Niesamowita historia. Wieloryb zatopił jego łódź. Przeżył 76 dni samotnie na oceanie

Wieloryb uderzył w "Napoleon Solo" w nocy 5 lutego 1982 roku z taką siłą, że Steven Callahan usłyszał trzask łamanej deski. Żaglowiec zaczął natychmiast tonąć. Amerykański żeglarz miał kilka minut na przeniesienie się do tratwy ratunkowej i zebranie najważniejszego sprzętu. Przez następne 76 dni dryfował po Atlantyku, walcząc z głodem, pragnieniem i atakami rekinów.

Steven Callahan Steven Callahan
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons
Przez Wieki

Katastrofa na oceanie i desperacka ewakuacja

Steven Callahan wyruszył z Newport w stanie Rhode Island 29 stycznia 1982 roku. Jego celem była samodzielna żegluga przez Ocean Atlantycki do Anglii na pokładzie żaglowca Napoleon Solo. Podróż początkowo przebiegała bez większych problemów. Po tygodniu żeglugi dotarł do Wysp Kanaryjskich, gdzie uzupełnił zapasy i odpoczął przed dalszą częścią wyprawy.

5 lutego, około tygodnia po opuszczeniu Wysp Kanaryjskich, Napoleon Solo znajdował się około 800 mil na zachód od archipelagu. Tej nocy Callahan został brutalnie wyrwany ze snu przez potężny uderzenie. Wieloryb zderzył się z jego łodzią z taką siłą, że usłyszał głośny trzask łamanej deski. Żaglowiec natychmiast zaczął nabierać wodę.

Callahan miał tylko kilka minut na reakcję zanim jego łódź całkowicie zatonie. Szybko aktywował sześcioosobową nadmuchaną tratwę ratunkową. W panice i mroku udało mu się zebrać najważniejszy sprzęt z tonącej łodzi. Wziął ze sobą trochę żywnosci, włócznię do łowienia ryb, destylator wody słonecznej, mapy nawigacyjne i podręcznik przetrwania.

Gdy Napoleon Solo zniknął pod falami, Callahan został sam na sześciometrowej tratwie na środku Oceanu Atlantyckiego. Rozpoczął się jeden z najdłuższych pojedynków człowieka z oceanem w historii żeglarstwa.

Walka o przetrwanie na tratwie

Pierwsze dni na tratwie były najtrudniejsze. Callahan musiał pogodzić się z faktem, że jest całkowicie zdany na siebie w środku oceanu. Jego tratwa dryfowała na zachód pod wpływem prądów i wiatrów.

Najważniejszym wyzwaniem było zdobycie pożywienia i słodkiej wody. Callahan szybko nauczył się łowić ryby przy użyciu harpuna. Jego głównym celem były mahi-mahi, kolorowe ryby o długości około metra. Początkowo miał problemy z trafianiem, ale z czasem stał się skuteczniejszym myśliwym. Ryby jadł surowe, zachowując każdą kroplę ich krwi jako dodatkowe źródło płynów.

Zbieranie wody pitnej stanowiło równie wielkie wyzwanie. Callahan używał destylatora słonecznego, który powoli przetwarzał wodę morską w słodką. Proces był jednak wolny i nie zawsze wystarczający. Każda burza była błogosławieństwem, gdyż pozwalała mu zbierać wodę deszczową w prowizorycznych pojemnikach wykonanych z części tratwy.

Rekiny stały się ciągłym zagrożeniem. Regularnie krążyły wokół tratwy, czasami ją atakując. Callahan wielokrotnie musiał łatać dziury po zębach rekinów, używając zestawu naprawczego. Każdy atak oznaczał możliwość katastrofy, gdyż zniszczenie tratwy równało się pewnej śmierci.

Izolacja psychiczna i walka z despercją

Samotność na oceanie była równie niszcząca jak fizyczne wyzwania. Callahan nie miał z kim rozmawiać przez 76 dni. Prowadził rozmowy sam ze sobą i z tratwą, którą zaczął traktować jak towarzysza. Czasami wydawało mu się, że słyszy głosy lub widzi statki na horyzoncie, które okazywały się mirażami.

Monotonia dni była przytłaczająca. Każdy dzień wyglądał podobnie - budzenie się o świcie, sprawdzanie stanu tratwy, łowienie ryb, zbieranie wody, naprawa uszkodzeń. Callahan prowadził szczegółowy dziennik swoich przeżyć, co pomagało mu zachować kontakt z rzeczywistością. Zapisywał wszystko - pogodę, złowione ryby, napotkane zwierzęta, swoje myśli i emocje.

Fizycznie jego ciało dramatycznie się zmieniało. Stracił około 40 kilogramów wagi. Skóra spaliła się i pokryła wrzodami od słonej wody. Włosy wypadały, a paznokcie stały się łamliwe.

Ratunek po 76 dni piekła

20 kwietnia 1982 roku, po 76 dniach na oceanie, Callahan zauważył słabe światła na horyzoncie. Początkowo myślał, że to kolejne złudzenie, ale światła nie znikały. Były to światła dochodzące z wyspy Marie-Galante, części archipelagu Gwadelupy na Karaibach.

Następnego ranka, 21 kwietnia, miejscowi rybacy zauważyli jego tratwę. Był skrajnie odwodniony, ale był żywy i w pełni świadomy.

Rybacy natychmiast przewieźli go na brzeg, gdzie otrzymał pierwszą pomoc medyczną. Wiadomość o jego ratunku szybko obiegła media na całym świecie. Callahan stał się bohaterem, który przezwyciężył jeden z najtrudniejszych wyzwań, jakie ocean może rzucić człowiekowi.

Jego tratwa przydryfowała łącznie około 1800 mil od miejsca katastrofy. Była w opłakanym stanie - dziurawa, zdeformowana i ledwo utrzymująca się na powierzchni. Fakt, że wytrzymała 76 dni na oceanie z człowiekiem na pokładzie, graniczy z cudem inżynierii.

Powrót do życia i inspiracja dla świata

Po ratunku Callahan spędził kilka tygodni w szpitalu, odbudowując swoją kondycję fizyczną. Jego organizm potrzebował czasu, żeby przyzwyczaić się do normalnego jedzenia i trybu życia. Lekarze byli zdziwieni, jak dobrze zachował sprawność umysłową pomimo tak długiej izolacji.

Callahan szybko stał się sławny na całym świecie. Jego historia trafiła na okładki czasopism i do programów telewizyjnych. W 1986 roku opublikował książkę "Adrift: Seventy-six Days Lost at Sea", która stała się bestsellerem i jedną z najważniejszych pozycji literatury survivalowej.

Jego doświadczenie zrewolucjonizowało myślenie o bezpieczeństwie na morzu. Producenci sprzętu żeglarskiego zaczęli wprowadzać ulepszenia w tratwach ratunkowych i wyposażeniu awaryjnym. Callahan stał się konsultantem w dziedzinie bezpieczeństwa morskiego i survivalu.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Górzykowo: I pojechali na byle czym! Ale najpierw musieli sobie takie pojazdy przygotować. Te oryginalne pomysły to jedna z atrakcji Kiściobrania
Górzykowo: I pojechali na byle czym! Ale najpierw musieli sobie takie pojazdy przygotować. Te oryginalne pomysły to jedna z atrakcji Kiściobrania
"Kobieta fatalna". Każdy jej mąż kończył marnie
"Kobieta fatalna". Każdy jej mąż kończył marnie
Zduńska Wola: Sportowa Kępina dla całych rodzin i fanów. Róże Europy zachwyciły publiczność
Zduńska Wola: Sportowa Kępina dla całych rodzin i fanów. Róże Europy zachwyciły publiczność
Podniósł rękę na polskiego króla. Kara była straszliwa
Podniósł rękę na polskiego króla. Kara była straszliwa
Gastro Miasto we Wrocławiu: Nowe restauracje, debiuty kulinarne i wyjątkowe smaki podczas letniej edycji festiwalu
Gastro Miasto we Wrocławiu: Nowe restauracje, debiuty kulinarne i wyjątkowe smaki podczas letniej edycji festiwalu
Wypadek na autostradzie A4 między Brzeskiem a Bochnią. Duże utrudnienia na pasie w kierunku Tarnowa. Na miejscu działają służby ratunkowe
Wypadek na autostradzie A4 między Brzeskiem a Bochnią. Duże utrudnienia na pasie w kierunku Tarnowa. Na miejscu działają służby ratunkowe
Człuchów: Wyjątkowy motocykl podczas Cafe Racer Sprint. Miał silnik diesla!
Człuchów: Wyjątkowy motocykl podczas Cafe Racer Sprint. Miał silnik diesla!
Obłęż: Podopieczni schroniska dla zwierząt w gminie Kępice mają lepsze warunki
Obłęż: Podopieczni schroniska dla zwierząt w gminie Kępice mają lepsze warunki
Przysietnica: Wypadek z udziałem citroena i hyundaia. Jedna osoba trafiła do szpitala
Przysietnica: Wypadek z udziałem citroena i hyundaia. Jedna osoba trafiła do szpitala
Nadwiślański Fashion Week 2025 w Tarnobrzegu, Sandomierzu, Stalowej Woli, Nowej Dębie i Trześni. Zobacz program
Nadwiślański Fashion Week 2025 w Tarnobrzegu, Sandomierzu, Stalowej Woli, Nowej Dębie i Trześni. Zobacz program
Katowice: Tragiczny dzień na drogach. W dwóch wypadkach zginęły dwie osoby. Ważne drogi są nieprzejezdne
Katowice: Tragiczny dzień na drogach. W dwóch wypadkach zginęły dwie osoby. Ważne drogi są nieprzejezdne
Niezwykła bitwa. Husycki Blitzkrieg Prokopa Wielkiego
Niezwykła bitwa. Husycki Blitzkrieg Prokopa Wielkiego