Toruń: Przy placu Rapackiego drzewa umierają stojąc
Plac Rapackiego w Toruniu wrócił do stanu sprzed ostatniej przebudowy. Przynajmniej jeśli chodzi o komunikację miejską. Autobusy znów zatrzymują się na przystankach od strony starówki i Bydgoskiego Przedmieścia, ponieważ położona między ulicami platforma przesiadkowa, która kilka lat temu wywoływała taką ekscytację władz Torunia, jest w remoncie. Szkoda tylko, że wzdłuż al. Jana Pawła II nie ma już podwójnego szpaleru lip. W tym przypadku do stanu sprzed przebudowy niestety powrócić się nie da. Przypomnijmy, że szpalery, które wcześniej znajdowały się przy ulicy zostały wycięte, natomiast drzewa z drugiej linii stopniowo umierają. W sumie trudno się dziwić, ochrona drzew na placu budowy była w tym przypadku fikcją. Głębokie wykopy i ciężki sprzęt pracujący w bezpośrednim sąsiedztwie drzew, czy niszczenie korzeni, było niemal na porządku dziennym. Różne osoby wielokrotnie w tej sprawie biły na alarm, a dokumentacja fotograficzna karygodnych zachowań i zaniedbań, jest spora.
Niedawno Urząd Miasta Torunia ogłosił przetarg na nasadzenia drzew, w tym przy al. Jana Pawła II i ul. Chopina, gdzie szalał walec rozbudowy. Dobrze, że przynajmniej ubytki będą uzupełniane, jednak czy nie lepiej było zadbać o lipy już rosnące. Pomijając już koszt sadzonek i ich utrzymania, to w mieście liczą się przede wszystkim duże drzewa, bo to one dają cień, tlen i chronią przed zanieczyszczeniami.
Co dziś mówi Urząd Miasta o stanie lip przy al. Jana Pawła II?
- Z informacji przekazanych przez MZK w Toruniu wynika, że część lip wzdłuż al. św. Jana Pawła II była w złym stanie fitosanitarnym przed rozpoczęciem przebudowy rejonu pl. Rapackiego, co miało miejsce w 2019 roku - informuje Marcin Centkowski, rzecznik prezydenta Pawła Gulewskiego. - Trzeba pamiętać, że to leciwe drzewa, które rosły wzdłuż ruchliwej arterii, co przez całe dziesięciolecia miało na nie niekorzystny wpływ. Była o tym mowa wielokrotnie jeszcze w trakcie robót. Jak wykazały analizy dendrologiczne wykonane przed i w trakcie prac realizowanych w 2019 r., wiele drzew miało już wówczas posusz w koronach, wypróchnienia, uszkodzenia pni i odziomków i było zaatakowanych przez szkodniki i pasożyty, m.in. rozszczepkę pospolitą, co świadczyło o ich stanie agonalnym.
Ciekawe. W 2019 roku, podczas protestów przeciw planowanym wycinkom przedstawiciele MZK i władz miasta przekonywali, że w stanie agonalnym znajduje się pierwszy szereg lip przeznaczonych do wycinki, natomiast drzewa z drugiego szeregu, tego który pozostał i teraz dogorywa, miał być w doskonałej formie.
Jak stan tych drzew był oceniany w roku 2019?
"Większość drzew do wycinki rośnie w pasie przy obecnej jezdni. 43 z nich to drzewa obumarłe lub chore, których wycięcia nie da się uniknąć. Nienaruszone pozostaną piękne, zdrowe, dające cień i schronienie drzewa z drugiego rzędu" - czytamy w tekście opublikowanym na stronie Urzędu Miasta Torunia w lipcu 2019 roku. Na ilustrujących go zdjęciach tak rzeczywiście jest. Widać na nich zielone drzewa, nie ma żadnych suchoczubów.
- Oceny wykonane przez dendrologów wskazywały, że drzewa rosnące najbliżej jezdni nie wykażą w przyszłości dłuższej żywotności i to niezależnie od prowadzonej inwestycji - dodaje Marcin Centkowski. - Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom społecznym część drzew pierwotnie przeznaczonych do wycinki zachowano, chociaż rokowania na ich dalsze długie życie były ostrożne z uwagi na ich wcześniejszy stan. Znając wyniki analiz doświadczonych dendrologów trudno obecnie, po sześciu latach od wykonania wspomnianych analiz - domagać się odszkodowania od wykonawcy w przypadku, gdy część drzew w dokumentacji projektowej była do usunięcia.
Moim zdaniem
W Toruniu, przynajmniej oficjalnie, obowiązuje tak zwana zielona konstytucja. Są tam m.in. wskazówki i nakazy dotyczące ochrony drzew na placach budów. Jak już wspomnieliśmy, jest też bogata dokumentacja fotograficzna, która udowadnia, że przebudowa placu Rapackiego nie miała z tymi zaleceniami nic wspólnego. Część tych zdjęć publikowaliśmy w "Nowościach", poza tym kilka razy zwracaliśmy się do władz miasta z pytaniem czy wystąpią do wykonawcy o odszkodowanie za zniszczone drzewa. Władze miasta jednak uparcie istnienie tych dowodów ignorują.
Szymon Spandowski