki może przynieść mieszkanie w okolicy fermy, na której stosowana jest chemia.
- Jak zauważyliście, ja niedługo urodzę dziecko i po się prostu boję o jego zdrowie. Skąd mamy wiedzieć, czy te muchy nie zarażą go czymś, czego ja nie znam i kto mi wtedy pomoże? - mówiła do zgromadzonych przyszła mama.
- Z tych norek był kurz, one mogły z tego co wiem przenosić nawet covida. Kolejna jest kwestia padłych ptaków, które wcześniej zjadały te chore muchy, to niesie zagrożenie ptasiej grypy. Nie chcemy tego - relacjonował inny mieszkaniec, podkreślając, że w kwestii zakazu hodowania zwierząt futerkowych należy także zgłaszać się do polityków.
Istnieją dwa projekty ustaw zakazujące takich hodowli: jedna przewiduje karencję 5 lat, druga aż 15. Projekty zakładają też ogromne odszkodowania dla dotychczasowych hodowców.
Kto ma pszczoły, ten ma miód…
Co na protesty mieszkańców mówią władze gminy?
- Dla tej fermy gmina wydała w 2009 roku pozytywną decyzję środowiskową. Były od niej odwołania przez wszystkie instancje, a ostatecznie w 2012 roku NSA decyzję utrzymał w mocy. Ta decyzja stała się podstawą do decyzji budowlanych wydawanych przez powiat, i nasza władza w tym momencie się skończyła - podaje Wójt Gminy Kiszkowo, Radosław Występski, dodając, że rozumie uciążliwości związane z tego typu produkcją rolną, ale gmina nie ma narzędzi prawnych, aby komukolwiek zakazać działalności gospodarczej.
- Gmina teraz niewiele może zrobić. Oczywiście możemy wspierać mieszkańców i gdyby się okazało, że coś dzieje się nieprawidłowo, to możemy zgłaszać do innych organów, np. do WIOŚ, inspektora ochrony środowiska, który może reagować, jeżeli działalność byłaby prowadzona niezgodnie z przepisami i pozwoleniami - podkreślił wójt Występski, który wyszedł do protestujących pokojowo w Kiszkowie mieszkańców okolicznej wsi oraz aktywistów mówiąc: rozumiem was.
Kto ma norki, ten ma… problem
Pod adresem fermy norek zarejestrowana jest spółka cywilna, zajmująca się hodowlą zwierząt. Jak twierdzi właściciel gospodarstwa, Adam Domagała, z którym udało nam się porozmawiać, ma on wszelkie zezwolenia na hodowanie norek zgodnie z europejskimi przepisami. Jak podaje, w ostatnich latach faktycznie zwierząt tam nie było, ale było to spowodowane m.in. intensywnie zmieniającymi się przepisami i pandemią COVID-19. Mężczyzna szacuje, że jeśli wznowi działalność hodowlaną, będzie mógł zatrudnić co najmniej kilka osób, a całą sytuację z protestującymi sąsiadami nazywa manipulacją zdjęciami i filmami. Jak mówi Domagała, przy obecnych środkach chemicznych, nie ma możliwości, by okolice zmagały się z plagą much.
Przypomnijmy też, że hodowla zwierząt z przeznaczeniem na futro nie jest w Polsce zakazana, choć ma wielu przeciwników.