Tomkowice: Niesamowite odkrycie pod Wrocławiem. Archeolodzy znaleźli mogiły ponad 70 żołnierzy. Kryły się nieopodal kościółka
Zapomniane mogiły
O sporym sukcesie mogą mówić archeolodzy z Pracowni Pomost, którzy we wtorek i środę (21-22 października) prowadzili badania na terenie cmentarza komunalnego w Tomkowicach (woj. dolnośląskie).
Pod niedawno wybudowanymi ścieżkami dla spacerowiczów, odnaleziono groby ponad 75 niemieckich żołnierzy. Archeolodzy szacują, że wojskowi zostali pochowani na przełomie lutego i marca 1945 roku. Najprawdopodobniej zginęli podczas działań wojennych.
- Z doświadczenia wiemy, że przy takich pochówkach nie wszystkich zmarłych wpisywano do rejestrów. Pamięć o tych ludziach zatarła się już w pierwszych latach po wojnie. Tylko dzięki dokumentacji udało się tę kwaterę odnaleźć - mówi dr Marcin Michalski, archeolog z Pracowni badań archeologicznych i historycznych Pomost.
To dopiero początek prac. Dzięki dość szczegółowej liście poległych archeologom udało się ustalić umiejscowienie mogił. Zgodnie z oficjalną dokumentacją, pod ziemią przed kościołem powinno znajdować się 6 lub 7 rzędów, a w każdym z nich po kilkanaście grobów, jednak badacze szacują, że ofiar może być znacznie więcej.
Niecodzienne znaleziska spod kościółka na Dolnym Śląsku
Archeolodzy są zdania, że żołnierze zginęli podczas walki. Wskazuje na to kilka elementów, jak pochowanie w butach. Choć dziś wydaje się to oczywiste, to jak zapewnia Marcin Michalski, w wojennej rzeczywistości wcale takie nie było. Na przykład, jeśli wojskowi trafiliby do szpitala wojskowego, to wówczas ściągnięto by mu obuwie. Tak jednak się nie stało.
Podczas pierwszego etapu wykopalisk, archeolodzy znaleźli przy żołnierzach kilka przedmiotów. Oprócz standardowego ekwipunku wojskowego, na który składają się m.in.: środki medyczne, latarka, kompas, menażka czy scyzoryk, z ziemi wyciągnięto również osobiste pamiątki.
Wśród nich znalazł się niezwykle modny przed osiemdziesięcioma laty sygnet, zegarek czy lusterko ze skrytką. Ostatni przedmiot okazał się dość niecodzienny. W schowku trzymano prezerwatywy.
Badacze tłumaczą, że oprócz pełnienia standardowej funkcji, odgrywały one również rolę osłonową. Wojskowi chowali w nich cenne przedmioty, które łatwo mogły się zgubić, zniszczyć lub zostać skradzione podczas wojennej zawieruchy. Jeden z żołnierzy zawinął w nią swoją obrączkę.
- Ludzie często pytają, czy znaleźliśmy złoto, broń albo monety. Niestety, tu musimy wszystkich rozczarować. Przy szczątkach jest tylko to, czego nie zabrali inni żołnierze lub lokalni mieszkańcy - mówi Adam Białas z Pracowni badań archeologicznych i historycznych Pomost.- Najczęściej odkopujemy przedmioty, które już w roku 1945 nie miały żadnej wartości, jak broń - dodaje.
Badacz wyjaśnia, że z tego powodu wielu zmarłych jest dziś odnajdywanych z pełnym ekwipunkiem, ale bez butów. Obuwie, nawet jeśli dość mocno zniszczone czy zakrwawione, miało tuż po wojnie jakąś wartość. Natomiast po nastaniu władzy ludowej wzięcie amunicji od nieboszczyka mogło zakończyć się dla cywila śmiercią.
Szczątki żołnierzy. Co się z nimi stanie?
Jak tłumaczy nam Marcin Michalski, odnalezione szczątki zostaną pochowane na cmentarzu wojennym w Nadolicach Wielkich (gm. Czernica). Tam też mają zostać "scalone" - choć jak sam zaznacza podczas rozmowy - to określenie może być nieco mylące. W rzeczywistości każda z ofiar zostanie odseparowana i pochowana w dedykowanym sarkofagu. Następnie do pochówków przydziela się indywidualne numery, po których można dotrzeć do pochowanych.
Zaś odnalezione przedmioty czeka drugie życie. W przypadku rzeczy, które pochodzą z tej mogiły, schemat jest prosty. Cenne pamiątki i nieśmiertelniki, które potwierdzają tożsamość pochowanej osoby, trafią do niemieckiego odpowiednika Instytutu Pamięci Narodowej, który może skontaktować się z rodziną zmarłego. Pozostałe przedmioty zostaną przekazane lokalnemu muzeum.
To oni stoją za odnalezieniem ciał
Pracownię badań archeologicznych i historycznych Pomost tworzy pięciu specjalistów z Poznania. To historycy i archeolodzy, którzy od blisko 20 lat przemierzają zachodnie ziemie Polski, w celu zlokalizowania szczątków zmarłych podczas II wojny światowej, niezależnie od narodowości.
- "Archeologia w służbie pojednania" to hasło, które przyświeca naszej działalności. Staramy się zaprzęgać naszą wiedzę, umiejętności i metody archeologiczne do pracy na rzecz pojednania między narodami - mówi Marcin Michalski. - Z perspektywy naszej działalności to byli ludzie, którzy trafili na front. Podczas pracy nie wnikamy w ich motywacje, natomiast mamy pełną świadomość, kto był agresorem - dodaje.
Badacze na stałe współpracują z Instytutem Pamięci Narodowej i jego niemieckim odpowiednikiem. Ich głównym celem jest znalezienie oraz identyfikacja szczątków.
Archeolodzy mówią, że ludzie czekają na informację o swoich krewnych nawet 80 lat po zakończeniu wojny. Często nie są to już nawet dzieci tych zmarłych, tylko wnuki.
- Osoby, które straciły bliskich podczas II wojny światowej, w końcu poznają losy swoich krewnych. To bardzo poruszające sytuacje - przekazuje archeolog.
Mogiła w ogrodzie wrocławskiej willi
Działania badaczy z pracowni Pomost były szeroko komentowane na Dolnym Śląsku. To właśnie oni odnaleźli szczątki 128 osób, które zostały pochowane w ogrodzie jednej z wrocławskich willi przy Parku Szczytnickim. Większość, bo aż 120 ciał, należała do cywili. Były to matki z dziećmi, osoby starsze i wrocławscy urzędnicy.
Więcej o odkryciu z 2023 roku możecie przeczytać w tym materiale:
Jest jeszcze wiele do odkrycia
Archeolodzy nie ustają w poszukiwaniach. Podkreślają, że na Dolnym Śląsku wciąż znajduje się mnóstwo grobów wojennych, które czekają na odnalezienie. O części z nich nie pamiętają już nawet najstarsi mieszkańcy tych miejscowości. Na szczęście nie wszyscy.
- Jeśli ktoś posiada informacje o zapomnianych mogiłach w lasach czy na polach, gdzie mogły zostać pochowane ofiary II wojny światowej, to bardzo prosimy o bezpośrednie przekazywanie tych informacji do naszej pracowni - mówi dr Marcin Michalski, archeolog z Pracownię badań archeologicznych i historycznych Pomost.
Z badaczami można się skontaktować za pośrednictwem serwisu Facebook lub dzwoniąc pod numer: 601 469 494.