Ponad tysiąc śląskich policjantów wśród ofiar sowieckiej agresji na Polskę 17 września 1939. Potem Rosja przywiozła swoje zbrodnie na Śląsk
Napad Związku Sowieckiego na Polskę
17 września 1939 r. około godziny czwartej nad ranem Związek Sowiecki zbrojnie zaatakował Polskę. Armia Czerwona uderzyła na całej długości wschodniej granicy II Rzeczpospolitej liczącej ponad 1400 kilometrów. Atak został przeprowadzony z ogromną siłą na dwóch frontach, użyto do niego ponad 600 tys. żołnierzy, 4 700 czołgów i 3 300 samolotów bojowych. W terytorium II Rzeczpospolitej wschodni agresor wchodził jak w masło. Znajdowały się tu nieliczne oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza, Brygady Rezerwowej Kawalerii Wołkowysk i Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" oraz rozbite oddziały wojska polskiego, wycofujące się po walkach z Niemcami.
Agresja na Polskę była efektem paktu zawartego 23 sierpnia 1939 r., między sowiecką Rosją i nazistowskimi Niemcami jako pakt o nieagresji. Podpisali go ministrowie spraw zagranicznych obu państw Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow. Do oficjalnego dokumentu dołączony był jednak tajny protokół, który dokonywał podziału między obu państwami stref wpływów w Europie Środkowej - dotyczył Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Finlandii i Rumunii.
Podział granic i podział łupów
Miesiąc po podpisaniu pierwszego paktu i zaledwie jedenaście dni po wkroczeniu Sowietów do Polski, 28 września 1939 r., zawarty zostaje tzw. II Pakt Ribbentrop-Mołotow, oficjalnie zwany "Traktatem o granicach i przyjaźni III Rzesza - ZSRS" - dokonywał szczegółowego wyznaczenia przebiegu granic, regulował kwestie przesiedleńcze i pozostawionego mienia. To na bazie tego dokumentu obaj agresorzy dzielili się świeżo podbitymi terytoriami, dokonywali przesiedleń ludności pomiędzy nową granicą.
Przesiedleńcy mieli prawo zabrać ze sobą rzeczy osobiste i kilka sztuk żywego inwentarza. Pozostały majątek przechodził na własność strony, w której strefie się on znajdował. W umowie Sowieci zastrzegli jednak, że rozliczeniu podlegać będzie jedynie mienie prywatne, co oznaczało, że nie będą ponosić odpowiedzialności finansowej za znacjonalizowane mienie niemieckie, np. fabryki. Jeszcze inną kwestią sporną okazała się dokumentacja techniczna, katastralna i inne archiwa z terenów przekazanych drugiej stronie. Niemcy chcieli je odzyskać, ale Sowieci odmówili zwrotu dokumentacji, gdyż uznali, że może im ona być przydatna.
Obie strony dokonywały grabieży. Dodatkowy wewnętrzny rozkaz ludowego komisarza obrony dla wojsk sowieckich zawierał zarządzenie, aby wraz z wycofywaniem się zabrać z opuszczanych terenów "cały sprzęt i mienie wojskowe", ale było to pojemne pojęcie i oznaczało tak naprawdę wszystko, co może przydać się do prowadzenia wojny. Oprócz broni, amunicji, czołgów, samolotów, wyposażenia łączności i paliw rabunkom uległ także tabor kolejowy, transport samochodowy, zboże znajdujące się w elewatorach, bydło i inne zwierzęta gospodarskie (konie, kury), pożywienie dla zwierząt, przedmioty wartościowe.
Terror, deportacje, zsyłki do łagrów. Podobnie było ponad cztery lata później na Śląsku
- Prawie dwuletnia (1939-1941) okupacja wschodnich terenów Rzeczpospolitej przez Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich oznaczało dla polskich obywateli bezwzględny terror. Wśród represji zastosowanych przez Sowietów znalazły się aresztowania, zsyłki do łagrów, deportacje, Zbrodnia Katyńska. Bilans sowieckiej okupacji do dziś nie jest do końca znany. Historycy obliczają, że tylko we wrześniu 1939 r. żołnierze Armii Czerwonej oraz członkowie grup operacyjno-czekistowskich wymordowali ok. 2,5 tys. jeńców oraz kilkuset cywilów, zaś w ciągu dwóch lat okupacji w głąb ZSRS wywieziono co najmniej 800 tys. obywateli polskich (w liczbie tej mieszczą się zarówno jeńcy wojenni, zesłani do łagrów, deportowani, zmobilizowani do Armii Czerwonej, osoby, które zdecydowały się na podjęcie pracy w Związku Sowieckim czy ewakuowane wraz z frontem po wybuchu wojny pomiędzy dwoma agresorami w czerwcu 1941 r. ) - czytamy w opracowaniach Instytutu Pamięci Narodowej.
Brzmi znajomo? Cztery i pół roku później, początkiem 1945 roku schemat ten powtórzony zostanie na Górnym Śląsku. Armia Czerwona wkraczająca na tereny III Rzeszy zamieszkałe przez Niemców i Ślązaków traktuje je jak zdobyczne (trofiejne). Zdobyczami są tu zarówno dobra materialne jak i przemysłowe - zakłady pracy i ich wyposażenie. Zakłady hutnicze z rejonu Gliwic zdemontowano praktycznie w całości (np. huta "Hermina" w Łabędach zdemontowana została w 85 proc.). Wojennymi łupami są też ludzie - kobiety stają ofiarami masowych gwałtów, mężczyźni, jeśli nie giną od kuli czy bagnetu, jako żywe reparacje trafiają do obozów pracy przymusowej, wywożeni są do kopalń na wschodzie, gdzie ze względu na warunki pracy i bytowania giną od chorób, głodu i przepracowania.
Mieszkańcy Śląska ofiarami sowieckiej agresji 1939 roku
Wśród ofiar sowieckiej agresji na Polskę w 1939 roku byli także mieszkańcy Śląska. Warto pamiętać, że 3 września 1939 korpus Policji Województwa Śląskiego wycofał się zgodnie z rozkazem z obszaru województwa, kierując się na wschód. Po 17 września większość funkcjonariuszy znalazła się na terenach zajętych przez Sowietów. Zostali przez nich potraktowani wyjątkowo wrogo. Doszło wówczas do pierwszych egzekucji.
Pozostali, razem z kolegami z Policji Państwowej z pozostałych regionów wschodniej Polski, skierowani zostali do obozów odosobnienia. Tam po przesłuchaniach uznani zostali za grupę nienadającą się do reedukacji politycznej i skazani na śmierć. Większość z nich rozstrzelanych zostało w Kalininie (obecnie Twer) i pogrzebanych w Miednoje wiosną 1940 r. W masowych grobach spoczywa tam 6311 policjantów. Aż 1231 z nich służyło w Policji Województwa Śląskiego. Szacuje się, że spośród przeszło 3 tys. śląskich policjantów 80 procent nie przeżyło wojny, zginęli z rąk obu okupantów.