To nie Prowansja, to Lubuskie! Takie piękne lawendowe pola znajdziecie też w naszym regionie
Latem często szukamy miejsc, w których możemy zapomnieć o zgiełku miasta i codziennych obowiązkach. Nie zawsze mamy urlop, więc celujemy w takie atrakcje, które nadają się na jednodniowy wypad. I my je właśnie znaleźliśmy – mowa o plantacjach lawendy. To miejsca, które zyskują coraz większe grono miłośników.
Sielski klimat
Połęcko to niewielka wieś położona na wzgórzu w okolicy Ośna Lubuskiego, w otoczeniu pól, łąk i lasów. Na samym końcu tej niewielkiej miejscowości można dostrzec dużą tablicę z szyldem „Plantacja Lawendy Lawendowe Dusze”. Za nim roztacza się widok na fioletowe pole z elementami małej infrastruktury w angielskim stylu: białą pergolą i ławeczką do bujania (ta biel fantastycznie komponuje się z wszechobecnym fioletem!). Jest też sporych rozmiarów wiata, sklepik, plac zabaw, a także toaleta.
To miejsce prowadzi Mariola Kozakiewicz-Nikodem wraz z mężem Radosławem
Nikodemem. Od razu zaznacz-my: w określone dni i o konkretnych porach miejsce otwarte jest dla zwiedzających za darmo.
Lawendę posadzili trzy lata temu, więc ten piękny kwiat kwitnie tu już drugi rok. Skąd pomysł na taką działalność?
– Działamy też jako zagroda edukacyjna i ta lawenda wzbogaca nasze warsztaty o elementy natury. Ponadto w międzyczasie zmieniłam swoje kwalifikacje i zostałam certyfikowanym coachem. Prowadzę warsztaty dla kobiet, a to miejsce pozwala się bardziej wyciszyć, poczuć bliskość z naturą – mówi pani Mariola.
A dlaczego jako coach i edukatorka postawiła właśnie na lawendę, a nie na inne kwiaty?
– Muszę powiedzieć, że przyszło to do mnie jakoś tak intuicyjnie. Pojawiło się to w mojej wizji i postanowiłam, że będę mieć takie piękne lawendowe pole. Kocham ten kolor, a te kwiaty są w kolorze śródziemnomorskim. Gdybym mogła, to mieszkałabym nad Morzem Śródziemnym, gdzieś w Prowansji… Chciałam mieć taką krainę tu, u siebie, i móc dzielić się nią z innymi – wyjaśnia.
W Połęcku jest kilka gatunków lawend – to celowy zabieg właścicieli plantacji. Każdy z gatunków kwitnie w innym czasie. Dzięki temu miejsce to od połowy maja do sierpnia zachwyca barwą i aromatem.
– Zależało nam na tym, żeby jak najdłużej było fioletowo. Gdybyśmy postawili tylko na jedną lawendę, powiedzmy tą pośrednią, która teraz najładniej kwitnie, to ona by nam kwitła od początku lipca przez trzy, cztery tygodnie. A tak z tych pięknych widoków, idealnie wpisujących się np. w sesje zdjęciowe, można korzystać jednak troszkę dłużej – wyjaśnia pani Mariola.
Uzdrawiająca moc
A co z tymi odmianami, które już przekwitły? Nie marnują się! Wykorzystywane są one do destylacji. Powstają z nich np. hydrolat i olejki. Na miejscu działa sklepik. Można w nim kupić lawendowe cuda, a także małe upominki, które stworzyli uczestnicy Warsztatów Terapii Zajęciowej.
– Nie wszystko jest produkowane przez nas. Nasz jest np. hydrolat i olejek lawendowy. Od koleżanki mam syrop lawendowy; sama go nie wytwarzam, ponieważ cały czerwiec poświęcamy na warsztaty. Dodatkowo mamy produkty z Warsztatów Terapii Zajęciowej. Jest to głównie ceramika, upominki dla dzieci, ceramiczne anioły. Sprzedajemy też świeże bukiety i np. sól do kąpieli. Ogólnie opieramy się na produktach ekonaturalnych – mówi założycielka „Lawendowych Dusz”.
A dlaczego warto postawić na lawendowe produkty? Powodów jest wiele. Nasza rozmówczyni wyjaśnia, że lawenda przede wszystkim wycisza, uspokaja, relaksuje. Polecana jest osobom zestresowanym, przebodźcowanym, które dużo pracują albo mają problem z układem nerwowym, czyli też dla dzieci w spektrum autyzmu.
– Sprawdzi się po prostu u każdego, u kogo układ nerwowy jest obciążony. Polecany jest też osobom cierpiącym na bezsenność. Taki olejek warto dodawać do atomizera, kilka kropli do kominka zapachowego, na poduszkę. Możliwości jest wiele. Sprawdzi się też w kąpieli, dlatego produkujemy na jego bazie sole do kąpieli. Chodzi o to, by zapach się ulatniał. Jego aromat działa kojąco – wyjaśnia pani Mariola. Dodaje, że pomysł założenia plantacji zrodził się w jej głowie w takim okresie życia, gdy sama była przebodźcowana, ciągle w ruchu, bez czasu dla siebie. – Pracowałam po 14-15 godzin dziennie. Byłam zmęczona. Lawenda pozwoliła mi znaleźć wytchnienie i i wyciszenie. Można powiedzieć, że otworzyła mi nową drogę mojego życia – przyznaje.
Założycielka „Lawendowych Dusz” zmieniła swoje życie i chce w tym pomagać także innym. A lawenda w tym wszystkim… ma spore znaczenie!
– Prowadzę warsztaty rozwojowe dla kobiet, które potrzebują zmian w życiu. Czują, że nie do końca to, co robią, sprawia im radość i jest ich sensem życia. Szukają jakiejś alternatywy, innej ścieżki zawodowej i życiowej dla siebie. Gdy wsłuchałam się w głos swojej intuicji, przyszła do mnie lawenda. Tak samo każdy z nas jest w stanie odnaleźć swoje powołanie. I w tym właśnie pomagam. Szczególnie lawenda pozwala nam pozamykać stare ścieżki, by otworzyć się na te nowe. Takie jest też bardziej symboliczne znaczenie tego kwiatu – tłumaczy.
Jeżeli ktoś chce odwiedzić plantację lawendy w Połęcku, to jest taką możliwość. Wstęp jest darmowy, a terminy otwarcia dla zwiedzających są podawane na bieżąco na Facebooku – „Plantacja Lawendy Lawendowe Dusze”. Właściciele tego miejsca mają plan, by na miejscu pojawiły się jeszcze zwierzęta oraz żeby była możliwość organizowania u nich np. urodzin.
Fiolet aż po horyzont
Urokowi lawendy ulegli też Karolina i Jakub Ślebiodowie. Małżeństwo postanowiło rozwinąć swoją dotychczasową działalność i założyli w Rakowie (pod Świebodzinem) plantację lawendy (15 gatunków) o nazwie Lawenda Lubuska. Jej rozmiary są naprawdę imponujące (około 1,5 hektara) i wszystko wskazuje na to, że jest to największa taka plantacja w regionie.
Dlaczego małżonkowie postawili na taką działalność? Jak się okazuje, nie bez znaczenia były kwestie ekonomiczne.
– Kupiliśmy ziemię, którą jeszcze wcześniej dzierżawiliśmy. Ceny pszenicy i innych zbóż były tak kiepskie, że kontynuacja tych zasiewów nie wchodziła w grę. No i padły w tym momencie dwa pomysły: lawenda albo konopia. Ze względu na walory estetyczne wybraliśmy lawendę. I tak to się zaczęło – mówi Jakub Ślebioda.
Na razie – biznesowo – małżeństwo spod Świebodzina jest na początku drogi, bo krzewy są jeszcze młode, ale to kwestia czasu, by ich lawendowy biznes nabrał rozpędu.
Pan Jakub wyjaśnia, że uprawa lawendy we Francji wygląda inaczej niż w Polsce. U nas są to działalności, które mają m.in. urzekać swoją estetyką, przyciągać zwiedzających wyglądem; do tego dochodzi kwestia sprzedaży wyrobów lawendowych. We Francji ma to już charakter bardziej produkcyjny.
Początki nie były łatwe.
– Nasze najstarsze krzewy mają cztery lata. Częściowo musieliśmy je wymienić ze względu na przymrozki czy też różne choroby. Jak to na początku bywa, popełniliśmy też kilka błędów w uprawie. Większość plantacji ma około dwóch lat, tak że pewnie będziemy czekali jeszcze dwa lata, zanim uzyskamy pełną wydajność i estetykę, do której dążymy – mówią Ślebiodowie.
Na plantacji Lubuska Lawenda można skorzystać z uroków i zapierających dech w piersi widoków. Karolina i Jakub Ślebiodowie otwierają ją oczywiście na zwiedzających, oferują możliwość spacerowania między kwiatami, organizowania sesji zdjęciowych. Planowali także organizację rodzinnego pikniku, jednak ze względu na pogodę ten najpewniej nie odbędzie się. Zapowiadają jednak, że w kolejnym sezonie takich wydarzeń nie zabraknie. Mają również na uwadze, że ich sielska sceneria przypadłaby do gustu parom młodym, więc kto wie, może już niebawem w Lubuskiem pojawi się moda na śluby w stylu prowansalskim…
Droga do kosmetyków
Plantacja to jednak nie tylko piękne widoki, ale i ciężka praca. A na Lawendzie Lubuskiej trwają właśnie żniwa. Ścięte kwiaty i ich susz dostaną drugie życie.
– Udało nam się w końcu dopracować swój kosmetyk, ale taki prawdziwy. Wiele plantacji ma w sprzedaży swoje wyroby i najczęściej zarejestrowane są one jako komponent kosmetyczny. To jest całkowicie coś innego niż kosmetyk, na którego produkcję trzeba uzyskać pozwolenia, przejść konkretne procedury, wszystkie badania. Sama procedura jest bardzo kosztowna, ale po jej przejściu mamy gwarancję, że nasz produkt jest bezpieczny. Naszym celem jest produkowanie kilku takich kosmetyków, natomiast ze względu na bardzo duże nakłady finansowe na razie oferujemy jeden i chcemy zobaczyć, z jakim spotka się on zainteresowaniem – opowiadają właściciele plantacji.
Tym opracowanym, prawdziwym kosmetykiem jest mgiełka lawendowa, która
powstaje z wykorzystaniem olejku z tych kwiatów.
– Olejek lawendowy w tej chwili jest u nas zarejestrowany jako produkt spożywczy, bo ma też takie zastosowanie. Dodajemy go np. do ciast i pączków. Jest on bardzo wyrazisty, więc wystarczy jego niewielka ilość, by poprawić smak naszych wypieków. Oczywiście olejek ma też zastosowanie eteryczne. Działa też kojąco na skórę po ukąszeniu komara, odstrasza kleszcze – wymienia pan Jakub. Dodaje, że samą mgiełkę lawendową można stosować do pielęgnacji skóry. Redukuje stany zapalne przy trądziku, odświeża, tonizuje i nie tylko.
Wstęp na plantację jest darmowy. Osoby, które chcą przeprowadzić sesje fotograficzne, proszone są o wcześniejszy kontakt z właścicielami (profil na Facebooku: Lubuska Lawenda) – chodzi o kwestie logistyczne, tak by każdy swobodnie mógł poruszać się po fioletowym polu oraz by odwiedziny nie kolidowały z pracami wykonywanymi na plantacji.
– Dostępni jesteśmy praktycznie przez cały tydzień, więc zapraszamy. Na miejscu mamy też swój sklepik, w którym można kupić nasze produkty – zachęca pan Jakub.
Plany na przyszłość? Możliwe, że w kolejnych latach plantacja będzie znacznie większa, bo jest możliwość, by ją powiększyć o kolejne 1,5 hektara. Właściciele Lubuskiej Lawendy myślą też m.in. o tym, by na miejscu pojawiły się zwierzęta. Z drugiej strony chcą zająć się przetwórstwem tych pięknych kwiatów na większą skalę.
– Planów jest wiele, dlatego dążymy do mechanizacji i automatyzacji wielu procesów. Mamy nadzieję, że nam się to uda – kwitują.