Nowy Berlin Hitlera. Utopijna stolica III Rzeszy
Adolf Hitler planował stworzyć miasto, jakiego świat jeszcze nie widział. Germania – nowa stolica Tysiącletniej Rzeszy – miała przyćmić wszystko, co zbudowali Rzymianie czy Francuzi. Berlin miał zniknąć, a na jego miejscu wyrosnąć monumentalne gmachy, łuki i hale, które przerażały nawet najbliższych współpracowników Führera.
Geneza projektu
Pomysł na przebudowę Berlina pojawił się w umyśle Hitlera już w latach 20. XX wieku, gdy w "Mein Kampf" wspominał o potrzebie budowy nowego, monumentalnego miasta, godnego przyszłego imperium. W 1936 roku, mając już pełnię władzy, Hitler powierzył realizację tej wizji swojemu ulubionemu architektowi – Albertowi Speerowi. W 1937 roku Speer otrzymał tytuł Generalnego Inspektora Budowlanego Rzeszy i nieograniczone pełnomocnictwa do przebudowy stolicy.
Projekt nazwano Welthauptstadt Germania – "Światowa Stolica Germania". Berlin miał zostać całkowicie przekształcony, a jego organiczna tkanka zburzona.
Planowano wyburzyć całe dzielnice, przesiedlić dziesiątki tysięcy mieszkańców i zbudować miasto dla 8 milionów ludzi, z szerokimi arteriami, nowymi dworcami i dzielnicą rządową, która przyćmiłaby wszystko, co powstało w Europie.
Volkshalle – serce i symbol nowego świata
Najbardziej spektakularnym elementem planu była Volkshalle – Hala Ludowa, zwana też Wielką Halą lub Halą Ludu. Zaprojektowana przez Speera na podstawie szkiców Hitlera, miała być największym budynkiem zadaszonym w historii.
Jej kopuła miała mieć 290 metrów wysokości i 250 metrów średnicy, a całość wznosić się na granitowym podium o wymiarach 315 na 315 metrów i wysokości 75 metrów. Wnętrze przewidziano dla 180 tysięcy ludzi, a oculus w kopule miał średnicę 46 metrów – większą niż cała rotunda Panteonu w Rzymie.
Wizualnie Volkshalle miała być nowoczesnym odpowiednikiem świątyni rzymskiej, z portykiem wspartym na dziesięciu kolumnach i monumentalnymi rzeźbami Atlasa i Tellus, wybranymi osobiście przez Hitlera. Na szczycie kopuły miał stanąć orzeł trzymający glob ziemski – symbol panowania nad światem. Speer podejrzewał, że w zamyśle Hitlera hala miała być miejscem quasi-religijnego kultu wodza i jego następców, wzorem pałaców dynastii rzymskich.
Architektura megalomanii
Drugim filarem projektu był gigantyczny łuk triumfalny, którego wysokość miała wynosić 117 metrów – ponad dwa razy więcej niż paryski Arc de Triomphe. Monument miał być poświęcony niemieckim żołnierzom poległym w I wojnie światowej, a na jego ścianach planowano wyryć ponad dwa miliony nazwisk poległych.
Przed łukiem miał natomiast powstać Zirkus – okrągły plac o średnicy 200 metrów, z monumentalną fontanną i rzeźbą Apolla, która miała symbolizować potęgę i boskość narodu niemieckiego.
Całość miała być spięta dwoma osiami: północ-południe (ok. 7 km długości) i wschód-zachód (ok. 5 km), wzdłuż których powstałyby nowe dworce, ministerstwa, teatry, muzea i dzielnice mieszkaniowe dla elit. Dla Hitlera była to nie tylko architektura – to miała być materializacja jego wizji wiecznego imperium.
Gigantomachia na papierze
Realizacja planów wymagała zburzenia znacznej części historycznego Berlina. Prace rozpoczęto w 1938 roku – wyburzono dzielnice Alsen i Tiergarten, przesiedlono tysiące mieszkańców, a na miejscu dawnych kamienic powstały puste place pod nowe budowle.
Speer miał niemal nieograniczone środki i poparcie Hitlera, ale projekt od początku zmagał się z problemami technicznymi. Testy gruntu pod łukiem triumfalnym wykazały, że berlińska ziemia nie wytrzyma ciężaru konstrukcji – stąd powstał tzw. Schwerbelastungskörper, gigantyczny cylinder z betonu, który do dziś stoi jako relikt tamtych czasów.
W 1939 roku wraz z wybuchem wojny, większość środków przekierowano na zbrojenia. Prace kontynuowano jeszcze do 1943 roku, ale po klęsce pod Stalingradem projekt zarzucono. Po wojnie większość zburzonych dzielnic odbudowano według nowych planów. Z gigantycznych koncepcji Germanii przetrwały jedynie pojedyncze fragmenty – fragmenty osi, niektóre budynki i betonowy Schwerbelastungskörper, który do dziś przypomina o szaleństwie tamtych lat.
Ojciec Alberta Speera, sam uznany architekt, podsumował projekt Germanii jednym zdaniem: "wszyscy kompletnie zwariowali". Dziś, patrząc na makiety i zachowane plany, trudno nie zgodzić się z tą oceną.