Rzeszów: Kierowca autobusu najechał na łapkę psa. MPK wyjaśnia sprawę
Wszystko wydarzyło się we wtorek ok. godz. 9:50. Wtedy to na pętli autobusowej na ul. Łukasiewicza, kierowca potrącił owczarka niemieckiego. Sytuację na jednej z platform społecznościowych opisał pan Tomasz. Nie widział on samego potrącenia, ale przekazał relacje świadków.
- Pasażerowie ostrzegali kierowcę o leżącym psie, jednak on z premedytacją przejechał mu po łapie - napisał. - Następnie wysiadł z autobusu, wymienił kilka zdań ze świadkiem zdarzenia twierdząc, że to nie jego zmartwienie i odjechał dalej - przekazuje mężczyzna.
Pan Tomasz o zdarzeniu poinformował też Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. Pieskiem zaopiekowali się pracownicy Schroniska "Kundelek". Zwierzak kuleje na prawą, tylną kończynę, ma otarcia na głowie i nosie. Trafił do schroniska, bo choć miał obrożę, to nigdzie nie było jego właściciela.
- Przede wszystkim chodzi o wyjaśnienie tego zajścia. Jeśli potrąciłbym niechcący psa, to biorę odpowiedzialność i pokrywam np. koszty leczenia. Staram się mu pomóc - uważa pan Tomasz.
MPK: wyjaśniamy sprawę
Po południu pojawiło się oświadczenie MPK.
- Z głębokim zaniepokojeniem przyjęliśmy dzisiejszą informację o sytuacji, jaka miała miejsce na pętli "Łukasiewicza", a która dotyczyła przejechania przez naszego kierowcę autobusu po łapce psa, który leżał przy pojeździe, a następnie odjechania przez tego kierowcę z miejsca zdarzenia - czytamy w komunikacie wydanym przez zarząd i prezesa MPK Rzeszów.
Spółka zapewnia, że wyjaśnia sprawę. Zabezpieczany jest monitoring, a kierowca zostanie wezwany do złożenia wyjaśnień.
- Jeśli relacje pasażerów i świadków się potwierdzą wobec kierowcy zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe - czytamy.
W stronę pasażerów zostały skierowane przeprosiny.
- Przepraszamy również wszystkich państwa za zachowanie naszego pracownika - pisze prezes i zarząd.
MPK czeka na wyjaśnienia kierowcy
Prezes MPK, Maksym Bratko podaje, że skargę o potrąceniu owczarka otrzymali dyspozytorzy.
- Ja w przypadku każdej takiej skargi, zajmujemy się nią zgodnie z naszym regulaminem wewnętrznym i przepisami, które obowiązują w tym zakresie - przekazuje prezes.
Kierowca autobusu jeszcze nie miał szansy, aby wytłumaczyć sytuację, ponieważ jeszcze jeździ na linii.
- Zostanie wezwany do swojego bezpośredniego przełożonego gdy tylko skończy zmianę - zapewnia Maksym Bratko.
Jeśli okaże się, że zarzuty są prawdziwe, to zgodnie z regulaminem zostanie ukarany.
- Ale musimy sprawdzić, jak było naprawdę - zaznacza prezes MPK.
Pana Tomasza cieszy zainteresowanie wokół tej sprawy.
- Mam nadzieję, że tego typu zachowania zostaną napiętnowane i niepozostawione same sobie. Bo jeśli taki człowiek raz poczuje, ze mu się udało, to następnym razem zachowa się tak samo - uważa pan Tomasz.