Szczecin: Protest mieszkańców ul. Poniatowskiego. Nie chcą mieć śmietników w ogródkach
Burza na szczecińskim Pogodnie wybuchła w ubiegły poniedziałek. Tego dnia mieszkańcy wyciągnęli ze skrzynek pocztowych list z Zarządu Dróg i Transportu Miejskiego z nakazem usunięcia pojemników na śmieci z pasa drogowego.
- Mamy zabrać śmietniki w ciągu dwóch tygodni - mówi jeden z protestujących. - Jeśli tego nie zrobimy, po prostu nam je zabiorą. A, że jest inny przepis, który mówi, że wszyscy mieszkańcy muszą mieć śmietniki, to będziemy ukarani za ich brak. No pięknie.
Jak się dowiedzieliśmy, większość mieszkańców napisała odpowiedź do ZDiTM. Proszą o wycofanie nakazu usunięcia śmietników. Chcą, by zostało tak, jak jest.
Zwracamy się z prośbą o zgodę na lokalizację pojemników na odpady na ternie zielonym przy klatce - czytamy jedno z pism. - Pojemniki znajdują się poza terenem chodnika - w specjalnie wyznaczonym miejscu. Pojemniki nie są widoczne z ulicy i nie przeszkadzają w swobodnym poruszaniu się.
Ale to nie pomogło. Założyli więc grupę w mediach społecznościowych (na ul. Poniatowskiego jest około 80 numerów). W czwartek spotkali się pod jedną z klatek po raz pierwszy. Ustalili, że wynajmą prawnika. W piątek spotkali się jeszcze raz - przyszło kilkadziesiąt osób. Od teraz będą działać wspólnie. Pod pismem, które jeszcze dziś ma przygotować ich adwokatka, przez cały weekend podpisze się cała społeczność. W poniedziałek, zapowiadają, ich protest znajdzie się na biurku prezydenta.
Jak twierdzą wzburzeni mieszkańcy, całe to zamieszanie spowodowała jedna z radnych.
- Jeśli jest taka mądra i tak dba o porządek, niech ta pani piękna przyjdzie i pomoże nam sprzątać jesienią liście, odśnieżać zimą a co tydzień myć pojemniki - żeby było tak jak lubi - denerwuje się jedna z pań. - Ale niech nas na siłę nie uszczęśliwia.
- Dziwne. Oni sami te kosze tu ustawili, a teraz mają do nas pretensje, że stoją. Co ważne, przez kilkadziesiąt lat nikt ani razu nie zwrócił nam uwagi, że są problemem.
Mieszkańców Pogodna najbardziej jednak zdenerwowało, że miasto nie zaproponowało żadnego wyjścia z sytuacji.
- Łatwo napisać, że trzeba pojemniki usunąć. Ale gdzie mamy je ustawić, by były dostępne dla firm sprzątających? Jeśli nie od frontu, to tylko z tyłu, na ogródkach. Tylko jak je później stamtąd przytachać? Są dwie drogi: albo naokoło, ponad 100 metrów, albo przez piwnicę, po schodkach. Panie, ja nie dam rady. Mam 70 lat.
- To miasto jest odpowiedzialne za wywóz śmieci - tłumaczy członek jednej z wspólnot. - To nie nasza rola - niech wskażą miejsce, to tam kosze ustawimy. Pod warunkiem, że propozycja będzie realna.
Na spotkanie mieszkańców przyszedł radny KO Mateusz Gieryga.
- Znajdziemy rozwiązanie - zapewnił. - Nie odpuszczę. Moim zdaniem trzeba zalegalizować stan taki, jaki był.
Zaraz po wysłuchaniu żalów mieszkańców ul. Poniatowskiego spotkał się z przedstawicielami wydziału Gospodarki Komunalnej UM w Szczecinie. Co wywalczył?
- Termin dwóch tygodni, wyznaczony na dostosowanie się do przepisów, będzie na pewno wydłużony i na ten moment nie będzie egzekucji niedostosowania - zapewnia Mateusz Gieryga.
Radny twierdzi, że urzędnicy miejscy razem z przedstawicielami ZDiTM, już analizują "prawne możliwości całego problemu".
- Ale potrzebne będzie pismo z opisem sytuacji przy konkretnych adresach - gdzie kosze są w stanie być umieszczone we wnękach, a gdzie nie - podkreśla.