Orlen Basket Liga: King Szczecin w środę może wyrównać stan rywalizacji z Treflem Sopot
Trzeci mecz - pierwszy w Szczecinie - przyniósł kolejne emocje w tej rywalizacji. I tak jak poprzednie (w Sopocie) rozstrzygał się na finiszu. W swojej ostatniej akcji goście byli blisko straty, ale Jakub Schenk został sfaulowany i wykorzystał rzuty osobiste (90:89). King poprosił o czas, a miał jeszcze 6 sekund. Piłka trafiła do Przemysława Żołnierewicza, a ten z bliska trafił na zwycięstwo.
- To nie był mój najlepszy mecz. Kilka głupich błędów było, ale dzięki swojej fizyczności robiłem to, co przynosiło drużynie korzyści. Jak coś wychodziło, a tak było w penetracjach, to chciałem tak grać. Ale i w końcówce z dystansu trafiłem - mówił bohater Kinga Przemysław Żołnierewicz. W drużynie nazywają go „żołnierzem”, ale kibice zmienili na „komandosa”. W pełni zasłużenie. Był bohaterem nieoczywistym, bo cały sezon bez większych wzlotów, w meczach w Sopocie łącznie 10 punktów, a w poniedziałkowy wieczór - 28.
- Kilka dni temu gratulowałem rywalom zwycięstwa, a dziś gratulacje dla moich kolegów. Pokazaliśmy charakter w II połowie. Wygraliśmy obroną i zbiórkami. Oni grają agresywnie i musieliśmy odpowiedzieć tym samym. To klucz do zwycięstwa w tym meczu i kolejnych - dodał obrońca szczecińskiego zespołu.
- Pierwsza połowa była tak zła, że chyba najgorsze mamy za sobą. Pokazaliśmy charakter, bo walczyliśmy do końca. Była obrona, była wygrana zbiórka, a to klucz do zwycięstwa w tej serii. Podejmujemy rękawicę i będziemy walczyć do upadłego w środę - stwierdził Arkadiusz Miłoszewski, szkoleniowiec Kinga.
Kibice trzymają za kciuki i mocno mobilizują środowisko do wypełnienia Netto Areny w środowy wieczór. Początek czwartego ćwierćfinału o godz. 19. Jeśli King wygra - w niedzielę pojedzie do Sopotu na decydujące spotkanie.