Plac Litewski płonie od dyskusji: wrócą otwarte baseny w Lublinie?
Fontanna jako ratunek przed upałem?
Letnie fale upałów to coroczne wyzwanie dla mieszkańców miast. W poszukiwaniu ulgi od palącego słońca, naturalnie zwracamy się ku wodzie. Fontanny, choć pełnią funkcje estetyczne i są elementem miejskiej architektury, stają się dla najmłodszych (i nie tylko!) instynktownym, choć zakazanym, źródłem ochłody. Spontaniczne kąpiele w fontannie na Placu Litewskim, sercu Lublina, są tego doskonałym przykładem. Ta sytuacja, choć budzi kontrowersje związane z bezpieczeństwem i higieną, jednocześnie uwypukla realną potrzebę dostępu do miejsc, gdzie można legalnie i bezpiecznie schłodzić się w upalne dni. Dyskusja, która wybuchła wokół Placu Litewskiego, jest symptomem szerszego problemu: braku wystarczającej infrastruktury rekreacyjnej w mieście, która odpowiadałaby na rosnące potrzeby mieszkańców w dobie zmian klimatycznych i coraz częstszych upałów.
Baseny zewnętrzne, które tętniły życiem
Choć dziś trudno w to uwierzyć, Lublin niegdyś mógł poszczycić się kilkoma otwartymi basenami, które w upalne dni były centrami życia towarzyskiego i sportowego. Ich wspomnienie budzi nostalgię wśród starszych pokoleń lublinian. Były to miejsca tętniące życiem, gdzie spędzano całe dnie, opalano się i szlifowano pływackie umiejętności.
Basen przy ulicy Lubomelskiej (tzw. Lublinianka)
To był duży basen, choć nie miał olimpijskich wymiarów. Pierwotnie służył jako basen wojskowy, ale z czasem stał się ogólnodostępny. W letnie soboty i niedziele był tak oblegany, że „dosłownie człowiek leżał koło człowieka”. Wyodrębniano nawet specjalny pas dla doskonałych pływaków. Obiekt posiadał przebieralnię w baraku, prysznice po obu stronach basenu oraz słupki startowe. Niestety, po tym tętniącym życiem miejscu nie ma dziś śladu – w jego miejscu stoją budynki, a teren zmienił się wraz z budową Alei Tysiąclecia.
Basen przy ulicy Grottgera
Miał wymiary około 25x75 metrów i był nieduży, ale za to dość głęboki i posiadał wieżę do skakania, co było jego wielkim atutem. W tym miejscu trenowali wybitni skoczkowie, w tym Kazimierz Goebel (Kajo Goebel), mistrz województwa lubelskiego. Był to basen, który Niemcy zbudowali w czasie wojny jako zbiornik przeciwpożarowy, a następnie został przerobiony na ogólnodostępny basen. Był ogrodzony, posiadał prysznice i wejście przez natrysk. Był jednak droższy, co sprawiało, że często pełnił funkcję miejsca do "pokazania się i podrywania", a nie tylko do pływania.
Basen przy Szkole Staszica
Ten basen, choć mniejszy (kwadrat 25x25 metrów), wyróżniał się niezwykłą historią. Został wybudowany nielegalnie przez uczniów i nauczycieli (głównie profesora Strycharzewskiego) w latach budowy Radomskiej Drogi Mlecznej (RDM). Uczniowie nocą zbierali cement i inne materiały, by stworzyć swoje wymarzone kąpielisko. Basen był głęboki (3,5 metra w najgłębszym miejscu) i służył uczniom przez długi czas, dopóki sanepid nie zadecydował o jego zamknięciu.
Basen Gwardii przy ulicy Narutowicza
Ten basen, położony tuż za komendą milicji, był zamknięty dla osób z zewnątrz i przeznaczony głównie dla funkcjonariuszy milicji. Dostęp do niego mieli nieliczni, zaproszeni goście.
Basen na Łabędziej (Bronowice)
Na Bronowicach, przy ulicy Łabędziej, również funkcjonował otwarty basen zewnętrzny. Chociaż dla niektórych mieszkańców był mniej znany lub oddalony od centrum, stanowił ważne miejsce rekreacji. Przez lata mieszkańcy tej dzielnicy zabiegali o modernizację i stworzenie nowoczesnego obiektu pływackiego. W rezultacie, dawny odkryty basen został zastąpiony przez nowoczesny, kryty kompleks sportowo-rekreacyjny, którego budowa rozpoczęła się we wrześniu 2011 roku. Dziś jest to Centrum Sportowo-Rekreacyjne Łabędzia, oferujące nowoczesne warunki do pływania.
Czechówka i chlor
Warunki na przedwojennych basenach, zwłaszcza tych zasilanych wodą z rzek, potrafiły zaskoczyć. Jeden z większych, przedwojennych basenów, częściowo drewniany, częściowo betonowy, był zasilany wodą z Czechówki. "W tej wodzie to i żaby pływały, i zaskrońce" – wspominają dawni użytkownicy. Pomimo tego, ludzie cieszyli się z dostępu do kąpieli. Bezpieczeństwo było traktowane z mniejszym rygorem niż dziś. Ratowników nie zawsze było wielu, a o czystość wody dbał woźny, który "klął, wrzucał ten chlor taką chochlą do tej wody". Mimo to, jak wspominają świadkowie, "nikt od tego ani nie zachorował, ani nie umarł". W tamtych czasach zdarzały się również niebezpieczne sytuacje, jak skakanie z trampoliny bez upewnienia się, czy poprzedni skoczek już wypłynął.
Baseny te, choć nie spełniały dzisiejszych standardów, były świadectwem inwencji i potrzeby. Dziś w Lublinie dominują nowoczesne baseny kryte, oferujące komfort i bezpieczeństwo. Jednak to właśnie otwarte kąpieliska, tętniące życiem w upalne dni, pozostawiły w pamięci lublinian niezatarte wspomnienia i nostalgię za minionymi, beztroskimi latami.
Czy Lublin potrzebuje powrotu otwartych basenów?
Sytuacja z fontanną na Placu Litewskim i wspomnienia o dawnych basenach jasno pokazują, że potrzeba ochłody w upalne dni jest w Lublinie wciąż żywa. Czy miasto powinno rozważyć powrót do koncepcji miejskich basenów zewnętrznych? Czy takie inwestycje mogłyby zaspokoić potrzeby mieszkańców i jednocześnie odciążyć fontanny, które nie są przeznaczone do kąpieli? Dyskusja trwa, a upały w Lublinie tylko ją podgrzewają. Z pewnością nowoczesne rozwiązania, spełniające rygorystyczne normy bezpieczeństwa i higieny, mogłyby być odpowiedzią na gorące lato w mieście.