Niezłomny chłopak z okolic Borów Tucholskich. Złoty medal olimpijski - cel i marzenie. Dokonał tego, bijąc cały świat. Odszedł za wcześnie
Przez całe życie, "nasz" Bronisław Malinowski, związany był z okolicami urokliwych Borów Tucholskich. Przyszedł na świat 4 czerwca 1951 roku w Nowem nad Wisłą. Tata - Anastazy był żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczył pod Monte Cassino; mama - Irene z domu Dovell pochodziła ze Szkocji.
Początkowo wielodzietna rodzina Malinowskich mieszkała w Kończycach, by w 1956 roku przeprowadzić się do Rulewa. Mały Bronek edukację rozpoczął 1 września 1958 roku w Buśni. Siódmą klasę ukończył natomiast już w Warlubiu.
Z czasem, przyszły mistrz i wicemistrz olimpijski podjął naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Grudziądzu. W 1969 roku uczył się zaocznie w wieczorowym Samochodowym Technikum Mechanicznym w Grudziądzu.
Do uprawiania sportu na poważnie, Bronisława namówił starszy brat - Robert, który trenował w Olimpii Grudziądz. Pierwszy poważny sukces przyszedł już wkrótce - podczas warszawskiego Memoriału Janusza Kusocińskiego, był najlepszy gronie biegaczy do lat 20 i odebrał puchar "Życia Warszawy". Kto dzisiaj pamięta taką gazetę...?
W 1970 roku, zadebiutował na arenie międzynarodowej, wygrywając w Colombes na przedmieściach Paryża, bieg na dystansie 2000 metrów z przeszkodami w ramach mistrzostw Europy juniorów! Za kilka tal okaże się, że właśnie biegi przeszkodowe staną się specjalnością i wizytówką Malinowskiego.
Na tej samej imprezie, Grażyna Rabsztyn sięgnęła po złoto w biegu na dystansie 100 metrów przez płotki.
Rok później, w wieku 20 lat pojawił się na pierwszych seniorskich zawodach - na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach, na 5000 metrów zajął co prawda dopiero 8. miejsce, ustanawiając jednak wartościowy rekord Polski czasem 13:39.33! Tuż przed nim, linię mety minął słynny Fin Lasse Virén (rocznik 1949) - późniejszy 4-krotny mistrz olimpijski w biegach na 5000 i 10 000 metrów (1972, 1976)...
W roku olimpijskim 1972 (10 sierpnia, na mityngu w Warszawie), wyrównał rekord Europy na 3000 metrów z przeszkodami, należący od trzech lata do reprezentanta ZSRR - Władimira Dudina (8:22.2)!
Podczas pamiętnych (z racji zamachu terrorystycznego Palestyńczyków na ekipie Izraela) Igrzysk XX Olimpiady, które organizowało Monachium, Bronisław Malinowski uplasował się w tej konkurencji tuż za podium, na 4. miejscu (8:27.92). Za dwoma Kenijczykami - Kipchoge Keino i Benem Jipcho oraz Finem Tapio Kantanenem.
Wówczas utalentowanego (miał wówczas ledwie skończone 21lat!) biegacza pocieszał mistrz olimpijski w pchnięciu kulą - Władysław Komar: - Jeszcze będziesz wielki. Jeszcze ci pomnik postawią.
Cztery lat później, rok 1976. I kolejne igrzyska, najlepsze w historii polskiego sportu - 26 krążków, w tym 7 złotych, co dało Polsce szóste miejsce w klasyfikacji medalowej!
Gdy rozległ się ostatni dzwonek biegu na 3000 metrów z przeszkodami, stało się jasne, że o tytuł mistrza olimpijskiego powalczy czterech zawodników - Bronisław Malinowski, rekordzista świata (8:09.70) Szwed Anders Gärderud, Frank Baumgartl z NRD i wspomniany Kantanen.
O wszystkim zadecydowała ostania przeszkoda, która okazała się pechowa dla reprezentanta Wschodnich Niemiec. Ostatecznie, wygrał Anders Gärderud, który wynikiem 8:08.02 ustanowił nowy rekord globu. Polakowi, który w momencie upadku Baumgartla wykazał się nie lada refleksem i umiejętnie przeskoczył przez Niemca, zmierzono 8:09.11.
Do dzisiaj, żadnemu Polakowi nie udało się pokonać 3000 metrów z przeszkodami tak szybko, jak Malinowskiemu 28 lipca 1976 roku!!! A mija prawie pół wieku...
Nadszedł czas moskiewskich Igrzysk XXII Olimpiady, które zapisały się w annałach polskiego sportu.
- Przed zawodami Bronek wraz z trenerem ustalili, że czas poniżej 8 minut i 10 sekund zapewni złoto. Pierwsze dwa kilometry dyktował Filbert Bayi. Reprezentant Tanzanii przez większość biegu nadawał tempo poniżej ówczesnego rekordu świata, jednak Bronek biegł cały czas swoim tempem. To się opłaciło, bo zszedł poniżej 8 minut i 10 sekund - opisywał finał "złotego biegu" Robert Malinowski podczas promocji książki o słynnym bracie
Noc z 30 na 31 lipca 1980 roku, Bronisław Malinowski przespał spokojnie, obudził się rano notując 34 uderzenia serca na minutę. Wyszedł na 5-kilometrowy rozruch i pozostało mu tego dnia jedno zadanie - przebiec 3000 metrów z przeszkodami w 8 minut i 10 sekund.
Po 2 km, Tanzańczyk Filbert Bayi miał już ok. 50 metrów przewagi nad Polakiem! Przed ostatnim, 400-metrowym okrążeniem, Malinowski tracił do rywala już tylko ok. 15 metrów. "Jazda" zaczęła się na przedostatniej prostej - obaj zawodnicy zrównali się ze sobą ok. 30 metrów przed rowem z wodą. Ostatnie 150 metrów to już totalna dominacja skromnego faceta z Borów Tucholskich!
Po tym życiowym sukcesie mistrz olimpijski planował wziąć ślub z Mirosławą Jakubowską i zamieszkać na terenie gminy Warlubie - w Borowym Młynie na Kaszubach. Chciał być blisko rodziców i szkolić następców.
Niestety, życie napisało inny scenariusz - 27 września 1981 roku, Bronisław Malinowski zginął w wypadku samochodowym na moście w Grudziądzu. Było ok. godz. 20.20, kiedy w prowadzony przez niego samochód Audi 80 uderzył nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy marki Kamaz...