Sprawa Petera Weinbergera. Historia tragicznego porwania w USA
4 lipca 1956 roku spokojne przedmieścia Westbury na Long Island zamieniły się w scenę narodowego dramatu. Porwanie miesięcznego Petera Weinbergera nie tylko poruszyło sumienia Amerykanów, ale też na zawsze zmieniło podejście władz do ścigania przestępstw przeciwko dzieciom.
Zniknięcie noworodka
Peter Weinberger przyszedł na świat drugiego czerwca 1956 roku. Jego rodzice, Betty i Morris, nie byli ani bogaci, ani szczególnie wpływowi. Morris pracował, Betty zajmowała się domem i maleńkim synkiem, jak większość kobiet w tamtych latach.
Tego lipcowego popołudnia Betty postąpiła zupełnie naturalnie. Owinęła synka w kocyk i wyłożyła go w wózku na tarasie, gdzie mógł spokojnie spać na świeżym powietrzu. Była to powszechna praktyka w latach pięćdziesiątych, kiedy przedmieścia uchodziły za bezpieczną przystań.
Na dziesięć minut weszła do domu. Gdy wróciła, świat rodziny Weinbergerów runął w gruzy. Wózek stał pusty!
Dziwna notatka
Na miejscu dziecka leżała kartka wyrwana z zeszytu szkolnego. Słowa napisane zielonym atramentem miały rozpocząć jeden z najgłośniejszych dramatów kryminalnych dekady.
"Przepraszam, że do tego doszło, ale rozpaczliwie potrzebuję pieniędzy i nie mogłem ich zdobyć w inny sposób" – tak zaczynała się notatka porywacza. Autor groził śmiercią dziecka, jeśli rodzice powiadomią policję. Żądał dwóch tysięcy dolarów okupu.
Dla dzisiejszych standardów kwota wydaje się niewielka. W 1956 roku stanowiła jednak poważny problem dla zwykłej rodziny klasy średniej. Porywacz obiecywał, że jeśli wszystko przebiegnie gładko, następnego dnia w południe zostawi dziecko "całe i zdrowe" w tym samym miejscu.
Błąd prasy i milczenie porywacza
Rodzice natychmiast zadzwonili na policję, mimo gróźb zawartych w liście. Detektyw Frank Abramowitz poradził im spełnienie żądań porywacza. Policjanci założyli podsłuch na domowym telefonie i poprosili prasę o dyskrecję.
Niestety, "New York Daily News" już tego samego dnia umieścił informację o porwaniu na pierwszej stronie. Wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy po całym kraju.
Dom Weinbergerów oblegli dziennikarze i ciekawscy. Kamery filmowe, fotoreporterzy, tłumy gapiów przekształciły spokojną ulicę w medialne pandemonium. Prawdopodobnie ten chaos odstraszył porywacza od odebrania okupu.
Przez sześć długich dni w domu Weinbergerów panowała cisza. Dopiero 10 lipca porywacz odezwał się dwukrotnie, podając nowe instrukcje dotyczące okupu. Betty i Morris wykonali wszystkie polecenia co do joty, ale porywacz nie pojawił się ani razu.
FBI rozpoczyna poszukiwania
Dopiero 11 lipca, po wymaganym prawem tygodniu oczekiwania, do sprawy włączyło się FBI. W tamtych latach federalni agenci nie mogli interweniować wcześniej w sprawach porwań, co okazało się tragiczną pomyłką systemu.
Agenci założyli tymczasową bazę w Mineoli na Long Island i rozpoczęli największą operację poszukiwawczą w historii okręgu. Kluczowymi dowodami były dwie notatki porywacza.
FBI sprowadził z Waszyngtonu ekspertów od analizy pisma ręcznego, którzy przeszkolili lokalnych agentów. Rozpoczęła się gigantyczna kwerenda – przeszukano prawie dwa miliony próbek pisma z biur stanowych, szkół, sądów i innych instytucji.
22 sierpnia, po sześciu tygodniach intensywnych poszukiwań, jeden z agentów w Brooklyn dostrzegł podobieństwo. Pismo z notatek porywacza przypominało dokumenty Angelo LaMarci, trzydziestoletniego dyspozytora taksówek z Plainview.
Desperacja i impuls
LaMarca miał za sobą kłopoty z prawem. Był notowany za nielegalny handel alkoholem i właśnie zakończył okres kurateli. Żył na granicy ubóstwa, miał żonę i dwoje małych dzieci, a jego długi rosły z każdym miesiącem.
Policja zaplanowała aresztowanie bardzo ostrożnie, zakładając, że dziecko może jeszcze żyć. 23 sierpnia LaMarcę zatrzymano, gdy wracał do domu po odwiezieniu własnych dzieci do dziadków.
Początkowo zaprzeczał wszelkim związkom ze sprawą. Gdy jednak pokazano mu analizę grafologiczną porównującą jego pismo z notatkami, załamał się i przyznał do porwania.
Historia, którą opowiedział, była przerażająca w swej prozaiczności. LaMarca twierdził, że działał pod wpływem impulsu – miał poważne długi, nie radził sobie finansowo, a widząc Betty Weinberger z niemowlęciem na tarasie, postanowił napisać notatkę i zabrać dziecko.
Tragiczne odkrycie
Następnego dnia po porwaniu przyjechał na miejsce, gdzie miał odebrać okup. Widząc tłum dziennikarzy i policjantów, spanikował. Nie wiedział, co zrobić z dzieckiem, więc postanowił je porzucić w zalesionym terenie przy Northern State Parkway.
24 sierpnia, po wskazaniu miejsca przez LaMarcę, rozpoczęły się poszukiwania. Jeden z agentów FBI znalazł agrafkę od pieluchy, a obok ciało chłopca w stanie zaawansowanego rozkładu.
Sekcja zwłok wykazała, że Peter zmarł z powodu niedotlenienia i zagłodzenia. Patolog stwierdził, że dziecko mogło przeżyć jeszcze kilka dni po porzuceniu. Ta informacja była dla rodziców być może najokrutniejsza ze wszystkich.
Sprawiedliwość i egzekucja
Proces Angelo LaMarci odbył się pod koniec 1956 roku w Nassau County. Oskarżony próbował bronić się niepoczytalnością, powołując się na stres finansowy i desperację. Biegli psychiatrzy uznali jednak, że był w pełni świadomy swoich czynów.
14 grudnia 1956 roku ława przysięgłych wydała wyrok. LaMarca został uznany za winnego porwania i morderstwa pierwszego stopnia. Sąd skazał go na śmierć na krześle elektrycznym.
Po serii odwołań, 7 sierpnia 1958 roku wyrok wykonano w więzieniu Sing Sing. LaMarca został stracony dokładnie dwa lata i miesiąc po śmierci małego Petera.
Zmiana, która uratowała życie
Sprawa Petera Weinbergera odbiła się szerokim echem w całych Stanach Zjednoczonych. Media przez miesiące relacjonowały każdy szczegół śledztwa i procesu. Dramat rodziny i pozorna bezradność organów ścigania poruszyły opinię publiczną jak mało która sprawa kryminalna tamtych lat.
Najważniejsze okazały się jednak systemowe zmiany, które nastąpiły w efekcie tej tragedii. Prezydent Dwight D. Eisenhower podpisał ustawę skracającą czas oczekiwania na zaangażowanie FBI w sprawy porwań z siedmiu dni do dwudziestu czterech godzin.
Ta zmiana uratowała prawdopodobnie dziesiątki, a może setki dzieci w kolejnych dekadach. Dopiero w 1998 roku wprowadzono obecną zasadę natychmiastowego włączania FBI do śledztw w sprawach porwań.