Śledztwo, które utknęło w martwym punkcie. Przełom nastąpił po latach
W listopadzie 1997 roku William Moldt po prostu przepadł bez śladu. Przez ponad dwie dekady jego los pozostawał zagadką…
Zwyczajny wieczór
7 listopada 1997 roku czterdziestoletni William Earl Moldt, mieszkaniec Lantany na Florydzie, spędził wieczór w klubie nocnym w Wellington. Według relacji znajomych i obsługi, nie był osobą towarzyską ani nałogowym bywalcem barów, choć tego wieczoru wypił kilka drinków.
Około 21:30 zadzwonił do swojej dziewczyny, informując ją, że wkrótce wróci do domu. Opuścił klub samotnie tuż przed 23:00 i wsiadł do swojego białego saturna SL z 1994 roku. Nigdy nie dotarł do celu.
Kiedy William nie pojawił się w domu, rodzina natychmiast zgłosiła jego zaginięcie. Policja rozpoczęła szeroko zakrojone poszukiwania – przeszukano drogi, okoliczne stawy, rozesłano komunikaty do szpitali i komisariatów.
Jednak mimo intensywnych działań, nie znaleziono żadnego śladu samochodu, ciała ani osobistych rzeczy zaginionego. Sprawa szybko stała się jednym z najbardziej zagadkowych zniknięć w południowej Florydzie.
Śledztwo, które utknęło w martwym punkcie
W 1997 roku okolice Wellington wyglądały zupełnie inaczej niż dziś. Tam, gdzie obecnie stoją domy i biegną osiedlowe ulice, rozciągały się puste tereny i place budowy. Staw, w którym rozegrał się dramat, był wtedy otoczony niezagospodarowaną ziemią – nie prowadziła tam żadna droga, a miejsce było praktycznie niewidoczne dla przypadkowych przechodniów.
Policja nie znalazła żadnych świadków, którzy widzieliby Williama tej nocy poza klubem. Nie było śladów hamowania, rozbitych fragmentów auta ani odcisków opon prowadzących do wody.
Psy tropiące nie podjęły wyraźnego tropu, a wszelkie próby odnalezienia samochodu kończyły się fiaskiem. Z czasem sprawa trafiła do rejestru nierozwiązanych zaginięć, a rodzina musiała pogodzić się z brakiem odpowiedzi.
Technologia, przypadek i przełom po latach
Przez ponad dwie dekady nikt nie potrafił wyjaśnić, co stało się z Williamem Moldtem. Dopiero 28 sierpnia 2019 roku, 22 lata po zaginięciu, doszło do przełomu.
Były mieszkaniec osiedla Grand Isles w Wellington, przeglądając Google Earth, natknął się na dziwny, prostokątny kształt na dnie stawu za domami przy Moon Bay Circle. Zaintrygowany, powiększył obraz i zobaczył coś, co przypominało zatopiony samochód.
Niepewny, czy to nie złudzenie, skontaktował się z obecnym właścicielem posesji Barrym Fayem. Ten, korzystając z drona, potwierdził obecność pojazdu pod wodą i powiadomił policję. Gdy służby wyciągnęły auto na brzeg, okazało się, że to biała saturn SL – ten sam, którym William jechał tamtej nocy. W środku znaleziono silnie zwapniałe szczątki ludzkie, które po badaniach DNA zidentyfikowano jako Williama Moldta.
Jak ukrywa się prawdę
Odkrycie samochodu po tylu latach było możliwe tylko dzięki widokowi z góry. Z poziomu ziemi staw wydawał się zwyczajny – woda była zbyt mętna, by dostrzec cokolwiek pod powierzchnią. Nawet mieszkańcy okolicznych domów, których ogrody graniczyły z wodą, nigdy nie zauważyli niczego podejrzanego.
Dopiero satelitarne zdjęcia Google Earth, dostępne publicznie od 2007 roku, pozwoliły dostrzec zarys zatopionego auta – choć przez 12 lat nikt nie zwrócił na to uwagi.
Eksperci z Palm Beach County Sheriff's Office podkreślali, że warunki w stawie –głębokość, osady i roślinność – skutecznie ukryły samochód przez dekady. Dopiero zmiana poziomu wody lub przesunięcie osadów sprawiły, że pojazd stał się widoczny na zdjęciach satelitarnych. Po wyciągnięciu auta z wody nadwozie było pokryte grubą warstwą wapnia, co wskazywało na długotrwałe zanurzenie.
Co wydarzyło się tamtej nocy?
Mimo odnalezienia samochodu i szczątków Williama, wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Śledczy ustalili, że mężczyzna opuścił klub sam, nie wdając się w konflikty ani nie wykazując oznak złego samopoczucia.
Policja przypuszcza, że William mógł stracić orientację, zjechać z drogi i przypadkowo wpaść do stawu. W 1997 roku teren był nieoświetlony, a brak zabudowań sprawiał, że nikt nie mógł być świadkiem wypadku.
Nie wykluczono też innych scenariuszy – nagłego zasłabnięcia, zaśnięcia za kierownicą lub problemów technicznych z autem. Jednak po tylu latach nie sposób ustalić, co dokładnie zaszło.
Jak podkreśliła rzeczniczka policji, Therese Barbera: "Nie da się dziś ustalić, co wydarzyło się tamtej nocy. Wiemy tylko, że William zniknął bez śladu, a teraz został odnaleziony".