Oszukani seniorzy na ponad 300 tys. zł. Schemat działania był prosty
Wydawało się, że stara i dobrze znana metoda oszustów "na wnuczka" odeszła w przeszłość wyparta przez metodę "na policjanta". Nic bardziej mylnego. Okazuje się przy tym, że oszustki stały się tak perfidne, iż podszywając się pod wnuczkę dzwonią do drogiej babci i z przejęciem opowiadają, że właśnie przejechały na pasach kobietę w ciąży, która z powodu wypadku poroniła. I proszą o grubszą gotówkę na odszkodowanie dla pieszej, bo inaczej trafią za kratki.
Oszukani seniorzy stracili ponad 300 tys. zł
Właśnie dla takiej szajki pracował Alan K. z Pabianic, który - według prokuratury - ma wykształcenie podstawowe, nigdzie nie pracuje i jest na utrzymaniu rodziców. W grupie przestępczej pełnił rolę tzw. odbieraka, czyli odbierał pieniądze od pokrzywdzonych. Śledczy postawili mu 12 zarzutów. Wśród pokrzywdzonych są mieszkańcy m.in. Łodzi, Sieradza, Pabianic i Bełchatowa, którzy stracili fortunę - w sumie ponad 330 tys. zł.
Schemat działania szajki był prosty. Oszuści dzwonili do seniorów, podawali się za bliskich krewnych, mówili o spowodowaniu wypadku drogowego, prosili o dziesiątki tysięcy złotych - dla ofiary, adwokata lub na kaucję i wysyłali zaufaną osobę po odbiór gotówki.
Pieniądze i złota biżuteria w reklamówce
Często owym "odbierakiem" był Alan K., który od Marianny O. z Bełchatowa wyłudził 100 dolarów, 1600 zł, prawie 4 tys. euro oraz złotą biżuterię: łańcuszki, pierścionki, obrączki i sygnet. Kobieta dała mu to wszystko w reklamówce pod domem. Straty - 55 tys. zł. Przeglądając zapisy z monitoringu ulicznego policjanci zwrócili uwagę na bmw, które do Bełchatowa wjechało od strony Pabianic. Trop był dobry. Kilka tygodni potem 22-latek został zatrzymany.
W podobny sposób Irena K. z Pabianic straciła 30 tys. zł, inna pabianiczanka Helena S. - 29 tys. zł, łodzianka Janina G. - 30 tys. zł, pewna mieszkanka Sieradza - 40 tys. zł, zaś Regina Sz. z Radzionkowa w woj. śląskim aż 72 tys. zł.