Pani Maria uważa, że została ukarana za kolizję, której nie spowodowała. Policja odpowiada, że nie ma żadnych wątpliwości

Dwa tygodnie po kolizji policja ukarała panią Marię mandatem. Kobieta twierdzi, że przyjęła go ze strachu, nie wiedząc, że może odmówić. Przekonuje jednocześnie, że to nie ona uszkodziła inny samochód. Funkcjonariusze odpowiadają, że nie ma wątpliwości, że to emerytka doprowadziła do zdarzenia. Odpierają zarzuty i podkreślają, że zarówno interwencja, jak i postępowanie dotyczące ustalenia sprawcy, były prowadzone rzetelnie i zgodnie z prawem.
Pani Maria uważa, że została ukarana za kolizję, której nie spowodowała. Policja odpowiada, że nie ma żadnych wątpliwościPani Maria Tarkowska uważa, że została niesprawiedliwie ukarana mandatem
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Anna Badzińska
Anna Badzińska
  • Pani Maria Tarkowska uważa, że została niesprawiedliwie ukarana mandatem
  • Do kolizji doszło 14 września 2023 roku przy ulicy Nowy Świat. Zdaniem policji, doprowadziła do niej pani Maria. Kobieta nie zgadza się z funkcjonariuszami
[1/2] Pani Maria Tarkowska uważa, że została niesprawiedliwie ukarana mandatem Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Anna Badzińska

W niedzielny wieczór, 1 października 2023 roku, do drzwi pani Marii zapukało dwóch policjantów. Jak wspomina, było już ciemno. Emerytka mieszka sama, a wizyta funkcjonariuszy bardzo ją zaskoczyła.

- Myślałam, że to jakaś pomyłka. W ogóle nie byłam pewna, czy to prawdziwa policja. Usłyszałam, że dwa tygodnie wcześniej spowodowałam kolizję. Policjanci powiedzieli mi, że normalnie mandat wynosi 1200 złotych, ale wypiszą go tylko na 50 złotych i nie otrzymam żadnych punktów karnych. Mandat przyjęłam, bo choć byłam pewna, że niczego złego nie zrobiłam, to po prostu się wystraszyłam. 1200 złotych to dla mnie bardzo dużo. Nie wiedziałam, że mogę odmówić, a policjanci mi o tym nie powiedzieli. Podpisałam i przyjęłam mandat dla świętego spokoju - wspomina pani Maria Tarkowska.

"Mama jest osobą starszą i uważam, że została zmanipulowana"

Po wizycie funkcjonariuszy mieszkanka Grodziska skontaktowała się ze swoim synem.

- W pierwszej chwili myślałem, że ktoś ją próbował oszukać. Że to byli przebierańcy – mówi Jarosław Tarkowski. – Kazałem mamie sprawdzić na komendzie, czy ci policjanci byli prawdziwi. Okazało się, że tak. Mama jest osobą starszą i uważam, że została zmanipulowana – dodaje.

Gdy pani Maria przyszła do komendy następnego dnia rano, prosząc o ponowne rozpatrzenie sytuacji, miała usłyszeć, że mandat został przyjęty, więc nie ma o czym rozmawiać. Jak wspomina, nikt nie pofatygował się, żeby obejrzeć jej auto, choć prosiła o to funkcjonariuszy.

Sprawa trafiła do sądu, choć kobieta zdawała sobie sprawę, że mandat podlega uchyleniu tylko w przypadku, jeżeli grzywnę nałożono za czyn, który nie jest wykroczeniem.

- Postanowiliśmy jednak spróbować. Nie chodzi o 50 złotych, tylko o zasady. Mamę ukarano za coś, czego po prostu nie zrobiła. Pytała mnie, dlaczego ktoś jej to zrobił? Dlaczego została oszukana? Cała ta sytuacja bardzo nami wstrząsnęła, szczególnie mamą. Dzięki temu, że odbyły się rozprawy, otrzymaliśmy jednak wgląd do wielu dokumentów policyjnych - mówi pan Jarosław.

Sąd oddalił wniosek o uchylenie mandatu.

- Obecnie przepisy nie dają możliwości uchylenia prawomocnego mandatu karnego, nawet jeśli zostanie ustalone, że osoba która mandat przyjęła, nie popełniła zarzucanego jej czynu. Od miesięcy trwają prace nad zmianą przepisów, ale niestety nie zostały jeszcze zakończone. Dlatego jeśli wiemy, że nie popełniliśmy zarzucanego nam wykroczenia, nie przyjmujmy mandatu, wtedy policja chcąc nałożyć na nas mandat będzie musiała udowodnić nam winę przed sądem - mówi radczyni prawna Sylwia Kozłowska, która reprezentowała panią Marię w sądzie.

Autem, które uderzyło w inny pojazd, miał kierować mężczyzna

Pani Maria mówi jednak, że gdy dzięki dokumentom uzyskała więcej informacji na temat kolizji, którą zdaniem policji miała spowodować, chwyciła się za głowę.

- Kierowca uszkodzonego pojazdu informował policjantów podczas składania zawiadomienia, że za kierownicą samochodu, który doprowadził do kolizji, siedział mężczyzna, bo widać było owłosioną rękę, wystawioną w geście przeprosin po zdarzeniu przez okno. Jakim cudem zatem mandat otrzymałam ja? - pyta pani Maria.

Do kolizji, którą zdaniem policji spowodowała pani Maria, miało dojść 14 września 2023 roku, około godziny 14:50 przy ulicy Nowy Świat. Z dokumentacji wynika, że kierowca samochodu, który na potrzeby artykułu nazwiemy pojazdem X, w wyniku sytuacji zaistniałej na drodze zatrzymał się. Przed nim stało czerwone auto, którego kierowca miał nagle podjąć manewr cofania i uderzyć w pojazd X, a następnie gwałtownie oddalić się z miejsca zdarzenia.

Ta część miasta nie jest objęta monitoringiem. Policjanci ustalili, na podstawie pobliskich kamer, że o godzinie 15:05, pojazd odpowiadający opisowi sprawcy, przejechał w pobliżu Centrum Kultury Rondo. Miał być to, według policji, samochód pani Marii. Zgadzał się kolor, częściowo numer rejestracyjny.

- Każdego dnia jeżdżę tamtędy na działkę. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że moje auto jest na nagraniu. Ale mój samochód był cały, nie miał ani jednej rysy! A ten drugi, w który rzekomo miałam uderzyć, jak się później dowidziałam, miał jakieś poważne uszkodzenia. To nie było zwykłe otarcie. Jak zatem mogłam uderzyć w inny pojazd i nie uszkodzić przy tym własnego? - pyta.

Pani Maria: "Straciłam całkowicie zaufanie do policjantów"

W międzyczasie pani Maria złożyła skargę na funkcjonariuszy. W piśmie wskazała między innymi, że podczas wizyty policjantów pytała, jakie auto miała uszkodzić, ale odpowiedzi nie uzyskała, bowiem "obowiązuje RODO". W kolejnej skardze wskazała również, że choć w pobliżu miejsca kolizji jest prywatny monitoring, policjanci nie zabezpieczyli nagrań. O sprawie poinformowała również Rzecznika Praw Obywatelskich. Wątpliwości państwa Tarkowskich budzi też fakt, że na druku mandatu nie ma informacji o tym, że doszło do kolizji i uszkodzenia innego pojazdu.

- W sądzie policjant zeznawał, że nie wpisał tego, bo zabrakło miejsca. Co więcej, właścicielem pojazdu nie jest mama, tylko ja. Dlaczego zatem zapukano do jej drzwi? Mnie o sprawie nikt nie poinformował, a przecież to mój samochód - mówi syn ukaranej mandatem kobiety.

Pani Maria ma prawo jazdy od 1972 roku. Jak mówi, nigdy nie otrzymała żadnego mandatu.

- Przez ponad 50 lat raz zdarzyło mi się raz przytrzeć inne auto na parkingu. Szukałam właściciela, chodziłam od mieszkania do mieszkania, żeby wyjaśnić sytuację. Nigdy nie uciekłabym, żeby uniknąć odpowiedzialności. To nie w moim stylu - mówi pani Maria, która uważa, że została niesprawiedliwie ukarana.

Z opinią kobiety zgadza się jej syn.

- Osobę, która ma prawie 80 lat, naprawdę łatwo jest przestraszyć. Jest ciemno, wieczór, przychodzi dwóch policjantów. Proszę sobie wyobrazić ten stres, który w takiej sytuacji przeżywa kobieta w takim wieku. Ta sprawa, w mojej opinii, wygląda jak próba wykorzystania starszej osoby do „nabicia statystyk” - uważa Jarosław Tarkowski.

Pani Maria dodaje, że cała ta sytuacja bardzo nią wstrząsnęła. Stres to jedno, ale ukaranie jej za kolizję będzie miało też konsekwencje w postaci wyższych opłat za ubezpieczenie auta.

- Straciłam całkowicie zaufanie do policjantów. Boję się jeździć, bo obawiam się, że znowu zostanę w coś wrobiona. Teraz przynajmniej już wiem, że mam prawo odmówić przyjęcia mandatu. Wracam do tej historii i cały czas się denerwuję. Przeżywam to inaczej niż młodzi ludzie, dla mnie to był i nadal jest ogromny stres. Nie życzę nikomu, żeby znalazł się w takiej sytuacji. Jestem pewna, że nie uderzyłam w żaden samochód. Jeżdżę z domu na działkę, nie zatrzymuję się po drodze, bo nie ma takiej potrzeby. Nie mogłam cofnąć, uderzyć w inny samochód i uciec. Nie zrobiłabym czegoś takiego, a zostałam za to niesprawiedliwie ukarana. I nie chodzi o ten mandat, bo kwota jest niewielka. Chodzi o fakt, że policjanci nie pofatygowali się, żeby wyjaśnić tę sprawę i znaleźć prawdziwego winnego – mówi.

Policjanci odpierają zarzuty. Ich zdaniem w tej sprawie nie ma żadnych wątpliwości

O komentarz do sprawy poprosiliśmy rzecznika grodziskiej policji. Funkcjonariusze nie zgadzają się z relacją pani Marii. Ich zdaniem, nie ma wątpliwości, że to ona była sprawczynią kolizji z 14 września.

- Funkcjonariusze początkowo opierali się na zeznaniach osoby poszkodowanej, z których wynikało, że sprawcą miał być mężczyzna. W toku dalszych czynności ustalono jednak, że odpowiedzialna za zdarzenie była mieszkanka Grodziska. Informacje przekazywane przez świadków mają charakter subiektywny i nie zawsze w pełni odzwierciedlają rzeczywisty przebieg zdarzeń. Rozbieżność między początkowymi zeznaniami, a ustaleniami funkcjonariuszy, nie świadczy o nieprawidłowościach – mówi mł. asp. Karol Płóciniczak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Wielkopolskim.

Dalej dodaje, że policjanci wytypowali pojazd odpowiadający opisowi przekazanemu przez właściciela uszkodzonego samochodu — zgadzał się kolor oraz numer rejestracyjny, różniący się jedynie kolejnością cyfr.

- Na nagraniu z miejskiego monitoringu zarejestrowano, jak wskazany pojazd porusza się ulicą Kolejową w czasie zbliżonym do momentu zdarzenia. Funkcjonariusze nie posiadali informacji o prywatnych kamerach zamontowanych w pobliżu miejsca zdarzenia. Po ustaleniu danych właściciela wytypowanego pojazdu, policjanci udali się pod adres zameldowania mężczyzny. Tam zastali jego mamę, która oświadczyła, że jest wyłącznym użytkownikiem samochodu – relacjonuje oficer prasowy grodziskiej policji i dodaje, że w związku z tym przesłuchiwanie właściciela nie było zasadne, a czynności wykonano bezpośrednio z osobą, która realnie korzystała z auta.

Rzecznik grodziskiej policji potwierdza, że funkcjonariusze odwiedzili panią Marię w godzinach wieczornych.

- Było to pomiędzy godziną 18 a 19, co mieści się w standardowym czasie wykonywania obowiązków służbowych. Policjanci byli w pełnym umundurowaniu, przedstawili się i poinformowali, jaki jest powód ich wizyty. Wówczas kobieta oświadczyła, że nie pamięta takiego zdarzenia, ale jeśli do niego doszło, to było to działanie nieumyślne. Cała rozmowa przebiegła spokojnie i kulturalnie. Kobieta podczas wizyty policjantów nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń – mówi mł. asp. Karol Płóciniczak.

"Nieprawdą jest, by policjanci wymusili przyjęcie mandatu i wywierali presję na seniorce"

Dalej dodaje, że policjanci zakwalifikowali całe zdarzenie jako wykroczenie polegające na wykonaniu nieprawidłowego manewru cofania i dlatego też taki zapis widnieje na druku mandatowym.

- Po rozmowie z panią Marią policjanci uznali, że nie doszło do rażącego naruszenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. W tej sprawie nie wystąpiły również inne czynniki zaostrzające odpowiedzialność. Z uwagi na okoliczności i status kobiety, która jest emerytką, funkcjonariusze postanowili nałożyć mandat w kwocie 50 złotych. Pani Maria została poinformowana o przysługującym jej prawie do odmowy jego przyjęcia. Nieprawdą jest, by policjanci wymusili przyjęcie mandatu i wywierali presję na seniorce. Kobieta dobrowolnie przyjęła mandat, a na zakończenie podziękowała, że jego kwota była tak niska – uważa oficer prasowy KPP Grodzisk.

Dlaczego zatem funkcjonariusz miał zeznać w sądzie, że na mandacie nie ma informacji o tym, że doszło do uszkodzenia pojazdu, bo nie było na to miejsca?

- Nie mam wiedzy o przebiegu rozprawy, dlatego trudno jest mi się odnieść do tego zarzutu. Mandat został uzupełniony w sposób prawidłowy i zgody z przepisami – mówi mł. asp. Karol Płóciniczak.

Pani Maria ma żal do policjantów również za to, że nie przeprowadzili oględzin jej samochodu. Co na to mundurowi?

- W każdym z takich przypadków wszczynane jest postępowanie wyjaśniające. Niezbędne czynności doprowadziły do ustalenia sprawcy, którym okazała się pani Maria. Podczas wizyty policjantów przyjęła mandat, nie skorzystała z prawa do odmowy. W świetle obowiązujących przepisów postępowanie zostało zakończone, dlatego policjanci nie mieli obowiązku przeprowadzić oględzin pojazdu. Trzeba też podkreślić, że od momentu kolizji minęły dwa tygodnie, dlatego oględziny przeprowadzone po takim czasie mogłyby nie być wiarygodne – uważa mł. asp. K. Płóciniczak.

Pani Maria podkreśla, że podczas wizyty policji nie przyznała się do popełnienia kolizji.

- To przykre, że spotkała mnie taka niesprawiedliwość. Nie mogę pogodzić się z tym, że zostałam ukarana za coś, czego nie zrobiłam - dodaje.

Wybrane dla Ciebie

Prawdziwe tłumy i moc atrakcji na Dniu Otwartym w VII Liceum Ogólnokształcącym imienia Józefa Piłsudskiego i Technikum numer 8 w Kielcach
Prawdziwe tłumy i moc atrakcji na Dniu Otwartym w VII Liceum Ogólnokształcącym imienia Józefa Piłsudskiego i Technikum numer 8 w Kielcach
Wrocław sparaliżowany przez piłkarski hit? Aż 70 tysięcy kibiców, zamknięte ulice i apel: "Unikaj podróży samochodem, zostań w domu"
Wrocław sparaliżowany przez piłkarski hit? Aż 70 tysięcy kibiców, zamknięte ulice i apel: "Unikaj podróży samochodem, zostań w domu"
Oto prawdziwa sentymentalna i wirtualna podróż po naszym mieście. Przypominamy miejsca, których w Łodzi już nie ma
Oto prawdziwa sentymentalna i wirtualna podróż po naszym mieście. Przypominamy miejsca, których w Łodzi już nie ma
19-latek zatrzymany za rozbój w tramwaju w Poznaniu
19-latek zatrzymany za rozbój w tramwaju w Poznaniu
Warszawa: Pijana matka chciała wyjść do sklepu przez balkon
Warszawa: Pijana matka chciała wyjść do sklepu przez balkon
Pogoń jedzie do Białegostoku po medal. Chcą zrobić wszystko, aby wygrać
Pogoń jedzie do Białegostoku po medal. Chcą zrobić wszystko, aby wygrać
Te kwiaty urzekają zapachem, ale pomogą też w leczeniu dny moczanowej i nadciśnienia. Nie czekaj do wakacji. Zrób leczniczą nalewkę z akacji
Te kwiaty urzekają zapachem, ale pomogą też w leczeniu dny moczanowej i nadciśnienia. Nie czekaj do wakacji. Zrób leczniczą nalewkę z akacji
Dąb i budowa bloku przy Młynowej pod lupą prokuratora
Dąb i budowa bloku przy Młynowej pod lupą prokuratora
Nowe bloki i ulica prawie gotowe. Koniec dużej inwestycji samorządu Leszna w Zaborowie
Nowe bloki i ulica prawie gotowe. Koniec dużej inwestycji samorządu Leszna w Zaborowie
Stwarzał zagrożenie swoim zachowaniem.  Został deportowany z Polski
Stwarzał zagrożenie swoim zachowaniem. Został deportowany z Polski
Z ukrycia fotografował bawiące się dzieci. W telefonie posiadał nieodpowiednie treści z udziałem małoletnich
Z ukrycia fotografował bawiące się dzieci. W telefonie posiadał nieodpowiednie treści z udziałem małoletnich
Stargard: Poszukiwana ukryła się w szafce pod zlewem. Policjanci nie dali się zwieść
Stargard: Poszukiwana ukryła się w szafce pod zlewem. Policjanci nie dali się zwieść