Sosnowiec: Policja dementuje doniesienia o pochodzeniu agresora
"Obudziły mnie strzały"
To właśnie tutaj, w okolicach skrzyżowania ulic Mikołajczyka i Franciszkańskiej w Sosnowcu, rozegrał się prawdziwy horror. Około godziny 5:00 nad ranem pobudzony mężczyzna, uzbrojony w przedmiot przypominający maczetę, poruszał się ulicą i atakował zaparkowane samochody. Gdy na miejsce dotarli funkcjonariusze, napastnik stał się agresywny także wobec nich. Nie reagował na wydawane polecenia i stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla życia oraz zdrowia interweniujących policjantów. W związku z dynamicznie rozwijającą się sytuacją oraz realnym niebezpieczeństwem, mundurowi zmuszeni byli użyć broni palnej, oddając strzały w kierunku mężczyzny.
- Mieszkam niedaleko, więc kiedy wszystko się działo, spałam. Obudziły mnie cztery strzały z broni palnej. Po chwili usłyszałam karetkę pogotowia. Mój sąsiad z kolei widział już teren odgrodzony taśmą - relacjonowała pani Stanisława Klama. - Teraz człowiek boi się wyjść. Ja wieczorami już nigdzie nie chodzę. Kiedyś wracało się spokojnie z zabawy nawet o drugiej w nocy. Teraz nie odważyłabym się - dodała.
Niebezpieczne godziny w Sosnowcu
Całe zdarzenie rozegrało się na jednej z głównych dróg w mieście. Codziennie przejeżdżają tędy setki samochodów. Na szczęście napastnik pojawił się o porze, gdy ruch był ograniczony, a pieszych praktycznie nie było.
- Nie wiem, co się dzieje na tym świecie. Ten człowiek musiał być pod wpływem narkotyków, bo normalna osoba tak się nie zachowuje. Teraz nigdzie nie można czuć się bezpiecznie - komentowała pani Małgorzata Sokolińska.
Zaledwie kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania znajduje się Przedszkole Miejskie nr 50. Strach pomyśleć, co mogłoby się wydarzyć, gdyby do zdarzenia doszło później, w godzinach porannych, gdy dzieci i pracownicy przychodzą do placówki.
- Do pracy przyjechałam około 6:00. Droga była już zamknięta, a na miejscu pracowali kryminalni - mówiła pracownica przedszkola, która jako pierwsza tego dnia pojawiła się w budynku.
"Sprowadzają imigrantów i wszyscy się dziwią"
Cała sytuacja szybko stała się tematem rozmów mieszkańców. Postrzelony przez policję mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł z powodu odniesionych obrażeń. Nie posiadał przy sobie dokumentów, dlatego początkowo policja nie podała jego tożsamości ani narodowości. W przestrzeni publicznej zaczęły jednak krążyć pogłoski, że był to imigrant.
- Mieszkam w Sosnowcu od 70 lat i zawsze było tu bezpiecznie. A teraz sprowadzają imigrantów i wszyscy się dziwią, że ktoś biega z maczetą. Moim zdaniem takich ludzi, razem z Ukraińcami, powinno się odsyłać - mówił pan Jarosław Kwieciński.
Problem w tym, że według najnowszych ustaleń policji agresor był obywatelem Polski. Funkcjonariuszom udało się potwierdzić jego tożsamość. "Wszystko wskazuje, że był to Polak".
- Apelujemy o rozwagę i niewykorzystywanie tej tragedii do rozpowszechniania niesprawdzonych informacji, które mogą wprowadzać opinię publiczną w błąd - brzmi komunikat policji.
Wszystko wróciło do normy. Prokuratura prowadzi śledztwo
Około godziny 11:00 tego samego dnia ruch na drodze został przywrócony. Po dramatycznych wydarzeniach nie pozostały już żadne ślady. Pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu prowadzone są intensywne czynności, które mają wyjaśnić wszystkie okoliczności zdarzenia.
- Brawo dla policji. Po tej interwencji czuję się bezpieczniej. Zwykle się ich krytykuje, a dzisiaj pokazali, że potrafią działać. Szczerze mówiąc, nie jest mi żal tego człowieka - mówiła pani Sabina Kowalska. - Ludzie, którzy przesadzają z alkoholem i narkotykami, wiedzą, jak to się może skończyć. On poniósł konsekwencje swoich czynów - dodawała.
Sytuację skomentował także prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński, który poinformował, że ma zaufanie do organów ściągania i służb mundurowych. Chęciński zaapelował również o spokój i rozwagę w ocenie sytuacji, co jest kluczowe dla przebiegu śledztwa.
- Czekamy na wyniki śledztwa, ale mam pełne zaufanie do służb, które codziennie nas chronią. To przestępca ma czuć się zagrożony, a nie mieszkaniec Sosnowca. Tak jak na wschodniej granicy funkcjonariusze bronią Polaków, tak i tu muszą czuć nasze wsparcie - podkreślił prezydent.