Poznań: Znamy przyczynę pożaru bloku przy ul. Krańcowej
W tym artykule:
Pożar bloku w Poznaniu. Zapalił się olej
- Olej zapalił się w jednym z mieszkań na piątym piętrze. Mieszkaniec lokalu wyszedł na chwilę z kuchni, a kiedy tam wrócił, zobaczył płomienie sięgające sufitu - mówi o przyczynach pożaru bloku przy ul. Krańcowej w Poznaniu, mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Ogień wybuchł w czwartek, 14 sierpnia około godz. 19. Szybko zajmował kolejne części dachu. Strażacy gasili pożar do godz. 4 w piątek. Kiedy sytuacja była już bezpieczna, oględziny mógł przeprowadzić powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Poznaliśmy już jego decyzję.
- Budynek składa się z dwóch części: 4A i 4B. Pożar wybuchł w części B. Została ona przeze mnie w całości wyłączona z użytkowania. Znajduje się w niej 38 mieszkań - informuje Paweł Łukaszewski, PINB dla Poznania.
Wobec tego do domów wkrótce będą mogli wrócić mieszkańcy budynku 4A, gdzie mieszkań jest 34.
Nie da się uratować konstrukcji dachu
Łukaszewski tłumaczy, że w części 4B bloku, uszkodzeniu i w dużej mierze spaleniu uległa drewniana konstrukcja dachu oraz elementy pokrycia. W jego ocenie nie uda się ich uratować. Nadają się wyłącznie do wymiany. Zarządca budynku będzie musiał zlecić wykonanie najpierw projektu, a później odbudowę konstrukcji.
Inspektor zdaje sobie sprawę z tego, że takie inwestycje trwają. Dopuszcza możliwość tymczasowego zabezpieczenia dachu przez zarządcę bloku przy Krańcowej. Warunkiem jest wcześniejsze uporządkowanie zgliszczy i szczelność. To pozwoliłoby na częściowy powrót do mieszkań. Na razie jednak nie ma o tym mowy.
- Stan dachu uniemożliwia użytkowanie budynku. Dodatkowo w czasie akcji gaśniczej woda używana przez strażaków przenikała przez niższe kondygnacje. Trzeba będzie sprawdzić stan techniczny instalacji elektrycznej i gazowej oraz elementów budowlanych - tłumaczy Łukaszewski.
Strażacy dokonali rzeczy niemożliwej?
Inspektor potwierdza, że najbardziej zniszczone są mieszkania w ostatniej kondygnacji budynku. Przyznaje jednak, że kiedy śledząc sytuację w nocy, kiedy oglądał zdjęcia i wideo, był przekonany, że szkody okażą się znacznie większe.
- Ostatnia kondygnacja rzeczywiście ucierpiała, ale byliśmy także w mieszkaniu piętro niżej i tylko w niektórych miejscach były tam ślady wody, która przedostawała się przez piony. Nie było natomiast żadnych uszkodzeń ścian czy sufitów - relacjonuje Łukaszewski.
Przeszedł także na dach w części 4A budynku. Tutaj ocenia, że strażacy dokonali rzeczy wydawałoby się niemożliwej, biorąc pod uwagę skalę pożaru.
- Nie ma żadnych uszkodzeń połaci dachu. Tę część budynku można bez przeszkód użytkować - ocenia Łukaszewski.