Rabsztyn: Tajemnice zamku. Nie tylko turyści snują się po komnatach, piwnicach i korytarzach
Zamek Rabsztyn i legendy
Legend o zamku w Rabsztynie jest kilka. Nic dziwnego, wiele wieków ma ta budowla. Przypuszcza się, że jeszcze w XIII wieku na szczycie kruczej skały wybudowano kamienną wieżę obronną, a w XIV wieku przylegające do niej budynki mieszkalne. "Krucza skała" to po niemiecku "Rabenstein" i stąd też nazwa zamku i wsi.
Zaklęci rycerze i skamieniałe dzieci
W ponure, jesienne wieczory, gdy jeszcze nie było telewizorów, a tym bardziej internetów, babcie z domów z okolicy zamku zapraszały swoje wnuki, by usiadły koło pieca i opowiadały im baśnie.
- Posłuchajcie uważnie, kiedyś tak to było - zaczynała babcia.
Jedną z opowieści była ta o zamkowej tajemnicy. Według niej pod ruinami zamku, głęboko pod ziemią jest drugi, piękny i bogaty, ale bez okien. W jednej z komnat jest dwoje dzieci: chłopiec i dziewczynka, ale to nie są zwykłe dzieci, one są skamieniałe. Chłopczyk ma na palcu pierścień wysadzany brylantami, a dziewczynka sznur pereł na szyi. W sąsiednich komnatach śpią zaklęci rycerze. Raz w roku w niedzielę palmową wszyscy budzą się ze snu. Pierścień na palcu chłopca obraca się, a wtedy otwierają się odrzwia ukrytych sal, rycerze budzą się, zaczyna się gwar, zasiadają do suto zastawionych stołów. Razem z dzwonami wybijającymi północ kończy się wszystko, rycerze znów zasypiają, a dzieci zastygają. Tak jest już od setek lat. Jest szansa na przerwanie tego cyklu. Stanie się tak, gdy pierścień skamieniałego chłopca zsunie mu się z palca. Wtedy rycerze zostaną uwolnieni z zaklęcia i staną do boju z wrogami Polski pod wodzą chłopca. Po zwycięstwie dziewczynka ma ofiarować każdemu rycerzowi jedną perłę ze swego naszyjnika na pamiątkę wybawienia ojczyzny.
Biała Dama? Nie tutaj. Tu była Sobótka
Sobótka to była zwykła dziewczyna z okolicy i miała zwyczajne, spokojne życie. Gdy jej serce szybciej zabiło dla chłopca o imieniu Sieciech, postanowili wziąć ślub. Podczas zaślubin na wieś napadli zbóje. Sobótka nie przestraszyła się. Wzięła miecz do ręki i ruszyła na hordę. Przegoniła rabusiów. Aby uczcić bohaterski czyn Sobótki miejscowa ludność co roku rozpala w dzień św. Jana ogniska, zwane od jej imienia - sobótkami.
Rój pszczół i kozioł
Pewnego lata wyroiły się pszczoły. Próbowano je złapać, by założyć ul. Ale pszczoły odleciały. W pogodni za rojem mieszkańcy dotarli do ruin. Pszczoły przysiadły na wierzchołku skały i nikt nie mógł ich dosięgnąć, bo bronił ich zaczarowany kozioł z wielką brodą.
Te i inne legendy z okolicy spisał Józef Liszka w książce "Legendy i opowiadania znad brzegów Białej Przemszy".