Poznań: W Urzędzie Miasta nie będą pracować krócej
W Poznaniu nie będziemy pracować krócej?
Pilotażowy program skróconego czasu pracy zapowiedziała kilka tygodniu temu w Poznaniu ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej.
Firmy w całym kraju będą miały możliwość przetestowania skróconego czasu pracy przez cały rok 2026. Już od jutra, 14 sierpnia rozpocznie się nabór wniosków, który potrwa przez miesiąc. Poznań jednak nie jest zainteresowany udziałem w pilotażu. Pomysłowi sprzeciwiają się też samorządowcy z Gniezna i Konina.
- To tylko i wyłącznie kwestia ideologiczna - mówi Adam Jura-Czarnecki, Razem Wielkopolska. - Liberalni urzędnicy i prezydenci nie wyobrażają sobie jak można byłoby zrobić coś propracowniczego i skrócić czas pracy w urzędzie.
W programie nie narzucono jednej konkretnej formy skrócenia czasu pracy. Przedsiębiorstwa mają możliwość eksperymentować z różnymi modelami, aby znaleźć rozwiązania najlepiej dopasowane do swoich potrzeb i możliwości. Opcją jest czterodniowy tydzień pracy, skrócenie dnia roboczego do siedmiu godzin lub zwiększenie liczby dni urlopu wypoczynkowego.
Pracodawcy, którzy zakwalifikują się do udziału w pilotażowym programie, otrzymają wsparcie finansowe. Maksymalne dofinansowanie może wynieść nawet milion złotych, a w przeliczeniu na pracownika do 20 tysięcy złotych. W zamian za otrzymane środki, uczestniczące w pilotażu firmy będą musiały wprowadzić zmiany w zakresie organizacji pracy. W pierwszej połowie roku 2026 mają obowiązek skrócić czas pracy średnio o 10%, a w kolejnych sześciu miesiącach przynajmniej o 20%.
- Praca wpływa na zdrowie. To jest zarówno kwestia stresu, lęków, depresji i wypalenia zawodowego. A to coraz bardziej postępuje i musimy o tym dyskutować i dowiedzieć czy program pilotażowy pozytywnie wpływa na pracowników - mówi Jarosław Lange, szef wielkopolskiej Solidarności.
Urząd się tłumaczy. Nie ma nawet na podwyżki
- Poznański samorząd nie rozważa skorzystania z pilotażu przy obecnej liczbie klientów, która niekiedy powoduje potrzebę dodatkowego wydłużania godzin pracy i obsługi klientów - twierdzi w rozmowie z PAP dyrektor Wydziału Organizacyjnego Urzędu Miasta, Wojciech Kasprzak.
Zaznaczył, że na obecnym etapie nie ma możliwości pełnej oceny programu, ale już teraz "można stwierdzić, że może okazać się konieczne zatrudnienie dodatkowych pracowników samorządowych, których wynagrodzenia stanowią koszt budżetu jednostek samorządu terytorialnego i nie będą według założeń programu pilotażowego refundowane".
- Samorządowcy tłumaczą się jakimiś nie do końca udowodnionymi naukowo i praktycznie powodami - mówi Jura-Czarnecki. - Ten pilotaż i dotacje mają być wykorzystane na analizy. Argumenty o tym, że trzeba byłoby zatrudnić nowych pracowników, nie jest argumentem do wprowadzenia tego pilotażu.
Działacz partii Razem zaznacza, że "pewne porażki mogą się zdarzyć", gdyż jest to pilotaż, po drugie - samo skrócenie czasu pracy zakłada, że wzrasta efektywność, więc nowi pracownicy nie byliby potrzebni. Przykładem jest Urząd Miasta w Lesznie.
Dyrektor wydziału tłumaczy, że zmniejszenie liczby godzin pracy jest w hierarchii oczekiwań pracowniczych niżej niż oczekiwanie wyższych wynagrodzeń, na które samorządów nie stać. Podobne argumenty wysuwają urzędnicy z Gniezna i Konina.