Sroczyn: Sprawa fermy norek trafiła do prokuratury
Sprawa fermy norek w Sroczynie trafiła do prokuratury
Sprawą zająć się ma Prokuratura Rejonowa w Poznaniu, do której złożono zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstw i wykroczeń związanych z działalnością fermy norek, która funkcjonowała w Sroczynie.
Zawiadomienie obejmuje m.in. podejrzenie: zrzutu nieoczyszczonych ścieków, nielegalnej infrastruktury, przekroczenia liczby zwierząt względem decyzji środowiskowej, podejrzenia samowoli budowlanej, a także braku wymaganej płyty obornikowej, co może skutkować poważnym zanieczyszczeniem środowiska. Zdaniem posłanki Marty Stożek z partii Razem, możliwe jest naruszenie szeregu przepisów - zarówno kodeksu karnego, jak i ustaw dotyczących ochrony środowiska, prawa wodnego oraz dobrostanu zwierząt.
- Mieszkańcy są przerażeni perspektywą ponownego uruchomienia fermy w Sroczynie, bo dobrze pamiętają, jak negatywnie wpływała ona na ich zdrowie i codzienne życie. Przez cały okres działalności mieli poczucie, że nie wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Teraz, wobec możliwego wznowienia działalności, są zdeterminowani, by sprawdzić, czy teren fermy rzeczywiście spełnia wymogi prawa
- mówi Mateusz Jarczyński, asystent posłanki Marty Stożek.
Choć mieszkańcy zorganizowali protest przed Urzędem Gminy Kiszkowo, zyskali wsparcie władz lokalnych i zainteresowanie mediów, czują się pozostawieni sami sobie wobec działań właściciela fermy, który - jak twierdzą - nie reaguje na żadne apele.
- Kiedy ferma funkcjonowała odór we wsi był nie do zniesienia, plagi much zalewały nam domy i ogrody. Nie mogliśmy otwierać okien, nie mogliśmy urządzić grilla przy domu. Regularnie znajdowaliśmy martwe lub ledwo żywe norki, które uciekły z fermy. Po większych deszczach ścieki z odchodami spływały prosto do pobliskiego rowu. Kiedy ferma się otworzyła, nasza spokojna, cicha i rodzinna wieś zamieniła się w miejsce, z którego większość chciała uciec
- opowiada Radosław Sawicki, mieszkaniec Sroczyna.
Zawiadomienie zawiera szczegółowy opis możliwych nieprawidłowości. Mieszkańcy zebrali materiał dowodowy w postaci nagrań wideo oraz deklarują gotowość do złożenia zeznań. Posłanka Stożek apeluje do prokuratury o pilne podjęcie czynności i przeprowadzenie oględzin działki z udziałem biegłego ds. ochrony środowiska.
Pod adresem fermy norek zarejestrowana jest spółka cywilna, zajmująca się hodowlą zwierząt. Jak twierdzi właściciel gospodarstwa, Adam Domagała, z którym udało nam się porozmawiać, ma on wszelkie zezwolenia na hodowanie norek zgodnie z europejskimi przepisami. Jak podaje, w ostatnich latach faktycznie zwierząt tam nie było, ale było to spowodowane m.in. intensywnie zmieniającymi się przepisami i pandemią COVID-19. Mężczyzna szacuje, że jeśli wznowi działalność hodowlaną, będzie mógł zatrudnić co najmniej kilka osób, a całą sytuację z protestującymi sąsiadami nazywa manipulacją zdjęciami i filmami. Jak mówi Domagała, przy obecnych środkach chemicznych, nie ma możliwości, by okolice zmagały się z plagą much.
Przypomnijmy też, że hodowla zwierząt z przeznaczeniem na futro nie jest w Polsce zakazana, choć ma wielu przeciwników.