Nowe Bielice: Budują dom na dawnym cmentarzu
Chodzi o głośną sprawę, którą jako pierwsi opisaliśmy kilka tygodni temu. Prywatny właściciel chce wybudować okazały dom na dawnym, poniemieckim cmentarzu. Mieszkańcy przeciw takim planom protestują. Oburza ich to, że budynek ma stanąć w miejscu, gdzie choć zewnętrzne fragmenty cmentarza w czasie powojennych dekad zostały rozebrane i zdewastowane, to jednak nikt nigdy nie dokonał żadnych ekshumacji i pochowani dawni mieszkańcy cały czas tutaj spoczywają (jest tu zlokalizowanych ok. 600 grobów).
Jak się okazuje to, że dawny cmentarz znajduje się na prywatnym terenie jest w pełni legalne (nie widnieje on w rejestrze zabytków). Działka ta trafiła w ręce prywatne jeszcze w latach 60. Równie legalne - co podkreślał w naszym poprzednim artykule Tomasz Hołowaty, wójt gminy Biesiekierz - są plany inwestycyjne aktualnego właściciela oraz fakt, że ten zaczął porządkować teren i ściął kilkanaście drzew (gmina musiała wydać zgodę na wycinkę, bo właściciel dopełnił wszelkich formalności łącznie z przedstawieniem opinii ornitologa, że drzewa nie są miejscem lęgowym dla ptaków).
- Ale w ostatnim czasie zaskoczyło nas to, że prace porządkowe nagle nabrały charakteru, którego nasze wstępne ustalenia z właścicielem nie przewidywały - mówi Tomasz Hołowaty.
- Te były takie, że po wycince i jeszcze przed wystąpieniem o warunki zabudowy, porządkowanie terenu będzie na tyle powierzchowne, że pozwoli wydobyć wszystkie pozostałości po nagrobkach z tej dawnej nekropoli. Chcieliśmy je zgromadzić w jednym miejscu, a w przyszłości pomyśleć o upamiętnieniu dawnych mieszkańców tych ziem, na przykład w postaci lapidarium. Tymczasem prace bez żadnej konsultacji z kimkolwiek przeprowadzono w takim stopniu, że cały teren został bardzo mocno przekopany, a zebrana ziemia wraz z tym, co w niej było, usunięta i wywieziona - relacjonuje wójt.
Tomasz Hołowaty dodaje, że w związku z tym wystosował pismo do koszalińskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. Nie wyklucza też wysłania zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury.
- Ten drugi scenariusz uzależniam od tego, jaką odpowiedź dostaniemy od konserwatora zabytków. Bo ja rozumiem, bez względu na to jak to sam prywatnie oceniam, że teren po dawnym cmentarzu jest legalnie w rękach prywatnych i właściciel może zacząć realizować taką, czy inną inwestycję. Ale mam poważne wątpliwości, czy te prace muszą tak wyglądać, aby w ich trakcie niszczyć wszystkie ślady po dawnym cmentarzu? Dlatego zdecydowałem, że o wszystkim zawiadomię Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków i poproszę o wyrażenie opinii w tej sprawie. Co będzie potem, zobaczymy - podkreśla wójt Hołowaty.
Podobne pisma wystosowali oburzeni radni z gminy Biesiekierz. Zawarli w nich prośbę o interwencję i pytania o legalność poczynań inwestora. Pisma wysłali do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków oraz do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
- Rozumiemy prace porządkowe, ale cały ten obszar w ostatnim czasie został wręcz zdewastowany wskutek wycinania drzew wraz z korzeniami oraz w wyniku przesuwania dużych zwałów ziemi - mówi zbulwersowany radny Rajmund Reichel.
"Istnieje więc podejrzenie, że w wyniku tych prac pozostałości po nagrobkach oraz szczątki ludzkie mogły zostać w nieprawidłowy sposób usunięte z tego terenu lub nawet zbezczeszczone" - czytamy w przygotowanym przez radnych piśmie.
- Nie mogliśmy postąpić inaczej, bo to, czego tu jesteśmy świadkami, naszym zdaniem nie powinno się nigdy wydarzyć - dodaje inny radny Krzysztof Krawczak.
Ze stanowiskiem wójta i radnych nie zgadza się przedstawiciel inwestora prowadzący roboty na miejscu (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
- Zupełnie nie rozumiem skąd takie działania. Nasze prace miały tylko charakter porządkowy, nic poza tym. Wycinając drzewa usuwaliśmy też korzenie, ale wszystkie roboty były prowadzone płytko, stąd nie było fizycznej możliwości, aby naruszyć istniejące tutaj groby, nie natknęliśmy się też na jakiekolwiek fragmenty nagrobków. Zapewniam, że gdyby tak się stało byśmy od raz zawiadomili odpowiednie służby. Ze spokojem czekamy na wszelkie kontrole, my cały czas działamy zgodnie z obowiązującymi przepisami - zapewnia nasz rozmówca.