Toruń: Brak ciepłej wody w wielu toruńskich kranach. To może potrwać
Czyżby w mieście przez prezydenta z PO rządzonym spisek przeciw premierowi Tuskowi zawiązany został? Bo tenże - przypomnieć nie zaszkodzi - podczas swego poprzedniego rządzenia znać dał, że jego celem ciepła woda w kranach Polaków jest.
Te obecne przejściowe braki w ciepłej wodzie w sporej części toruńskich kranów to planowane działanie. Do tego działanie państwowej spółki. Czyli premierowi podległej. Działanie za wiedzą politycznego podwładnego premiera. Czyli prezydenta Gulewskiego z PO.
Ta spółka to PGE. Przejściowe braki potrzebne są, by ciepłociągi zmodernizować. Czyli w Toruniu, któy za bastion PO uchodzi, ciepła woda w kranach jeszcze cieplejsza będzie! A na pewno straty na jej dostawie się zmniejszą. Czyż ideę premiera sprzed lat piękniej realizować można?
Premiera Tuska i prezydenta Gulewskiego nie tylko partia i ciepła woda w kranie łączy. Obaj przed tygodniem na uroczystościach w 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego się nie zjawili. Lubiący zaszaleć w internetach premier Tusk na tę okoliczność i tu nie zaistniał. I tu się z prezydentem Gulewskim jednak różni. Bo ten w internetach bodaj jeszcze bardziej zaszaleć lubi. I tu o rocznicy nie zapomniał.
W czasie uroczystości w Toruniu prezydenta Gulewskiego wiceprezydent Pietrucień znów zastępował. Niektórym się wydawało, że to spec od zagospodarowania przestrzennego i funduszy unijnych, a tu - bardzo proszę. Przemówienie za przemówieniem wygłasza. Bo i 3 maja to robił.
Stali bywalcy tego typu uroczystości w Toruniu się zastanawiają, czy nieobecny 3 maja i 1 sierpnia prezydent Gulewski na kolejną zawita. Czyli 15 sierpnia. Bo w obecnych czasach, z rosnącym w siłę w Toruniu Wojskiem Polskim, świętować wypada.
Wiceprezydentowi Pietrucieniowi szczerze ekswiceprezydent Fiderewicz pozazdrościć może. Przez prawie 22 lata wiernej służby u boku eksprezydenta Zaleskiego tyle możliwości zastępowania szefa nie dostał, co pierwszy zastępca prezydenta Gulewskiego przez nieco ponad rok. Tenże w miniony poniedziałek kolejną okazję dostał. I tak jak rok temu - w imieniu prezydenta - pielgrzymów na Jasną Górę ruszających, żegnał.
Co w toruńskim PiS-ie słychać? Na wezwanie prezesa Kaczyńskiego odpowiedział. Te na okoliczność środowego zaprzysiężenia prezydenta Nawrockiego oznajmione. O tłumny przyjazd do Warszawy chodziło. Z Torunia więc trzy autokary ze 150 ludźmi ruszyły. Te liczby tzw. biorącym miejscem dla kogoś z toruńskiego PiS-u być może zaowocują. W końcu te dzielne ludziska z bastionu PO, za jaki Toruń uchodzi, się wyrwali.
A kto najciekawszą miejscówkę na zaprzysiężeniu w Sejmie prezydenta Nawrockiego miał? Nie, nie - nikt z PiS-u. Senator Lenz z Torunia i z PO taką dostał! Zaraz za rodziną Nawrockich miejsce miał. W telewizji wyglądało, jakby do niej należał. Zarost, dłuższe siwe włosy - ktoś za wuja prezydenta elekta wziąć senatora Lenz mógł. A on na zaprzysiężeniu był, ale się nie cieszył. I nie klaskał.
Co do obecności to znów o ekskandydacie na prezydenta Torunia oraz Polski wspomnieć trzeba. Czyli o pośle Mentzenie. Bo w pierwszym półroczu 2025 dwie trzecie głosowań w Sejmie opuścił. No, ale ważniejsze sprawy na głowie wtedy miał. Przecież jako kandydat na prezydenta usilnie się lansował. Tak się chłopina rozwydrzył! I pomyśleć, że gdy lat temu siedem na prezydenta Torunia kandydował, to taki ułożony się wydawał. Za wzór prymusika z pierwszej ławki w toruńskim ULO wręcz uchodził.
Przy prymusach pozostając - za takiego uznany poseł Skonieczka został. Bo jego frekwencja głosowaniowa w Sejmie w pierwszym półroczu prawie stu procent sięgnęła. Dla przypomnienia - poseł Skonieczka to parlamentarzysta z okręgu z Toruniem. Do partii o ambitnej nazwie należy. Czyli Polski 2050. Co do której ostatnio jednak pewności nie ma, czy do końca 2025 przetrwa.